‘Gazeta Olsztyńska” ma nowego właściciela. Jarosławowi Tokarczykowi zabrakło determinacji Seweryna Pieniężnego. Sprzedał ją (95 procent), gdy nakład największego regionalnego dziennika spadł do poziomu przedwojennego, kiedy „GO” była jedynie głosem wołającej na puszczy polskiej mniejszości.

Promotor prezesa Tokarczyka, Austriak Franz Xavier Hirtreiter, który w połowie lat dziewięćdziesiątych kupił wydawnictwo obiecywał, że nie weźmie sobie „jede zlotówka”, że cały zysk zainwestuje w Olsztynie. Znudził się już po kilku latach. Dziś po mocarstwowych planach: stu tysiącach nakładu, dwudziestu oddziałach w powiatach, mutacjach terenowych, więcej niż setce dziennikarzy i redaktorów, jacy w ciągu dwudziestu kilku lat przewinęli się przez pismo, został tylko słup ogłoszeniowy.

W Niemczech, Anglii, papierowe gazety mają się całkiem dobrze, te wielkie utrzymują milionowe nakłady, bronią się i lokalne. Czym? To banał – lokalną informacją!

Historia upadku „Gazety Olsztyńskiej” to temat dla prasoznawców. Powszechne przekonanie, że prasa papierowa nie ma przyszłości, a przed Internetem nic nie ucieknie, jest tylko wykrętem, usprawiedliwieniem zaniedbań. W ten sposób przecież kino, zabijało kiedyś teatr, telewizja, radio, płyty kompaktowe, czarne krążki winyli itd. W Niemczech, Anglii, papierowe gazety mają się całkiem dobrze, te wielkie utrzymują milionowe nakłady, bronią się i lokalne. Czym? To banał – lokalną informacją! By ją jednak mieć, sieć lokalnych informatorów należy zwiększać, a nie zmniejszać. Nawet najbardziej zaprzyjaźniony rzecznik prasowy dzielnej straży pożarnej tego nie zastąpi.

Dość gderania, zbyt wielu z nas, w ten czy inny sposób związanych było z „Gazetą Olsztyńską” i może być posądzonych o brak obiektywizmu. Ci co dotąd przy niej wytrwali pracują zdalnie, trzymani są na dystans. Tak zresztą jak czytelnicy. „Ich gazeta” dotąd nie poinformowała przecież o zmianie właściciela. 135 lat temu – do tej tradycji wszyscy mniej lub bardziej uprawnieni właściciele tytułu zawsze chętnie się odwoływali – pierwszy (przedrukowywany także w tym roku) numer „Gazety Olsztyńskiej” zaczynał się od artykułu „Do Czytelników”.

Dziś to nieistotne, na oko widać, że o co innego toczy się gra. Słowo „propaganda” wszyscy starają się omijać, lecz to nie informacja, nie chęć kształtowania opinii, jest obecnie celem mediów. Co wspólnego z wydawaniem gazety może mieć bowiem Andrzej Senkowski i jego centrum logistyczne w Wólce Kosowskiej pod Warszawą? Co skierowało go akurat w nasze strony i jak długo przy swej nowej miłości wytrzyma? W jaki sposób chce z „Gazety Olsztyńskiej” zrobić największy dziennik regionalny i sprawić, że będzie on niezależny?

Prawdopodobnie uczestniczymy w pogrzebie. Trup jest całkowicie niezależny.

Stanisław Brzozowski