Niby prosta rzecz; starasz się czegoś ważnego lub interesującego dowiedzieć, pokazujesz to bądź ubierasz w słowa i sprzedajesz, jeśli znajdzie się chętna redakcja. Jeśli nie, możesz próbować sam, choć szansę na przebicie mają tylko nieliczne wpisy, tweety, tik-toki, podkasty, czy coś, co objawi się dopiero jutro. Medialny szum to wielki kociokwik. Każdy może być dziś dziennikarzem, wszyscy czują się oczywiście wolni i niezależni. Również świnie i grafomani. Ci co, jak kraj szeroki, barykadują się teraz w gabinetach naczelnych redaktorów i czekają na kopa w d.

Dziennikarskim kurwom, krzykliwym w stroju i mocnym w gębie, tupetu nigdy nie zabraknie, na ich odwieczną ofertę zawsze znajdą się amatorzy

Publiczne media, publikatory. Zbyt często kojarzą się z najstarszym publicznym zawodem, zajęciami których rola sprowadza się do sprzedajności. Wypinającej się na ludzi w wystawowych oknach, lub trąbiącej na rynkach miast. Dziennikarskim kurwom, krzykliwym w stroju i mocnym w gębie, tupetu nigdy nie zabraknie, na ich odwieczną ofertę zawsze znajdą się amatorzy. Żeby sprostać ich gustom nie trzeba nawet minimum klas, czyli reporterskiego stażu w dziale miejskim.

Są tacy, co nawet tego się nie nauczyli i tylko udają. Gorsi są ci, co niby potrafią lecz gwałcąc poczucie inteligencji swoich odbiorców z miedzianym czołem grzeszą przeciw Duchowi Świętemu. Dla nich nie ma odpuszczenia. Czyny i zamiary każdego z nas na bieżąco co spisywane w księdze życia. Dziennikarze są w gorszej sytuacji, ich dorobek… został już opublikowany. O ten dorobek należy pytać dzisiejszych kandydatów do niezależności, z niego spowiadać piewców wolności mediów.

Kto, co, gdzie, kiedy, dlaczego i jak? – takie jest abecadło  informacji. Od dziennikarzy, fakty! Musimy je rozgryźć własnym rozumem.  Fakty i jak najmniejsza liczba przymiotników, zwłaszcza podbijających bębenka, opakowanych w dumne sztandary. Lepiej się pod nimi maszeruje, zawsze jednak gorzej myśli. To wtedy pojawiają się zastępcze epitety. Z jednej strony TVPiS,  z drugiej „banda rudego”, z trzeciej nawet „rosyjsko-niemieckie kondominium pod żydowskim zarządem”, czyli dookoła Wojtek.

Mediów przybywa, szeroką rzeką internetu spłynie każde gówno, wszyscy jesteśmy ufafrani. Publiczna telewizja, nawet jeśli przy zmienionych dekoracjach błyskawicznie uzyska wymarzoną niezależność BBC i glejt na rzetelność, nie uchroni nas przed tym. Wcale nie trzeba o nią walczyć, tym bardziej bronić. Najlepiej wyrzucić telewizor i… pójdźmy wszyscy do stajenki!

bs