Nie wyobrażacie sobie, jakim wyczynem było wywieszenie polskiego sztandaru w czasie plebiscytu — mówił nasz ojciec, artysta malarz. O rodzinie Samulowskich opowiadają prawnuczki Andrzeja Samulowskiego, działacza warmińskiego z Gietrzwałdu.

— Nie karmiono nas przesadnie historią pradziadka. Ojciec od podstaw stworzył prezentację pamiątek po swoim dziadku i rodzinie Samulowskich. Można ją było obejrzeć w izbie pamiątek w domu w Gietrzwałdzie. O historię ocierałyśmy się na co dzień. Gdy byłyśmy dziećmi, docierały do nas opowieści o pradziadku: że zbudował dom w Gietrzwałdzie, walczył o polskość na Warmii i Mazurach, uczestniczył w akcji plebiscytowej – mówi Magdalena Samulowska z Olsztyna.

Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska prezentują portret pradziadka Andrzeja Samulowskiego. Fot. Newsbar.pl
Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska prezentują portret pradziadka Andrzeja Samulowskiego. Fot. Newsbar.pl

— My, jako trzecie pokolenie znamy historię rodziny. Nazwisko ma swoją moc, gdy się z kimś witamy, od razu większość osób kojarzy nazwisko, albo z malarzem, naszym ojcem, albo z Gietrzwałdem – dodaje Karolina Samulowska-Wyrzykowska z Warszawy. — Nasz ojciec dostał imię po swoim dziadku, w naszej rodzinie imiona się powtarzają, co wcale nie jest takie dobre, bo Andrzejowie i Lucjanowie są myleni — dodaje Karolina.

— Wiele osób myśli, że patronem szkoły w Gietrzwałdzie jest Andrzej, nasz ojciec, malarz, a tymczasem chodzi o działacza warmińskiego, naszego pradziadka – wyjaśnia pani Magdalena.

Dom rodziny Samulowskich w Gietrzwałdzie. Fot. Newsbar.pl
Dom rodziny Samulowskich w Gietrzwałdzie. Fot. Newsbar.pl

Z siostrami Samulowskimi spotykam się w Gietrzwałdzie, w domu, który postawił naprzeciwko kościoła ich pradziadek Andrzej Samulowski. Przywiodły mnie tu trzy zdania autorstwa Krystyny Koziełło-Poklewskiej z archiwalnego katalogu wystawy ich ojca (1995 rok): „Wszystkie córki Andrzeja Samulowskiego (działacza warmińskiego) doczekały się powrotu Warmii do Polski. Najmłodsza Bronisława przechowała sztandar polski z białym orłem, który był wywieszony na domu Samulowskich w czasie plebiscytu w 1920 roku. Obecnie jest przechowywany w Gietrzwałdzie.” Postanowiłam na własne oczy zobaczyć sztandar, który przetrwał 98 lat.

— Pradziadek był bardzo religijny, pisał wiersze, podkreślał związki Warmii z Polską — opowiada Karolina Samulowska-Wyrzykowska. – Uważał, że z powodu braku rodzimej inteligencji na Warmii, kulturę i język polski powinien promować kościół. I zastrzegał: jeśli księża tego nie robią, powinni trzymać się spraw wyłącznie religijnych, omijając politykę. A Magdalena dorzuca: — Nauczył się czytać z książeczki do nabożeństwa.

Portret Andrzeja Samulowskiego z 1878 r. malowany przez urodzonego w Sząbruku malarza Antoniego Schnarbacha, ucznia Jana Matejki. Malarz wszystkie swoje obrazy podpisywał Schnarbach z Warmii. Fot. Newsbar.pl
Portret Andrzeja Samulowskiego z 1878 r. namalowany przez urodzonego w Sząbruku Antoniego Schnarbacha, ucznia Jana Matejki. Malarz wszystkie swoje obrazy podpisywał Schnarbach z Warmii. Fot. Newsbar.pl

Założona przez Samulowskiego księgarnia była pierwszą polską księgarnią na Warmii i Mazurach, a także sklepem z dewocjonaliami i materiałami kolonialnymi. Po objawieniach Matki Boskiej wzrosło zainteresowanie kartkami z Gietrzwałdu i dewocjonaliami. Samulowski był jednym z twórców „Gazety Olsztyńskiej” w 1886 roku, której pierwszy numer powstał właśnie w Gietrzwałdzie.

Osobą, która go wspierała i spędziła z nim całe życie, była żona Marta z domu Nowacka pochodząca z Mikołowa na Śląsku, o 17 lat młodsza od męża. Małżeństwo miało siedmioro dzieci. Najstarsza córka, Aniela, nie miała łatwego życia w szkole. Niemiecki nauczyciel nie szczędził jej na lekcjach razów trzciną. Kiedyś złamał jej kostkę w palcu wskazującym ręki. Kiedy indziej przycisnął 9-letnią dziewczynkę z całej siły drzwiami, aż zdenerwowany przemocą Samulowski pojechał na skargę do szkolnego inspektora.

Repr. Newsbar.pl
Repr. Newsbar.pl

Po zakończeniu I wojny światowej Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość. Natomiast na Warmii, Mazurach, Powiślu i Śląsku — na podstawie Traktatu Wersalskiego — miały być przeprowadzone plebiscyty pod nadzorem komisji alianckiej.

Gdyby wtedy ktoś zażądał od nas naszego życia za Polskę, nie zawahałybyśmy się ani minuty

Jest 11 lipca 1920 roku. Andrzej Samulowski z całą rodziną odświętnie ubrany, wrzuca do urny kartkę z napisem „Polska-Polen”. Tę chwilę wspominała jedna z koleżanek jego najmłodszej córki Bronki: „Stałyśmy, to jest Bronka Samulowska, Ludwika Rykowska i ja z kartkami do głosowania w rękach, pełne najgorętszej, najmocniejszej wiary, że zwyciężymy. Gdyby wtedy ktoś zażądał od nas naszego życia za Polskę, nie zawahałybyśmy się ani minuty.”

Na domu Samulowskiego wisi polski sztandar: na czerwonym tle biały orzeł. Wokół domu krążą niemieckie bojówki, a wieczorem Niemcy krzyczą pod oknami „Precz z Polakami. Raus nach Warschau”. Dom Samulowskiego ochraniali brytyjscy żołnierze. Nie wiadomo, czy sztandar nie zostałby zerwany, a Samulowski nie został pobity, gdyby nie ich obecność. W dniu plebiscytu pobito dwóch Polaków, a trzech Niemcy aresztowali.

Posłuchaj archiwalnych wspomnień Jana Boenigka z czasów akcji plebiscytowej w Tomaszkowie i Gietrzwałdzie

 

Jedna z działaczek warmińskich Maria Łubieńska opisywała moment przyjazdu pod dom Samulowskiego w Gietrzwałdzie 11 lipca 1920 roku. Pojawiła się tam razem z innym działaczem Janem Baczewskim i amerykańskim dziennikarzem Arthurem Griffithow, który z Prus Wschodnich nadawał korespondencje o plebiscycie:
„Tutaj zebrała się ludność Gietrzwałdu. Na domu powiewa biało-czerwona chorągiew. Bojówka niemiecka usiłuje zniweczyć nasze godło, lecz daremne są jej wysiłki. Dziennikarz amerykański rozumie teraz całą obłudę plebiscytu…”

***

Po plebiscycie „Tatko”, bo tak nazywali go mieszkańcy, nie wyjechał z Warmii. Pisał „Ja z Gietrzwałdu się nie ruszę, tu chcę Bogu oddać duszę.”

Czasami skarżył się na samotność: „My z żoną osieroceni po tej stronie”, bo dzieci i wnuki wyjechały do Polski.
Andrzej Samulowski zmarł 10 kwietnia 1928 roku w wieku 88 lat. Tę wiadomość podała cała polska prasa. Został pochowany na cmentarzu w Gietrzwałdzie.

W 1933 roku prezydent Ignacy Mościcki RP nadał Samulowskiemu Krzyż Niepodległości.

Melonik, pamiątka po Andrzeju Samulowskim. Fot. Newsbar.pl
Melonik, pamiątka po Andrzeju Samulowskim. Fot. Newsbar.pl

W czasie wojny wiele rzeczy znajdujących się w domu rodzina dała na przechowanie sąsiadom, w tym pamiętniki, które Andrzej Samulowski pisał przez pół wieku. Drobiazgowo opisywał każdy dzień. Niektóre przedmioty wróciły, inne wnuk Andrzej znalazł na śmietniku, a pamiętniki, gdy weszli Rosjanie, przechowujący je ludzie spalili w piecu.

Karolina: — Dom po śmierci Marty w 1942 roku opustoszał. Z pogrzebem prababci wiąże się tragiczna historia. Lucjan, nasz dziadek, przyjechał z Torunia na pogrzeb matki. Został zadenuncjowany. Niemcy zamknęli go w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Zginął, uśmiercony zastrzykiem w czasie ewakuacji obozu w styczniu 1945 roku.

