-Jest Pan optymistą?

Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl
Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl

Jestem refleksyjnym optymistą. Nie traktuję rzeczywistości entuzjastycznie, nie zaliczam się do ludzi, którzy wszystko widzą w różowych barwach. Zresztą takich ludzi jest stosunkowo niewiele, szacuję, że około kilkunastu procent populacji. Mogę więc zaliczyć się do ludzi, którzy z natury są optymistami, ale widzą złożoność świata i także jego ciemne kolory. Sądzę, że takich osób w społeczeństwie jest najwięcej. Po drugiej stronie są pesymiści i też stanowią grupę wielkości kilkunastu procent. Wskutek zmian cywilizacyjnych ta grupa rośnie o czym mogą świadczyć statystyki dotyczące chorób psychicznych, np. depresji. Na podstawie wielkości sprzedaży antydepresantów oszacowano, że na depresję cierpi w Polsce ponad milion osób.

-A od czego ten optymizm duszy zależy? Od miejsca w którym żyjemy, otoczenia, stanu zdrowia, zasobności portfela, poziomu konsumpcji?

-Przede wszystkim od predyspozycji energo-informacyjnych i genetycznych przenikających się między pokoleniami – nauka dzisiaj doskonale to dokumentuje. Te potencjalne uwarunkowania mogą być wyzwolone lub nie w sytuacji, gdy pojawia się określona ilość zasobności energetycznej. Ta zasobność jest uwarunkowana zmianami środowiskowymi. W naszych rozważaniach możemy oprzeć się na, znanej m.in.  w naukach ekonomii, organizacji i zarządzaniu – zasadzie Pareto. Wystarczy 20 proc. wzrost zasobności energetycznej, żeby pojawił się efekt w postaci 80 proc. wzrostu optymizmu, radości życia.

-O jakiej energii mówimy? Gdzie ładować życiowe akumulatory? Gdzie tej radości życia szukać? U bioenergoterapeuty na przykład?

-Powołałem wprawdzie akademię optymizmu, ale nie jest to jakaś instytucja z biurem i szyldem, a raczej filozofia myślenia, działania, doładowywania organizmu bioenergią. Jednym z jej składników są fotony czyli światło. Św.p. ksiądz Włodzimierz Sedlak, duchowny katolicki, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, twórca polskiej szkoły bioelektroniki, elektromagnetycznej teorii życia oraz pojęcia wszechpróżni, mówił wprost: „życie jest światłem”. Koncentracją tego światła jesteśmy my sami i daje nam ono energię do życia.

-Z tego wniosek że Włosi tryskają energią i optymizmem, bo żyją w słonecznej Italii, a np. Łotysze są zatroskani, bo mają tego światła znacznie mniej?

-W Islandii mają światła jeszcze mniej. Trzy czwarte roku to ciemność polarna. Jeden z moich znajomych pracuje na lotnisku w Reykjaviku. Jego pracodawca wychodzi z założenia, że najlepszą motywacją do działania jest zniwelowanie tych ciemności i funduje mu bezpłatny przelot w dowolny zakątek świata, aby na słońcu naładował swoje życiowe akumulatory. My też mamy z tym problem. Ponad trzy czwarte Polaków cierpi na niedobory witaminy D, w szczególności D3. Jednak, aby nasłonecznienie odniosło właściwy skutek powinno być skojarzone z całym bukietem witaminowym i biopierwiastków, a zwłaszcza z witaminą D3 wspieraną K2 MK-7. Wiadomo, że 1-1,5 godziny południowego nasłonecznienia uruchamia w naszym organizmie 3 tys. z ponad 27 tys. genów. Stymulują układ hormonalny, anatomiczny (kości) i fizjologiczną harmonię. One dają człowiekowi życiowy napęd.

-Czy to znaczy, że wystawiając się do słońca możemy wyleczyć się z depresji, albo z pesymisty przeobrazić się w optymistę. Czy takie proste dostarczenie energii rozwiązuje problem?

