Rozmowa z Iwoną Słabuszewską-Krauze, autorką książek “Ostatnie fado” i  “Portugalka”

-Pierwsza pani książka pt. “Ostatnie fado” może sugerować, że to powieść o popularnym w Portugalii gatunku muzycznym. Czy to książka o muzyce?

– Nie tylko o muzyce. “Ostatnie fado”  to jest raczej poplątana historia dwóch kobiet, śpiewaczkach fado, które kiedyś razem występowały. Ale duet się rozpadł, potem jedna z kobiet zniknęła. Do Lizbony przyjeżdża trzecia dziewczyna, która próbuje rozwikłać zagadkę i zrozumieć, co wydarzyło się lata wcześniej i dlaczego kobiety przestały śpiewać…

-Rozwikłajmy tę zagadkę…

-No, nie… Odsyłam do książki.

Iwona Słabuszewska-Krauze. Fot. Newsbar.pl
Iwona Słabuszewska-Krauze. Fot. Newsbar.pl

-Śpiewa pani fado? W Polsce ten gatunek muzyczny jest coraz bardziej popularny?

-Nie śpiewam fado… Jestem z wykształcenia socjologiem, zajmuję się dziennikarstwem, piszę książki. Moją drugą powieścią jest “Portugalka”. Z fado zetknęłam się podczas pierwszego pobytu w Lizbonie. Byliśmy na obiedzie, w małej skromnej knajpce z ceratami na stołach i nagle kucharka, która przygotowywała nam obiad, zdjęła fartuch i zaczęła śpiewać  fado, tak prosto z serca. Akompaniowała jej jedna gitara portugalska. Dała fantastyczny koncert, dla klientów zgromadzonych przy może pięciu stolikach. Można powiedzieć, że od tego momentu pokochałam fado. Gdy pisałam pierwszą książkę, cały czas gdzieś w tle słuchałam fado, głównie w wykonaniu cudownej Cristiny Branco.

-Fado dodaje skrzydeł? Co takiego jest w tej muzyce, że podbija Europę, a może i świat? W Polsce, w Grudziądzu, odbywa się nawet Fado Festiwal, który prowadzi Marcin Kydryński.

-Fado jest oryginalne, specyficzne, niepowtarzalne i… prawdziwe. Mnie pociąga ta melancholia i saudade, spoglądanie w przeszłość nie w znaczeniu negatywnym, ale raczej pozytywnym. W fado nie chodzi tylko o muzykę, to jest opowieść o życiu, o niespełnieniu, oczekiwaniu, o naszych marzeniach. Byłam w Grudziądzu na ostatnim Festiwalu Fado, nawet mi to miasto do fado pasuje. Może dlatego, że położeniem, architekturą, starymi tramwajami i kamienicami ma w sobie coś z portugalskich klimatów.

-Fado wkracza do naszej kultury muzycznej, ale także polscy muzycy mają swój wkład w kulturę portugalską. Na przykład Natalia Juśkiewicz, polska skrzypaczka, jest w Portugalii bardzo znaną solistką fado. Wniosła do tego gatunku nowy instrument jakim są skrzypce. Niżej możemy wysłuchać jej koncertu na lizbońskim TEDx.

 

-Jest coraz więcej polskich artystów specjalizujących się w fado, np. obecna na Festiwalu Kinga Rataj. Ale nie tylko znane piosenkarki, jak np. Anna Maria Jopek, polubiły portugalską kulturę. Spotkałam jedną z czytelniczek moich książek, która opowiadała mi, że jej córka śpiewa fado w Lizbonie. Niezwykłe, że słowiańskie dusze też dobrze czują się z fado. W Polsce portugalski pieśniarz João de Sousa śpiewa fado po polsku. Występował zresztą na ostatnim Festiwalu Fado w Grudziądzu.

-Tu możemy przeczytać rozmowę z João. Ale chciałbym zapytać co oprócz fado zafascynowało panią w Portugalii?

Portugalia jest dla mnie krajem, który ma mnóstwo nieodkrytych tajemnic

-Po pierwsze uwielbiam Lizbonę, z tą żywiołowością, młodą, wibrującą energią i jednocześnie egzotyką. Bardzo mi się podoba ten powiew Afryki zupełnie nieznany w innych częściach Europy. Miasto kryje mnóstwo historii i opowieści z przeszłości, które w powiązaniu ze współczesną energią tworzą przyciągającą mieszankę wybuchową. Portugalia jest dla mnie krajem z mnóstwem nieodkrytych tajemnic, zdumiewającą ciągłością historyczną. Czuje się, że to koniec Europy, że dalej tylko ocean i nieodkryty świat. Trochę jak w Irlandii, w której też spędziłam sporo czasu. W obu krajach stale odkrywam kolejne pokłady niesamowitych ludzkich historii.

-Czy opowieści w pani książkach są prawdziwe? Czy to są fotografie portugalskich losów spisane przez polską pisarkę?

-Nie są tak dosłownie przedstawione jak w rzeczywistości, ale wszystko jest oparte na tym, co usłyszałam w Portugalii. Są pisarze, którzy zamykają się w czterech ścianach i piszą z głowy uruchamiając własną wyobraźnię, ale ja tak nie potrafię. Ja, żeby napisać książkę, a już na pewno o Portugalii, muszę tam pojechać.

-Siada pani z laptopem nad Tagiem i pisze powieść sącząc vinho verde lub porto?

– W Portugalii ładuję akumulatory, tzn. robię na miejscu notatki, fotografuję, rozmawiam z ludźmi, zbieram na targach lizbońskich jakieś stare listy, pocztówki, staram się zanurzyć w tę portugalską rzeczywistość, jak najbardziej ją poczuć, czasami na przykład zamieszkując z portugalską rodziną, jak to było przy pisaniu „Portugalki”. Po powrocie do Warszawy, piszę książkę przy fado oraz portugalskiej kawie, przekopując się przez to, co udało mi się wcześniej zebrać. Pisanie książki to stosunkowo długi proces, u mnie trwa on 2-3 lata.