Obraz Matki Boskiej i portret Andrzeja Samulowskiego oraz jego żony Marty. Fot. Newsbar.pl
Obraz Matki Boskiej i portret Andrzeja Samulowskiego oraz jego żony Marty. Fot. Newsbar.pl

Pod koniec wojny dom został przejęty przez sztab radzieckiej armii.

— Rosjanie nie tknęli obrazu Matki Boskiej, który zawsze wisiał na tej ścianie. Nasz ojciec uważał, że obraz przetrwał, bo wygląd Matki Boskiej stylistycznie nawiązywał do ikony — wspomina Karolina. — Gdy Magda zrobiła remont i postanowiła go nie wieszać, ojciec powiedział, że jak obrazu nie będzie, to on nie przyjedzie. I obraz wisi do dziś.

Karolina: — Gdy nasz ojciec wrócił z wojny w 1947 roku, powstawiał szyby, i cała trójka, która została: on, jego mama i brat, z Torunia przenieśli się tutaj. Otworzyli księgarnię. Z 3 córek i 4 synów Samulowskich przeżyły wszystkie córki, 3 synowie zostali zabici, jeden zmarł na gruźlicę. To był dom dziadków, nie naszego ojca, ale spędzał tu wszystkie wakacje.

Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska prezentują portret wywieszony przez pradziadka Andrzeja Samulowskiego. Fot. Newsbar.pl
Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska prezentują sztandar wywieszony przez pradziadka Andrzeja Samulowskiego. Fot. Newsbar.pl

Panie Karolina i Magdalena wyjmują chyba jedną z najważniejszych pamiątek: sztandar. Jest ogromny, malowany na materiale, który przez 98 lat stracił kolor. Kto go namalował? Z listu jednej z córek wynika, że Samulowski sprowadził sztandar od swojej córki Walerii Lewandowskiej z Tczewa, bo Polacy spodziewali się wejścia wojsk polskich i „Tatko” chciał ich przywitać polską chorągwią. Gdy wojska nie przyszły z pomocą, Samulowski powiesił go na domu jako symbol polskości.

— Artysta malarz Andrzej Samulowski powiedział mi, że ten sztandar w czasie wojny przechowała jego ciotka Bronisława Samulowska. Był bardzo przywiązany do pamiątek po dziadku, przecież odziedziczył imię i historię dziadka. Później stworzył izbę pamięci, gdzie prezentował m.in. sztandar w gablocie i inne dokumenty związane z „Gazetą Olsztyńska”. Pamiętam, że Andrzej był szczęśliwy, że taka pamiątka się zachowała — opowiada Krystyna Koziełło-Poklewska, historyk sztuki.

Fot. Newsbar.pl
Fot. Newsbar.pl

Pani Magdalena: — Nasz ojciec kiedyś powiedział: „Nie wyobrażacie sobie, jakim wyczynem było wywieszenie tego sztandaru w czasie plebiscytu.”

Potwierdza to dr Jan Chłosta, znawca historii regionu: — Była to odwaga najwyższej miary. To było charakterystyczne dla Andrzeja Samulowskiego, nietuzinkowego człowieka. To był jego dom, jego terytorium i chciał zademonstrować swoją polskość. Tymczasem bojówki niemieckie były bezwzględne, nie zważały na nic. Dużo ryzykował.

Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska przy popiersiu Andrzeja Samulowskiego dłuta Bolesława Marschala. Fot. Newsbar.pl
Magdalena Samulowska (z lewej) i Karolina Samulowska-Wyrzykowska przy popiersiu Andrzeja Samulowskiego dłuta Bolesława Marschalla. Fot. Newsbar.pl

Przed domem Samulowskich stoi popiersie jego pierwszego gospodarza. — Powstało dzięki pomysłowi naszego ojca, to praca dłuta artysty rzeźbiarza Bolesława Marschalla. Nasz ojciec był tytanem pracy, pilnował, żeby pamiątki nie rozproszyły się. Dzięki jego inicjatywie powstały także publikacje dotyczące Andrzeja Samulowskiego. Zapraszał ludzi do izby pamiątek, by pokazać im wystawę. Nigdy nie epatował, nie było w tym przesady. Sztandar wywiózł do Olsztyna do swojej pracowni, zamknął izbę pamiątek. Teraz zastanawiamy się, jak pokazać zbiory po naszym pradziadku — mówi Magdalena.

 


 

98 lat temu na budynku polskiej księgarni w Gietrzwałdzie zawisł czerwony sztandar z polskim orłem, który rodzina Samulowskich do dzisiaj pieczołowicie przechowuje. Niżej zdjęcia z dawnej księgarni Andrzeja Samulowskiego w Gietrzwałdzie i zgromadzone pamiątki.