Rzecz jest bardziej złożona, bo gdyby tylko ten czynnik był decydujący, to mieszkańcy strefy równikowej czy zwrotnikowej byliby najszczęśliwszymi mieszkańcami globu. Oni też przecież mają problemy zdrowotne. Światło to tylko jeden z czynników, powiedziałbym węzłowy, ale nie wystarczający do tego, aby uruchomić efekt synergii. Innymi słowy brakuje nam wielu innych elementów w organizmie które mogą wyzwolić coś, co umownie nazwijmy optymizmem. Z grupy biopierwiastków potrzebujemy w szczególności jodu, który jest niezbędnym składnikiem regulacyjnym w gruczole wydzielania dokrewnego czyli w tarczycy. Spójrzmy na tzw smutasów, większość ma chorobę Haszimoto, cierpi na niedobór jodu. Wyodrębniliśmy na razie dwa czynniki: światło i jod, ale ludzki organizm to niemal cała tablica Mendelejewa z pierwiastkami w odpowiednich proporcjach, które muszą precyzyjnie grać ze sobą. Są pierwiastki, które chodzą parami i te pary są ze sobą ściśle powiązane. Obecność jednej pary w nadmiarze obniża aktywność drugiej. Np. magnez i wapń. Bez magnezu nie ma mowy, aby wapń wbudował się odpowiednio w struktury naszych kości. Tu też możemy mówić o zasadzie Pareto. W grupie tych najważniejszych mikro i makro elementów 20 proc. zmiana w zakresie obecności danego pierwiastka daje 80 proc. efektu. Od tych mikro i makro elementów oraz witamin zależy m.in. właściwy krwioobieg czy system oczyszczania organizmu. A współczesny człowiek ma coraz więcej problemów z wydalaniem różnych substancji, a niektórych pierwiastków, np. metali ciężkich, wręcz nie potrafi się pozbyć. Media, reklamy telewizyjne mówią nam, że wstydem jest pocić się, a przecież porzekadło biblijne mówi nam: w pocie czoła ziemię orać będą. Tymczasem staramy się nie przemęczać.

Kto się dzisiaj poci? A przecież trud i związany z nim pot świetnie oczyszcza organizm z toksyn. Powinniśmy też pamiętać o tym co wprowadzamy do organizmu.

Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl
Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl

-Stare rzymskie powiedzenie mówi: jesteśmy tym co jemy.

-Odżywianie ma ogromne znaczenie. Powinniśmy korzystać z produktów uprawianych w sposób naturalny w czystym środowisku, wprowadzać do organizmu naturalne minerały, zioła, przyprawy itd. Nasze komórki wyrzucają na zewnątrz zużyte i niepotrzebne elementy, ale jeśli natrafią na wrogie lub nieasymilowalne sobie pierwiastki pochodzące np. z uprawy opartej na GMO i nawozach sztucznych, a konsumowane z konserwantami i chemicznymi wypełniaczami, to mają z tym duży problem. I pocenie się może już nie wystarczyć.

-Rozmawiamy o radości życia, optymizmie, a Pan sprowadza wszystko do chemii i fizyki. A gdzie są nasze zachowania, gdzie otoczenie społeczne. Co Pan sądzi o roli pieniądza? Czy silna gospodarka, zasobny portfel sprzyjają radości życia?

Odpowiem Panu pewnym spostrzeżeniem. W ostatnich dekadach gospodarka Korei Południowej odnotowała silny wzrost gospodarczy. Wraz ze wzrostem gospodarczym rosną tam statystyki dotyczące samobójstw. Korea Południowa pod tym względem zajmuje drugie miejsce w świecie. Powstają publiczne i prywatne programy, które usiłują walczyć z życiowym pesymizmem i depresją. Jeden z ostatnich programów nazwano “Happy Dying “. Polega on na tym, że człowiek przeżywa swój własny pogrzeb. Pisze list pożegnalny, ubiera się w strój pogrzebowy, układa w trumnie i przez 30 minut w ciemnym pomieszczeniu przeżywa w otoczeniu rodziny swój fałszywy pogrzeb. Zdaniem twórcy programu pana Kim Ki-ho w trumnie można zastanowić się nad swoim życiem, docenić jego wartości, wspólnie z bliskimi rozważyć konsekwencje śmierci. Przypadek Korei pokazuje, że same pieniądze szczęścia nie dają.

– I potwierdzają to stosunkowo liczne przypadki samobójstw bogatych ludzi w Ameryce. W ostatnich latach najbogatsze gwiazdy rocka odeszły na własne życzenie…

