-3 C
Olsztyn
19 marca 2024
reklama

Paweł Reszka: wiele obozów Zagłady było przekopywanych
P

13 listopada 2019 r. nakładem Wydawnictwa Agora ukazała się książka Pawła Piotra Reszki “Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota” o wieloletnim procederze rozkopywania mogił pomordowanych w Bełżcu i Sobiborze w poszukiwaniu “żydowskiego złota”. To nie były incydenty, ale proceder, który, niemal na masową skalę, trwał przez lata.

“Na Icki” chodzili ojcowie i synowie, sąsiedzi, mężczyźni, kobiety i dzieci. Prochy zmieszane z ziemią przepłukiwali w rzece lub specjalnie wykopanych dołach, tzw. płuczkach. Paweł Piotr Reszka, laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej nowej książce zbiera głosy układające się w przerażającą opowieść o zobojętnieniu, które pozwala traktować masowe mogiły jak złotonośne pola. Nie osądza jednak, lecz szuka odpowiedzi na pytania: jak to możliwe, że po Zagładzie mogła przyjść „gorączka złota”, co kierowało kopaczami i co dzisiaj myślą o tym ich potomkowie.

Paweł Reszka. Fot. Newsbar.pl
Paweł Reszka. Fot. Newsbar.pl

W teatrze im. St. Jaracza w Olsztynie odbyło się spotkanie (25 stycznia 2020 r.) z autorem książki. Poniżej fragmenty wypowiedzi reportażysty.

Skończyłem historię, ale o kopaczach nie wiedziałem nic. O tym się może i mówiło, ale nie wpisywało się w obowiązującą narrację. Wiele obozów było rozkopywanych: Treblinka, Auschwitz, Majdanek, Sobibór. W czasach PRL trochę pisały o tym media, informacje prasowe zamieszczam w książce, ale to były wzmianki. W powszechnej świadomości o kopaczach niewiele było wiadomo.

Podczas zbierania materiałów do książki zamieszkałem na kilka tygodni w Bełżcu. Chodziłem, wyszukiwałem ludzi, którzy sami kopali, lub znali relację kopaczy. Same niesamowite historie. Musiałem w rozmowach być bardzo ostrożny, żeby ludzie się otworzyli. Już pierwszego dnia trafiłem do pana Edmunda, który po wojnie kopał doły w poszukiwaniu żydowskiego złota. Mówił o tym bez szukania usprawiedliwienia. -No wie pan jak to młody człowiek – mówił – chciałem się napić, ubrać, lepiej żyć. W pewnym momencie do rozmowy włączyła się córka mówiąc, że pierścionek mamy też został wykopany w Bełżcu. Pan Edmund wiele mi powiedział i skierował do innych osób, które albo same kopały, albo dużo na ten temat wiedziały.

Moi rozmówcy w większości dość chłodno podchodzili do tamtych wydarzeń. Gdyby nie oni, to inni by kopali – mówili. Gdy pytałem czy to był grzech? Trudno powiedzieć – odpowiadali.  Obowiązywała pewna gradacja postępowania. Np. chodzenie po obozie i poszukiwanie przedmiotów było dopuszczalne. Kopanie w tzw żużlu czyli prochach pomordowanych też. Ale odkopywanie zwłok i poszukiwanie w nich złota – już nie. Bardzo często słyszałem tłumaczenia, że chodzili kopać z biedy, żeby wykarmić rodzinę, coś kupić do domu. Ale wiele osób nie musiało tego robić, a jednak chodzili. Także dlatego, że można było, bo to była ziemia niczyja, nie miała właściciela. I nie był to cmentarz.

Inne historie