Od zawsze wiadomo, że dobre drogi są motorem rozwoju, postępu i cywilizacji. W ostatnich latach zbudowano w Polsce kilka tysięcy kilometrów autostrad i dróg ekspresowych, które w znaczący sposób przyczyniają się do wzrostu produktu krajowego brutto. W ocenie ekonomistów nowoczesne szlaki komunikacyjne podnoszą PKB przynajmniej o 0,5 proc. generując wartość dodaną w różnych sektorach gospodarki. Innymi słowy, gdyby nie było szybkich dróg cofnęlibyśmy się do epoki PRL-u.

I oto na Mazurach działacze różnych organizacji, nie tylko ekologicznych, sprzeciwiają się rozbudowie tzw. szesnastki, drogi będącej gospodarczym kręgosłupem województwa, łączącej Grudziądz z granicą polsko – litewską. Twierdzą, że czteropasmowa droga ekspresowa pomiędzy Mrągowem, a Ełkiem zabije przyrodę Mazur i doprowadzi do „wysiedleń, bezrobocia i biedy”. Działacze nie chcą czteropasmówki, a „remontów i modernizacji istniejących dróg. Takie rozwiązanie w pełni zaspokoi potrzeby regionu i turystów, którzy przyjeżdżają tu co roku w poszukiwaniu ciszy i kontaktu z przyrodą” – czytamy w materiałach rozprowadzanych przez protestujących.

Argumenty o rzekomej katastrofie ekologicznej zawsze pobudzają wyobraźnie i emocje. Rzecz jednak w tym, że są one nieprawdziwe, bo szybkie drogi zmniejszają emisję spalin, liczbę kolizji i wypadków także z udziałem zwierząt, a mosty nad jeziorami stają się dodatkową atrakcją turystyczną. To właśnie obecny stan dróg przyczynia się do degradacji mazurskiej przyrody poprzez samochodowe zatłoczenie, hałas, spaliny, korki, ofiary śmiertelne. Warto przy takich rozważaniach na chwilę odwrócić rozumowanie i zastanowić się co by było, gdyby nie było czteropasmowego połączenia Olsztyna z Trójmiastem. To nie było tak dawno, przejazd wyglądał tak: pięć godzin jazdy w nieustannych korkach. Teraz przejazd trwa poniżej dwóch godzin w luksusowych warunkach. A przyroda ma się tylko lepiej.

nie można przez pryzmat utraconych korzyści torpedować rozwoju cywilizacyjnego regionu

Więc o co chodzi działaczom sprzeciwiającym się czteropasmówce przez Mazury? Większość ludzi ma tendencję do zachowywania status quo. Nie chcą zmian, zwłaszcza wtedy, gdy naruszają one interesy ekonomiczne zainteresowanych. Protestujący – nie bez racji – obawiają się, że szybka droga odetnie ich od przejeżdżających turystów, że ich sklepiki, restauracje i gospody stracą klientów, a gospodarstwa agroturystyczne noclegowiczów. Nawet jeśli tak miałoby być, nie można przez pryzmat utraconych korzyści torpedować rozwoju cywilizacyjnego regionu. Lepiej już teraz, wspólnie z władzami samorządowymi, rozpocząć prace nad projektami aktywizującymi „poszkodowane” miejscowości, niż tracić siły na protesty. Na rozwój pomysłowej turystyki pieniądze z pewnością się znajdą. Lepiej działać lepiej… /kel/