Niemiecki lekarz Ryke Hamer w ocenie jakości życia zwraca uwagę na stres. Jego zdaniem stres obok tych biochemicznych czynników jest głównym, jeśli nie najważniejszym,  czynnikiem wpływającym na naszą ocenę świata. Dlatego w naszej akademii optymizmu mówimy: relaksuj się, unikaj stresu, bądź życzliwy dla innych. Kto lubi innych ludzi ma motywację do tego, aby nieustannie się uczyć asymilować to co dobrego daje nauka. Stres na normalnym poziomie, na granicy relaksu motywuje do aktywności, do kompensaty utrudnień. Ale silny stres powala – nie znajdujemy rozwiązania swoich problemów, nie możemy spać, czujemy się osłabieni, źle. Dlatego my naturoterapeuci, w tym bioenergoterapeuci, ale także lekarze i psycholodzy mówią: jeśli utkwisz w tym silnym stresie, to z niego łatwo nie wyjdziesz, bo tenże stres blokuje  system regulacyjny, blokuje przepływy energii. W zablokowanym organizmie słońce nie wystarczy, może być wręcz czynnikiem utrudniającym wyjście z dołka. Dlatego nie wolno pozwolić, aby nasz organizm zbyt długo trwał w wysokim stresie, który może być przyczyną wielu innych chorób i dolegliwości. Trzeba ten stres szybko rozładować, żeby nie miał dalszego wpływu na nasze serce i mózg. Stres wywołuje istotne zmiany w fizjologii mózgu. Ryke Hamer zwraca uwagę, że te ogniska nierozwiązanych problemów emocjonalnych można znaleźć w tomografii komputerowej podczas oglądania przestrzeni mózgowej. Joga, medytacje uspokajają ciało i umysł. Dzisiaj wiemy, odwołując się do ustaleń Roberto Barnai, Clauda Sabbaha, Gilberta Renarda, Reinera Kornera, Christiana Fleche, Patricka Obissiera i wielu innych klasyków psychosomatyki, że stan psychiczny determinuje w istocie możliwości somatyczne organizmu. Kiedy idziemy spać i zasypiamy to jest taka faza, którą na encefalografie możemy odczytać jako stan alfa czyli stan między jawą, a snem. Ciało i mózg się odprężają. I chodzi o to, aby w warunkach kontrolowanych uzyskać tego rodzaju efekt. Bioenergoterapeuci te metody relaksacyjno – medytacyjne znają i z powodzeniem stosują, pozwalając organizmowi ujawnić cały swój autoregulacyjny geniusz. Dopowiem jeszcze, że błogosławiony dla naszej psychiki jest sen przed północą, a jakże często TV zajmuje nas do późnych godzin nocnych.

-Przed chwilą Pański gabinet opuściła pacjentka, którą badał Pan wahadełkiem nad specjalnym diagramem. Co można stwierdzić tą metodą badawczą?

-Dla lekarza Ta Pani jest pacjentką,  dla naturoterapeuty – Klientką. A wracając do meritum pytania, ja w ten sposób szacuję stany – przeważnie niedobory lub obciążenia – różnych biopierwiastków i witamin w organizmie, po to, aby w sposób naturalny lub poprzez suplementację je uzupełnić. Oceniam także zasób energii i czy nie przekracza ona granicy poniżej której traci się zdolność do homeostazy wewnątrzustrojowej. Takie badanie oczywiście nigdy nie zastąpi typowych badań lekarskich typu EKG, USG, analityki laboratoryjnej. Zawsze podkreślam, że badania bioenergoterapeuty czy radiestety nigdy nie mogą być ponad profesjonalne badania medyczne. Mogą być czynnikiem uzupełniającym lub tworzącym efekt synergii co świat medycyny profesjonalnej coraz częściej docenia. My nie zastąpimy lekarza, ale możemy go wspomóc profilaktyką i zdrowym stylem życia, komplementarnością naszych działań. Rolą lekarza jest leczyć, my się zajmujemy wspomaganiem energoinformacyjnych procesów samouzdrawiania organizmu pacjenta, a naszego klienta. Chodzi o to, aby maksymalnie szybko i skutecznie przywrócić jego osobniczą homeostazę czyli ogólne poczucie dobrostanu w zasobach i możliwościach. Czy to oznacza, że jest w rozumieniu medycznym jest zdrów? Nie, bo on jeszcze musi mieć czas na dokonanie przemian na poziomie biochemicznym, biofizycznym… Po drugie musimy mu pomóc w zredukowaniu obciążeń w postaci np. toksyn czyli metali ciężkich w organizmie i po trzecie wspomóc poprzez redukcje stresu.

-Czy do tego właśnie służy ta mała wanienka, w której pacjent moczy nogi?

-To urządzenie i ta wanienka to tzw Ion Detox, służy do oczyszczania organizmu ze szkodliwych substancji. Pacjent np. po chemioterapii, terapii lekowej i chemicznie obciążonej diecie, ma tych substancji w swoim organizmie bardzo dużo. To jest sposób na pozbycie się z organizmu szkodliwych związków. Był Pan świadkiem. Przed kuracją płyn w pojemniku był przeźroczysty. Po 30 minutach działania urządzenia płyn przypominał brunatną substancję. Kąpiel stanowi cenne wsparcie leczenia w mojej autorskiej metodzie: HPSS tj. Holistyka PsychoSomatycznej Synergii – naturoterapii dolegliwości o charakterze ciężkim i przewlekłym. W 2003 roku dwóch amerykańskich naukowców Peter Agre i Roderick Mackinnon dostali nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie kanałów wodnych w błonach komórkowych. Odkrycia ich wyjaśniły światu w jaki sposób sole mineralne w postaci jonów i woda transportowane są na zewnątrz i do wewnątrz komórek organizmu. Odkrycia te pozwoliły również zrozumieć jak powstają i są przekazywane sygnały elektryczne w komórkach nerwowych. Dzięki temu jest możliwe wyjaśnienie mechanizmów oczyszczania komórek ze szkodliwych dla organizmu substancji jak też przyczyn powstawania wielu chorób nerek, serca, mięśni czy układu nerwowego. Odkrycia te zainspirowały naukowców i inżynierów do zbudowania urządzenia do oczyszczania organizmu, a które znamy obecnie pod nazwą Ion Detox. HPSS uznaję za syntezą mojego ponad 25-letniego doświadczenia terapeutycznego.

Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl
Jan Mackiewicz, fot. Newsbar.pl

-Czyli to jest takie pocenie organizmu z pomocą współczesnej technologii, żeby wydalił z siebie szkodliwe substancje. Czy wraz z rozwojem cywilizacyjnym kraju tych szkodliwych związków w naszych organizmach przybywa? Czy mają one wpływ na nasze zachowanie, nastrój, optymizm?

Naturalnie. Potwierdzają to badania naukowe. Kiedyś, gdy byłem bankowcem mieszkałem w Warszawie, teraz mieszkam w Pluskach na Warmii. Miałem i mam dostęp do współczesnych badań dotyczących zanieczyszczenia powietrza w obu miejscach. Różnica jest oczywiście kolosalna na korzyść Plusk i ma ona wpływ na jakość życia. Badania naukowe pokazały, że na przełomie XIXi XX w żeby podwoić liczbę toksyn w organizmie trzeba było około 150 lat.  Badania z końca XX w. wykazały, że wystarczy 30-50 lat,  a badania z 2010 r. dowiodły, że 3-5 lat. Z tego wynika, że nasze organizmy coraz szybciej zatruwamy toksynami i metalami ciężkimi co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na nasz dobrostan.

-Te tereny słyną z dobrych bioenergoterapeutów, zielarzy i różdżkarzy. W podolsztyńskich Redykajnach pracował słynny zielarz Eligiusz Kozłowski, w Dywitach działał różdżkarz Edward Trusielewicz. W Elblągu z kolei mieszkał ks. Czesław Klimuszko, któremu mieszkańcy chcą postawić nawet pomnik. Ponieważ jest Pan także dyplomowanym różdżkarzem i mamy modę na poszukiwanie skarbów to przypomniał mi się pewien fakt sprzed lat. Z nieżyjącym już Edwardem Trusielewiczem uczestniczyłem w poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty na zamku w Pasłęku. Pamiętam, że on chwycił jeden koniec różdżki, ja drugi i zamknęliśmy obwód biorąc się za ręce. Różdżki nie dało się utrzymać, tak ją ciągnęło w dół. Trusielewicz do końca swojego życia twierdził, że ogromna ilość bursztynu leży pod północno-wschodnią basztą na głębokości 10-11 metrów. Może Pan by wrócił do teorii Trusielewicza i na nowo przebadał pasłęcki zamek?

-Istnieją takie częstotliwości które są właściwe dla bursztynu, pozwalają na jego identyfikację. Różdżka drgnęła, bo zsynchronizowane zostały częstotliwości – pokazała, że zachodzi tam jest falowe zjawisko odbioru emisji lub interferencji fal wobec obiektu i operatora. W technikach radiestezyjnych używa się też tzw. świadka. Tym świadkiem może być bursztyn, może być woda i szukamy dokładnie tego na co ustawiona jest, oczekująca na rezonans częstotliwość. Skoro mistrz Trusielewicz tak twierdził, to rzeczywiście może warto wrócić do jego teorii. W przyszłym roku przechodzę na emeryturę. Wyprawa badawcza do Pasłęka byłaby, tak jak „odczarowanie bioterapii” i opracowanie w 1993r. na zlecenie IPiPS zawodowych definicji bioenergoterapii i radiestezji, dziś HPSS i dydaktyka, tak jutro przygoda w Pasłęku, mogłaby być ukoronowaniem mojej działalności zawodowej na Warmii i Mazurach. Jako urodzony optymista chcę zawierzyć, mistrzowi Trusielewiczowi i zweryfikować, czy jest tam Bursztynowa Komnata…

Rozmawiał: Sławomir Ostrowski

Zdjęcia: Newsbar.pl

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz