Jacek Wach
Jacek Wach

– Muszę się bronić przed dowodami, które dotyczą zupełnie innej osoby. Czy prokuratura oskarża mnie o zabójstwo Tomasza S. czy Zdzisława K.? A może o podwójne zabójstwo?  Jak się mam bronić, kiedy nie został określony precyzyjnie przedmiot zarzutu – mówił w sądzie Jacek W.  Jego sprawa, która  już przeszła do historii polskiej kryminalistyki, ciągle pozostaje w zawieszeniu. Taką decyzję podjął 24 lipca Sąd Okręgowy w Olsztynie.

Sąd zawiesił proces do czasu zakończenia postępowania toczącego się w  Prokuraturze Okręgowej w Lublinie.  Wyjaśnia ona okoliczności śmierci mężczyzny, którego ciało w 1999 roku wyłowiono we fragmentach z Jeziora Plusznego, ale także – ponownie – okoliczności śmierci Tomasza S. Bo od 2014 roku wiadomo, że corpus delicti w sprawie, w której  na dożywocie prawomocnie skazany został Jacek Wach, był nie ten.  Prawdziwe miejsce pochowania biznesmana wskazał po latach jeden z uczestników „krwawej rzeźni nad jeziorem” Wiesław S. Napisał do olsztyńskiej prokuratury z zamkniętego zakładu psychiatrycznego, gdzie jako osoba niepoczytalna przebywa od kilkunastu lat. Jego rewelacje okazały się jednak prawdziwe. Po ich  potwierdzeniu Sąd Najwyższy uchylił wyrok w stosunku do Jacka Wacha i nakazał wznowienie procesu.

Nie rozpoczął się on już po raz kolejny. Sąd Okręgowy w Olsztynie, który raz już zwracał sprawę prokuraturze, nadal nie chce jej wyręczać i czeka na koniec zamieszania z pomylonymi zwłokami. Kiedy w czerwcu 1999 roku, w reklamówkach ze świętym Mikołajem, wyłowiono z Jeziora Plusznego fragmenty ludzkich zwłok zidentyfikowane zostały one – jak dziś wiadomo mylnie – jako ciało Tomasza S. Miał on być wcześniej więziony w żelaznej klatce dla psów i torturowany, a potem dwoma strzałami zabity przez Jacka Wacha. Taki miał być finał „biznesowych” porachunków z Suwałk, w wyniku których (po wybuchu bomby pod samochodem) wcześniej stracił nogę zleceniodawca porwania i zabójstwa. Prokuratura ciągle oskarża Jacka Wacha o to zabójstwo, wcześniejsze porwanie i przetrzymywanie, choć co do opisu czynu kategoryczna już nie jest.

Kiedy bowiem w 2014 pod Stawigudą odkopano prawdziwe ciało ofiary okazało się, że nie miało ono ran postrzałowych. Natomiast fragmenty wyłowione z jeziora prawdopodobnie należą do Zdzisława K. ps. „Bocian”, mężczyzny wiązanego z zabójstwem w lutym 1995 na ulicy Kanta w Olsztynie, które rozpoczęło krwawą wojnę między gangami, ale nie suwalskimi, lecz olsztyńskimi.

Jacek Wach (lat 63) w sądzie występuje z otwartą przyłbicą i jest pewny swojego uniewinnienia. 24 lipca olsztyński sąd odrzucił jednak najdalej idący wniosek jego obrońcy, by sprawę w ogóle umorzyć. Jacek Wach od siebie ponowił wniosek o wyłączenie ze sprawy oskarżającego go prokuratora z Białegostoku. Poinformował dodatkowo sąd, że 21 lipca złożył w biurze podawczym Prokuratury Okręgowej w Olsztynie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez śledczych, którzy zajmowali się jego sprawą.

Z dożywotniego wyroku (Sądu Okręgowego w Suwałkach z 2003 roku, potwierdzonego w zasadniczych rozstrzygnięciach przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku w roku 2004) Jacek Wach odsiedział 15 lat. Zaliczone mu one zostały na poczet kary łącznej za trzy ostatnie prawomocne wyroki (m.in. za włamania w warunkach wielokrotnej recydywy i kradzieże samochodów) na jakie mężczyzna, który w konflikt z prawem podpał już jako nastolatek, został skazany. W październiku 2015 Jacek Wach wyszedł na wolność z Zakładu Karnego w Kamińsku. Obecnie prowadzi własną działalność „w zakresie porad prawnych i awaryjnego otwierania zamków”.  Jak podaje, nie ma z tego większych dochodów.

Stanisław Brzozowski

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz