Rozmowa z Mikołajem Borkowskim z Olsztyna, trenerem tenisa ziemnego

-Każdego roku jeździ pan na różne światowe turnieje tenisowe i gra na nich jako sparing partner z najlepszymi zawodnikami. Tak sobie głośno i może trochę naiwnie myślę: skoro można być równorzędnym partnerem w grze  treningowej to dlaczego nie staruje pan w tych turniejach jako zawodnik i nie walczy jak równy z równym z najlepszymi rakietami świata?

-Byłem i jestem rzeczywiście sparing partnerem najlepszych graczy na świecie. Każdego roku biorę udział w kilku turniejach od USA po Chiny. Raz w grze towarzyskiej omal nie pokonałem piętnastej rakiety świata, młodego Greka Stefanosa Tsitsipasa. Pewnie było tak, że ja zagrałem na maxa, a on na luzie. To pokazuje, że poprzez ciężką pracę można dojść do poziomu zawodowca.

-Kogo jeszcze ma pan na swojej liście tenisowych VIP-ów?

Sparing partner musi poziomem dorównywać zawodowemu tenisiście, ale żeby z nim wygrywać sam powinien zostać zawodowcem

-Sparowałem z wieloma znakomitymi tenisistami, trudno wszystkich wymieniać. Grali ze mną – może lepiej powiedzieć grałem z nimi – np. David Goffin, Dominic Thiem czy Andy Murray, swego czasu najlepszy tenisista świata, który wygrał m.in. trzy wielkie szlemy, dwie olimpiady. Towarzyszyłem też kobietom, (np. Caroline Wozniacki), które wówczas były najlepszymi na świecie. Znam jednak swoje miejsce w szeregu, jestem tylko trenerem, a nie wyczynowcem. Ale proszę mi wierzyć – trening to nie to samo co turniej. Sparing partner musi poziomem dorównywać zawodowemu tenisiście, ale żeby z nim wygrywać sam powinien zostać zawodowcem, ciężko trenować, jeździć po światowych turniejach i piąć się po drabinie rankingowej. Zawodowy tenis to wyjątkowo ciężka dyscyplina sportu i bardzo kosztowna. W tenisie liczy się wszystko: technika, szybkość, wytrzymałość, spostrzegawczość,  kondycja, siła, odporność na stres itd. A np. w bieganiu – nic nie umniejszając tej dyscyplinie sportu – w zasadzie wystarczy technika i dobre przygotowanie fizyczne.

-A jakie znaczenie w tenisie ma sprzęt, zwłaszcza rakieta?

-Dostęp do najlepszego sprzętu nie jest już problemem. Wszyscy najlepsi zawodnicy używają rakiet wykonanych według najnowszych technologii. Oczywiście im lepsza rakieta, tym cena jest wyższa. Ale przecież nie sprzęt decyduje o poziomie gry, rakieta sama nie zagra. Duże znaczenie oprócz techniki i przygotowania fizycznego ma sfera mentalna. Dzisiaj na każdym poziomie wszyscy grają podobnie, dysponują tym samy sprzętem, więc ta sfera mentalna robi różnicę.

-Sfera mentalna – czyli co konkretnie?

-Lepiej  zawodnik gra, gdy nie spala się psychicznie, potrafi szybko podjąć właściwą decyzję, skutecznie zmienić taktykę gry, a w ważnym momencie wykonać uderzenie najlepiej jak potrafi.  Ważne jest otoczenie w jakim się trenuje, przebywa. Jak zawodnik ma wszystko poza kortem dobrze poukładane, to gra się dużo łatwiej. Życie w równowadze, bez jakiegoś specjalnego ciśnienia np. sponsora na sukces, sprawia, że dużo łatwiej wychodzi się na kort, gra się luźniej.

Mikołaj Borkowski. Fot. Newsbar.pl
Mikołaj Borkowski. Fot. Newsbar.pl

-Czy sparing partner jest w jakiś sposób wynagradzany? Kto pokrywa koszty przelotów, pobytu na turniejach?

-Niestety prawie zawsze za wszystko płacę sam. Czasem organizatorzy pokrywają koszty pobytu na turnieju, ale najczęściej trzeba płacić swoimi pieniędzmi. Za przeloty też. One akurat już nie są takie drogie. Na przykład przelot na Florydę to około jedna trzecia kosztów jakie ponoszę w trakcie turnieju.  Trzeba opłacić hotele, wyżywienie, zapłacić za wynajęcie samochodu. W tym roku byłem na trzech turniejach. Raz w Miami na Florydzie i dwa razy w Chinach.

-Hmm… Droga zabawa…

Na świecie jest niewielu trenerów, którzy mają szansę grać z najlepszymi tenisistami

-Wyjazdy na turnieje w roli sparing partner to dla mnie przede wszystkim inwestycja i wielka przygoda. Inwestycja w wiedzę, doświadczenie, w siebie, żeby to w przyszłości procentowało w pracy trenerskiej. Trzeba mieć kontakt ze światową czołówką i podglądać zawodowców, bo tylko w ten sposób można być w tenisie na bieżąco. Staram się tę wiedzę przekazywać moim podopiecznym podczas treningów. Na świecie jest niewielu trenerów, którzy mają szansę grać z najlepszymi tenisistami. Trzy lata temu po pobycie w Saddlebrook Tennis Akademies  na Florydzie wróciłem do Polski i zajmuję się szkoleniem uzdolnionej młodzieży. Oczywiście poziom polskiego tenisa jest niższy od tego, który prezentują studenci akademii na Florydzie, ale trafiają się rodzynki. Np. od niedawna pracuję z Olafem Pieczkowskim, młodym tenisistą z Olsztyna, który jest w dziesiątce najlepszych europejskich zawodników do 14 lat.

Mikołaj Borkowski. Fot. Newsbar.pl

-Na czym polega rola sparing partnera i dlaczego są potrzebni na turniejach? Sparing partner jest towarzyszem w rozgrzewce tenisisty czy też twardym graczem?

-O wszystkim decyduje tenisista. Na przykład zawodnik chce poćwiczyć jakieś konkretne zagranie i pod tym kątem wyznacza zadanie sparing partnerowi. To może być np. odbicie z rotacją, zagranie przy siatce, odbicie w odległe miejsce na korcie itp. Zawodnicy trenują często wspólnie, ale zdarzają się takie sytuacje, że jest nieparzysta liczba zawodników, albo partner rozgrywa mecz i wtedy potrzebny jest ktoś taki jak ja. Na turniej w Miami przyjeżdża około 200 zawodników i jest ośmiu, dziesięciu sparing partnerów. Organizatorzy dobierają zawodnikom korty treningowe  i przydzielają sparing partnerów w zależności od ich wymagań. Bywa i tak, że niektórzy tenisiści życzą sobie żeby ich sparing partnerem był np. Miko, bo go znają od lat, z jakichś powodów im pasuje.

-Miko czyli kto?

-Czyli ja. Tak na mnie wołają na korcie, bo wymówienie imienia Mikołaj w pełnym brzmieniu jest  dla obcokrajowców trudne.

-A jak pan trafił do tenisowej elity? Jakie warunki muszą być spełnione, aby zostać sparing partnerem dla pierwszych rakiet świata?

Pobyt w amerykańskiej akademii spowodował, że wszedłem w środowisko światowego tenisa i mogłem zostać sparing partnerem w turniejach zawodowców

-Przeszedłem dość długą drogę. Tenisem interesowałem się od dziecka. Mając 15 lat zdecydowałem, że powinienem zająć się tenisem na poważnie. Byłem w pierwszej dwudziestce najlepszych polskich juniorów. Dzięki niezłym wynikom w nauce zdobyłem stypendium na uniwersytecie Missoula w amerykańskim stanie Montana, gdzie przez cały okres nauki grałem w drużynie uniwersyteckiej studiując fizjologię sportu. Trafiłem w naprawdę dobre miejsce do studiowania i uprawiania sportu. Nowoczesną wiedzę dosłownie chłonąłem. Po czterech latach  studiów przeniosłem się na Florydę, gdzie zagrałem kilka turniejów i szybko zorientowałem się, że to najlepsze miejsce na świecie do trenowania tenisa. W 2011 r. trafiłem na Florydzie do wspomnianej Saddlebrook Tennis Akademies,  jednej z lepszych akademii światowego tenisa, w której przez cztery lata pracowałem z młodzieżą jako trener.  Super doświadczenie, miałem okazję obserwować  najlepszych, np. Aleksandra Zwieriewa, obecnie czwartą rakietę świata. Pobyt w amerykańskiej akademii spowodował, że wszedłem w środowisko światowego tenisa i mogłem zostać sparing partnerem w turniejach zawodowców.

Rozmawiał: Sławomir Ostrowski

Mikołaj Borkowski. Fot. Newsbar.pl