Wystąpienie Donalda Tuska na konwencji Platformy Obywatelskiej w Płońsku, 18 września 2021 r.

 

Panie burmistrzu, bardzo dziękuję za płońską gościnność i za powitanie chlebem. To bardzo poruszający dla każdego moment. Chleb jest symbolem dobrobytu, bezpieczeństwa. Czując zapach chleba, człowiek myśli od razu o swoim rodzinnym miejscu, o Płońsku, o Sopocie, o Warszawie, o rodzinnej wiosce. Mnie zapach chleba zawsze będzie się też kojarzył z moją mamą, bo ciągle pamiętam, jak nakreślała znak krzyża na bochenku, zanim go rozkroiła.

Z mojej młodości pamiętam też rok dość ciężkiej pracy w gdańskiej piekarni, byłem sprzedawcą pieczywa, więc nawąchałem się chleba. Dobrze mieć w życiorysie taką chwilę, kiedy ci się urodzi syn i musisz popracować w kilku miejscach na kilku etatach, żeby przetrwać do pierwszego. Warto mieć to doświadczenie w głowie i w pamięci.

A kiedy bierzesz z rąk burmistrza Płońska ten bochen chleba, to warto pamiętać też, ile pracy, czasu, wysiłku, dobrej woli, czasami szczęścia kosztuje każdego z nas w Polsce, w każdej polskiej wsi, w małym mieście, średnim i dużym – żeby ten polski chleb wyrósł i był dostępny dla każdego mieszkańca i każdej mieszkanki Polski.

Spojrzałem też na tę wymowną ścianę z flagami. To też jest przecież symboliczny zestaw barw, kolorów. Jesteśmy w pierwszej kolejności Polakami, wiemy, co to znaczy być polskim patriotą. Ale wiemy też, co znaczy miłość do małej, lokalnej ojczyzny. Wiemy, że nie ma nieważnego miejsca w Polsce, że nie ma nieważnego człowieka. I wiemy, co znaczy być Europejczykiem. Być Europejczykiem, być Polakiem, być mieszkańcem Płońska, być mieszkańcem polskiej wsi – tu się nic nie kłóci. Powiem więcej. Dzisiaj polski patriotyzm, prawdziwa miłość do małej ojczyzny oznacza także wielkie zadanie utrzymania Polski w Unii Europejskiej.

My jako Platforma Obywatelska właśnie po to jesteśmy tu, w Płońsku i w swoich wsiach, miasteczkach, miastach, w stolicy, żeby bronić interesów Polski, żeby bronić interesów Płońska i innych 800 burmistrzowskich miast i ponad stu miast prezydenckich. I żeby bronić Europy w Polsce i Polski w Europie.

Jest wśród nas młody człowiek, którego zaprosiłem po spotkaniu w Olsztynie, na sławnym już Campusie. To Paweł Linke z Kościana. Nie wiem, czy pamiętacie jego bardzo mądre pytanie i moją nie najlepszą, szczerze powiedziawszy, odpowiedź: co macie zamiar zrobić, żeby młodzi ludzie nie opuszczali małego polskiego miasta, żeby nie szukali szczęścia i satysfakcji w większym mieście albo poza granicami ojczyzny? I ja odpowiedziałem to, co mi leżało na sercu – że trzeba kochać własną małą ojczyznę. To były szczere słowa, ale usłyszałem, że przecież to nie jest odpowiedź na pytanie, co możemy zrobić wspólnie, żeby uczynić każdą miejscowość w Polsce miejscem atrakcyjnym do życia dla ludzi.

Odpowiedź, ta szczera, uczciwa, brzmi tak, że być może nie wszędzie to się da zrobić, ale jest wiele pomysłów na to, co musimy wszyscy zrobić, żeby w Polsce było jak najwięcej takich miejsc, gdzie chce się żyć, gdzie się chce realizować własne ambicje, i żeby te miejsca nie zależały od wielkości miasta.

Jest przede wszystkim jedna zasada: o atrakcyjności danego miejsca będą przede wszystkim decydowali ludzie, którzy w nim mieszkają, jeśli mają w swoich rękach pieniądze i kompetencje. Jeśli tych pieniędzy i kompetencji nie zabiera im władza centralna, która ma własne pomysły, które nikomu jakoś nie pasują. Władza, która te pieniądze i te kompetencje coraz częściej wykorzystuje przeciwko takim miejscom jak Płońsk i przeciwko takim ludziom jak burmistrz Płońska i jego mieszkańcy. To jest warunek wstępny i absolutnie niezbędny. Trzeba umieć znaleźć właściwy klucz do każdego miasteczka, do każdego miasta, a tego nie zrobi premier ani rząd centralny. To może zrobić wyłącznie lokalna społeczność, lokalny samorząd. Ale do tego potrzebne są właśnie pieniądze i kompetencje.

My dzisiaj słyszymy od rządzących, że głównym celem – no, może nie celem, ale głównym skutkiem ich propozycji – jest ubezwłasnowolnienie samorządu, odebranie mu autonomicznych źródeł dochodu, a przynajmniej zredukowanie ich. I oczywiście odebranie kompetencji.

To, że małe miasteczko może być miejscem atrakcyjnym, zależy w dużej mierze od tego, jak wygląda codzienne życie. To jest oczywiście kwestia transportu. W ciągu tych naszych ośmiu lat tutaj dużo udało się zrobić, żeby Polska już była elementarnie połączona, nie tylko autostradami, ale także siecią dróg lokalnych. Ale nie oszukujmy się, w Polsce ciągle jest bardzo wiele miejsc, gdzie trzeba zadbać o zupełnie fundamentalne potrzeby. Nawet takie jak kanalizacja czy wodociągi. Ale do tego też są potrzebne środki i kompetencje w rękach miejscowych.

Chodzi też o atrakcyjną ofertę kulturalną i przede wszystkim edukacyjną. W czasie pandemii szybko uczyliśmy się, że dzięki rewolucji technologicznej, której symbolem stał się internet i komputer, poziom edukacji nie musi zależeć od miejsca zamieszkania. Internet wszystkiego oczywiście nie załatwi, ale trzeba zmusić władzę centralną, ktokolwiek rządzi, do tego, aby ten internet służył dobrym rzeczom, dobrym sprawom, na przykład dobrej edukacji, także na poziomie małego i średniego miasta.

Jeśli chodzi o takie usługi jak służba zdrowia, nie możemy nawet dopuścić myśli – ani stosować takich argumentów, bo będziemy źle zrozumiani – że są jakieś miejsca w Polsce, które nie zasługują na wysoko kwalifikowaną kadrę i dobrze przygotowaną infrastrukturę medyczną. Nie ma takiego miejsca w Polsce, gdzie kobieta nie miałaby prawa dostępu do ginekologa, gdzie chore dziecko nie miałoby dostępu do pediatry, do szybkiej porady. I naszym zadaniem będzie ułatwienie tego dostępu.

Na świecie znane są już rozwiązania. Wystarczy przyjrzeć się niektórym państwom. Finlandia daje wiele dobrych przykładów, bo tam odległość między miejscowościami uczy władze i ludzi, co jest konieczne, żeby pokonać taką separację. I bardzo wiele usług, zarówno edukacyjnych, rozrywkowych, jak i zdrowotnych, może mieć charakter mobilny. Bardzo ważne jest, aby dana usługa mogła przyjechać do danego miasteczka albo żeby ktoś mógł trafić do pobliskiego centrum, pobliskiej przychodni, szpitala, tak żeby w sytuacji, w której człowiek znajduje się w jakimś kryzysie, w chorobie, odległość, miejsce zamieszkania nie brzmiały jak wyrok i przekleństwo. Żeby dostęp do tego, co oferuje dzisiejsza cywilizacja, był w Płońsku, w Warszawie, w Gdańsku, na dowolnej polskiej wsi jeśli nie identyczny, to porównywalny. To jest możliwe, tylko wymaga wysiłku, koncentracji i zrozumienia, że życie człowieka składa się z podstawowych potrzeb, jakimi są bezpieczeństwo i przewidywalność. To jest ten chleb, który dzisiaj dostałem od pana burmistrza.

Ja chcę wam powiedzieć, że trudno się wierzy władzy. Trudno mi jakoś uwierzyć premierowi, nie tylko dlatego, że znany jest z dużej wyobraźni – tutaj będę bardzo delikatny i nie będę już wracał do tych bajek o Pinokiu – ale jak pamiętacie, premier na pytanie o cenę chleba wykonał jakieś niezwykłe piruety, byle ominąć odpowiedź na to pytanie. To nie jest jakaś tragedia. Nie każdy ma w głowie ceny nawet podstawowych produktów, ale warto się szybko tego nauczyć.

W 2007 r. była przed wyborami parlamentarnymi debata z udziałem moim i prezesa Kaczyńskiego. Ja go wtedy też zapytałem, czy ma choćby zielone pojęcie, ile kosztuje chleb. Nie wiedział.

Nic się nie nauczyli. Mamy dzisiaj rok 2021. Premier polskiego rządu nie wie, ile kosztuje chleb, i nie chce wiedzieć. Może nie musi wiedzieć, może jest tak, jak to powiedział znany Europejczyk, poseł Marek Suski, pytany w jednej rozgłośni o cenę masła. Jeśli dobrze pamiętam, odpowiedział: mnie to nie interesuje. No, trudno o bardziej szczerą deklarację i jaśniejszą odpowiedź, gdzie ta władza ma ludzi, ich potrzeby, ich podstawowe lęki, ich niepokoje.

Kilka dni temu przeczytałem, że minister finansów – to jest jeden z tych ministrów, których ostrożna obecność w rządzie powoduje, że nikt nie pamięta, jak się nazywają – uznał za stosowne stwierdzić, że ludzie tak byli już zgłodniali zakupów, że są gotowi zaakceptować te bardzo wysokie ceny. I to mówi minister finansów! Przekonuje Polaków, że nie ma co się przejmować drożyzną, bo tak naprawdę są na to gotowi. A może w ogóle tego chcieli, żeby na przykład ceny chleba – tu informuję premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego – w ciągu ostatnich czterech lat wzrosły o 50 proc.

Jest jakaś taka reguła, że zawsze kiedy oni są pytani o ceny chleba – to jest z reguły pod koniec ich rządów – nie wiedzą, ile ten chleb kosztuje. Ale jest jeszcze ciekawsza reguła: zawsze kiedy oni rządzą, jedną z najbardziej oczywistych konsekwencji tych rządów jest to, że chleb bardzo drożeje.

Teraz przechodzę do istoty rzeczy, do tego, o czym myślą ludzie w Płońsku albo w tych miejscach, które odwiedziłem po swoim powrocie z Brukseli. Byłem oczywiście też w dużych miastach, w których łatwiej być może przekonywać ludzi do naszych poglądów – w Szczecinie, w moim Gdańsku, Olsztynie, w Warszawie. Byłem w Goleniowie, byłem w Olecku, byłem w Nakle, Gołdapi, w Ełku, w Sejnach, w Goniądzu, dzisiaj w Płońsku – i ludzie wszędzie mają te same czy bardzo podobne ambicje, aspiracje, boją się podobnych rzeczy. Mają pretensje mniej więcej o to samo do władzy i też do opozycji.

Powiedziałem, że tej konwencji nie będzie w Warszawie – partie tradycyjnie urządzają tego typu spotkania w stolicy – ale że pojedziemy do Płońska, żebyśmy tutaj, w Płońsku, zrobili rachunek sumienia. Polityka to nie są baloniki, fajerwerki, piękne wnętrza, to nie są studia telewizyjne i kawiarnie wielkiego miasta. Prawdziwa polityka to jest chęć, zdolność zrozumienia i współdziałania z ludźmi, kiedy nie mają powodu do radości. Nie mają satysfakcji z tego, co robi władza, ale też opozycja.

Polityka to jest ciężka robota. Trzeba sobie łapy ubrudzić w ziemi, żeby zrozumieć i żeby naprawdę przekonać do siebie tych wszystkich, dla których codzienne życie też bywa ciężką harówą. Trzeba zrozumieć, co znaczy słowo „empatia”. Bo ja nie zawsze widzę, żeby w polskiej polityce to słowo znaczyło to, co naprawdę ze sobą niesie.

Empatia to znaczy czuć to, co czują ci, z którymi chcemy współpracować. Z którymi jesteśmy jakoś obok, a powinniśmy być razem, jeśli chcemy wygrywać wybory. A właśnie w Olecku jeden pan podszedł do mnie i powiedział tak: oni orżną ludzi, zarżną gospodarkę, wyrżną lasy, chyba że przerżną wybory.

Ja bym bardzo was namawiał, żebyście poważnie potraktowali jego słowa, bo to jest tak naprawdę bardzo serio wskazanie. Polityka też musi stać się wreszcie bardzo serio. Te litery – PO, Platforma Obywatelska – muszą znowu, tak jak kiedyś, znaczyć „pełna odpowiedzialność”. Gotów jestem błagać was wszystkich o to. Jesteście odpowiedzialni za nadzieje i lęki Polaków, nie za swoje kariery!

Ja rozumiem tę potrzebę: jest kamera, chcę powiedzieć coś atrakcyjnego. Jest jakieś zdarzenie – chcę błysnąć, chcę się pokazać, chcę być zauważony. Rozumiem, sam kiedyś też myślałem, że to jest istota polityki: właśnie tak się popisać, że się ma coś fajnego, ciekawego, ekstrawaganckiego do powiedzenia. Ale prawdziwa polityka to polityka odpowiedzialności za ludzi, za to, co się mówi, za to, co się robi. Prawdziwa polityka to jest też wola i wiara we własną wygraną, to znaczy wiara w to, że jesteśmy w stanie reprezentować emocje, interesy większości, a nie mniejszości.

Tak jak mówiłem już o celach i skutkach. Ktoś z tej władzy mówił, że będzie milion mieszkań, a wyszło mieszkanie za milion. Drobna różnica, wydawałoby się. Ale nie o grę słów tu chodzi, tylko o to, że polityka to odpowiedzialność za skutki swojego działania, a nie za intencje. Ja wiem, jakimi jesteście ludźmi. Znam was prawie wszystkich, tych najmłodszych trochę mniej, bo przez chwilę mnie tu nie było. Wiem, że macie dobrą wolę, że macie wyłącznie dobre intencje, ale proszę, zrozumcie, że jesteście odpowiedzialni w sensie politycznym, a ta etyka odpowiedzialności mówi o tym, że trzeba rozumieć wszystkie skutki, także te dalekosiężne, swoich działań, swoich manifestacji, swojej ekspresji. Przecież wiecie, o czym mówię.

W ostatnich dwóch miesiącach miałem wrażenie, że Platforma to zbiór kapitalnych ludzi, z których prawie każdy ma pomysł na to, jak Platforma ma się zachować i co Polakom jest potrzebne. To jest piękne, aż mi serce rosło, gdy widziałem nasze odważne koleżanki i odważnych kolegów w różnych akcjach. Ale my jesteśmy po to, żeby wygrać wybory, bo tu chodzi o naprawdę śmiertelnie ważną sprawę. Nie o jednorazową nagrodę, że ktoś w jakiejś przychylnej nam gazecie napisze fajny, entuzjastyczny artykuł o kimś, kto ma wielkie serce, jest bardzo zaangażowany, tylko że nie do końca zdaje sobie sprawę ze skutków swojego zaangażowania.

Ja nazwę rzecz po imieniu, bo nie pozwolę żebyśmy zmarnowali tę energię, którą na nowo zaczęliśmy budować od kilku miesięcy. Chcę wam powiedzieć – i ja to wiem, rzadko zdarza się tak stuprocentowa zgodność między tym, co mam w sercu, co mam w umyśle i co wynika z badań – otóż, Polacy, kiedy pada słowo „granica”, kiedy pada słowo „terytorium”, „państwo polskie”, trzymają kciuki za swoją Straż Graniczną i za żołnierzy. Zrozumcie to.

Mówię o tym nie po to, żeby przekreślić tę dobrą energię i gotowość niesienia pomocy. W ogóle to jest istota naszego życia, to jest istota chrześcijaństwa, a większość z nas to przecież chrześcijanie, tu w ogóle nie ma o czym dyskutować. Ale istnieje wymiar polityczny naszych działań i istnieje coś takiego jak katalog pierwszych potrzeb, takich dziesięć przykazań dojrzałej, prawdziwej polityki. Pamiętajcie: zawsze na pierwszym miejscu polityk odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo obywateli, za ich wolność, bezpieczeństwo i niepodległość swojego państwa. Nie było inaczej i nie będzie inaczej.

Nie mówiłbym tego, gdybym nie wiedział, że wy to nie tylko dobrze rozumiecie, ale też jesteście gwarantami tego, że Polska może być bezpieczna. Że jak wygracie wybory, to będziemy znowu dumni z tego, jak zachowuje się polskie wojsko. Jeśli zabierzemy władzę tym, którzy dzisiaj upokarzają ludzi w mundurach, upokarzają nas wszystkich, kiedy widzimy, co robią, jakie rozkazy wydają, jak dezorganizują polskie służby mundurowe. Jak każdego dnia wsączają w nasze serca i umysły lęk.

Niedawno w rodzinie miałem miłą bardzo uroczystość, chrzest, później chrzciny i jak się domyślacie, było dużo ludzi z kilku rodzin. Wszyscy bez wyjątku trzymają za mnie kciuki, włącznie z księdzem, życzą nam wszystkiego najlepszego, głosują na Platformę, są katolikami prawie wszyscy – i nie chcą być opiłowani. Sławek się nie pogniewa, znamy się tyle lat, wiem, jak serdecznym i mądrym jest człowiekiem, i ze względu na naszą długoletnią przyjaźń pozwoliłem sobie użyć tego przykładu. To jest przykład, który dotyczy każdej i każdego z nas. Kiedy mówicie publicznie choćby jedno słowo, kiedy podejmujecie decyzje, będąc prezydentem miasta, posłem, senatorką, pamiętajcie, że Polacy oczekują od was powagi, odpowiedzialności, też czułości.

Naszym przeciwnikiem nie są instytucje, nie jest wojsko czy policja, tylko zła władza, która psuje te instytucje, która niszczy te służby. Naszym przeciwnikiem nie są katolicy, bo przecież…  Ludzie! My jesteśmy katolikami w dużej większości, no, nie wpadajmy w schizofrenię! To się nigdy ani przez minutę nie kłóciło z moim liberalizmem, pragnieniem wolności, pragnieniem nowoczesności. Nie widzę tam żadnej sprzeczności. Jak nie widzę sprzeczności między Europą a Płońskiem, tak nie widzę sprzeczności między wiarą a wolnością. Pamiętajmy też o tym, że potrzebna jest ta czułość i odpowiedzialność i też najzwyczajniejsza w świecie precyzja.

Na kogo dzisiaj my, Polacy, nie możemy wręcz patrzeć? Na biskupa, który chroni pedofilię w Kościele, na księdza, który buduje imperium finansowe za publiczne pieniądze. Tak, nie możemy patrzeć na byłego wiceministra, który kazał rzucać z helikoptera konfetti w czasie uroczystości służb mundurowych. Na nich nie możemy patrzeć. To im mówimy, te słynne słowa: „Mamy dość”. To ich ma dzisiaj dosyć większość Polaków, nawet jeśli jeszcze nie wiedzą, na kogo będą głosowali. To czegoś takiego wszyscy mają serdecznie dosyć. Pamiętajmy o tym, kto jest naszym przeciwnikiem.

Pamiętajmy o tym, że trzeba za wszelką cenę zmienić władzę w Polsce. Że jesteśmy odpowiedzialni za tę zmianę, po to, żeby Polacy i Polki znowu stali się dumnymi obywatelami wolnej ojczyzny, gdzie państwo działa na ich rzecz, a nie przeciwko nim. To jest możliwe. To jest naprawdę w zasięgu ręki, ale musimy dojrzeć ponownie jako formacja polityczna do tej wielkiej, politycznej odpowiedzialności za Polaków, a nie za jakiś własny pomysł.

Jako puentę pozostawiam rzecz najważniejszą, bo boję się, że znowu gdzieś umknie albo się zagubi w tej dość koszmarnej publicznej debacie w Polsce, gdzie co dwie godziny zmienia się temat, gdzie najgorsze polityczne przestępstwo, najgorsze polityczne łajdactwo tak łatwo przychodzi nam zapominać. Oni między innymi dlatego są tak bezkarni, pozwalają sobie na plucie Polakom w twarz swoim nepotyzmem, codzienną kradzieżą, kłamstwem, bo jakoś nikt nie jest w stanie zatrzymać się na dłużej, poważnie porozmawiać i podjąć poważną decyzję.

Zwracam się teraz nie do was, bo was nie muszę przekonywać, ale zwracam się naprawdę do wszystkich, którzy nas słuchają i oglądają:

PiS i Kaczyński chcą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Ja to wiem. Mnie się to nie wydaje.

Ja byłem świadkiem, uczestnikiem rozmów wiele, wiele lat temu, w których ta niechęć do naszego członkostwa w UE była wręcz manifestacyjna, w rozmowach tajnych, kuluarowych, prywatnych, w cztery oczy i publicznych. To nie może być zaskoczeniem dla nikogo. I nie możemy tego zlekceważyć, bo to może być prawdziwą, dziejową katastrofą dla Polski.

Wczoraj był 17 września. Na miłość Boga, ile jeszcze takich rocznic mamy sobie ufundować?! Rocznic tragedii narodowych, samotności, bezradności, bezsilności i politycznej głupoty przywódców naszego kraju? Dzisiaj Polska jest na granicy UE, w sensie dosłownym i politycznym.

Ja znam Kaczyńskiego i tę jego wężową politykę. Testowali przez ostatnich kilka tygodni niezwykle intensywnie, na ile mogą się jeszcze posunąć w tej strategii wyprowadzania Polski z Unii Europejskiej, przeprowadzili po prostu kolejny test.

„Okupacja Unii”, „Unia przygotowuje obozy koncentracyjne” – to pierwsze z brzegu cytaty z wypowiedzi polityków PiS. Jak Unia nie ustąpi, to podejmiemy drastyczne kroki wobec niej…

Oni mówią to serio. Uwierzcie mi. Nawet jeśli to jest według niektórych obserwatorów taka niegroźna paplanina, to ona robi spustoszenie w głowach ludzi. Wielka Brytania jest dzisiaj poza Unią Europejską, bo tam działali tacy sami goście, identyczni, oglądałem ich. Radek Sikorski też oglądał ich na co dzień, oni są jak jeden do jednego jak pisowcy, niczym się nie różnią. I tylko kwestią czasu było, kiedy przekonają połowę Brytyjczyków, że UE jest zła. A co ciekawsze, większość z nich tak naprawdę wcale nie chciała wyjścia z UE, bo jednak to są ludzie, którzy generalnie szanują praworządność, prawa człowieka, nie mają tego problemu z Unią, który ma Kaczyński.

Musimy wszyscy to wreszcie zobaczyć i zrozumieć: Unia Europejska w każdym wymiarze przeszkadza Kaczyńskiemu i PiS. Jedyne, co powstrzymuje ich przed nocnym głosowaniem za wyjściem Polski z UE, jest to, że widzą ciągle, iż 80 proc. Polaków woli być, niż nie być w Unii. Ale ciężko pracują, każdego dnia, każdego tygodnia, o każdej godzinie, żeby Polakom namieszać w głowach, obrzydzić im Unię i żeby w finale wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej.

Kiedy po tym, co ostatnio powiedzieli, okazało się, że przynajmniej część opinii publicznej zrozumiała, iż nie ma żartów, nagle pojawił się wysyp ich deklaracji, że kochają Unię Europejską. Ja znam ten sprytny sposób, bardzo typowy dla Kaczyńskiego: jedna uchwała, druga uchwała, wywiad w PAP, panika w szeregach: co myśmy zrobili? Za daleko pojechaliśmy, jeszcze Polacy zrozumieją… Jeszcze Polacy odszyfrują nasze kłamstwo i co wtedy?

Dzisiaj więc podejmują uchwałę za uchwałą, że chcą, żeby Polska była w Unii Europejskiej. Kłamią tak jak z uchwałami o nepotyzmie. Wiecie, jak łatwo zrobić uchwałę pisowską albo ustawę sejmową, żeby nie kraść – i dalej kraść? Bardzo łatwo. Właśnie dokładnie to zrobili.

Pan Kukiz uwierzył panu Kaczyńskiemu i jest zadowolony, że przegłosowano antykorupcyjną ustawę z tym malutkim, takim sprytnym, typowym dla Kaczyńskiego zdaniem, że to będzie działało, ale w przyszłości, kiedy oni już nie będą mieli władzy. Znaczy, chcą jeszcze te dwa lata wykorzystać bezkarnie, dlatego atakują sądy. I napisali to w ustawie, przeczytajcie to! Mówię do wszystkich ludzi w Polsce. Oni napisali antykorupcyjną ustawę dla pana Kukiza, który politycznie dał się przed chwilą skorumpować, i w tej ustawie zapisali, że korupcji nie będzie, ale dopiero, gdy oni stracą władzę… No, już bardziej na talerzu nie można tego wyłożyć.

Tylko przykro patrzeć, jak w sumie dorosły człowiek, poseł Kukiz, daje się aż na tak tandetne numery nabierać. Chociaż szczerze powiedziawszy, z niego taki parlamentarzysta jak z Kaczyńskiego rockandrollowiec.

Mam bardzo konkretną propozycję. Powtórzę jeszcze raz: wiem, że oni chcą i są w stanie wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że żeby wyprowadzić Polskę z UE, wystarczy de facto jedno głosowanie, takie klasyczne, właśnie o drugiej w nocy, gdzie wystarczy zwykła większość głosów. Nawet Kukiza do tego nie potrzebują, jeśli ten przez roztargnienie znowu wstrzyma się od głosu albo zagłosuje inaczej, niż pomyślał. Oni swoimi głosami, naprawdę, dowolnej nocy mogą nas wyprowadzić z Unii Europejskiej i wiemy, że tego chcą. Ale wmawiają wszystkim, że to nieprawda, że to nasze wymysły. Bo też zrozumieli, że mogą z tego powodu przegrać wybory, jeśli Polacy to pojmą.

Moja propozycja jest bardzo prosta, konkretna i zarówno jest testem na ich wiarygodność, jak i załatwia problem, o którym mówię. Otóż, można zmienić jeden prosty zapis w konstytucji. I nie mówię tutaj, żeby w konstytucji zapisać – bo były już takie postulaty – że jesteśmy na wieki wieków członkami UE. Okej, nie jestem aż tak radykalnym Europejczykiem. Ale jest artykuł 90, gdzie możemy i powinniśmy zapisać, że z UE można wyjść, jeśli opowiadająca się za tym większość parlamentarna będzie przynajmniej taka, jak była wtedy, kiedy do UE wchodziliśmy. A więc dwie trzecie. Naprawdę możemy w kilka tygodni uzgodnić i przeprowadzić to naprawdę bardzo proste przedsięwzięcie.

Prezesie Kaczyński, apeluję o to z Płońska, gdzie burmistrz powiedział, ile dała nam obecność w UE. I apel ten powinien popłynąć z każdego polskiego miasteczka, miasta, wielkiego miasta, z polskiej wsi, bo wszędzie tam nasza obecność w UE okazała się wielkim, narodowym interesem Polaków. Ten apel jest prosty i powinien płynąć zewsząd: proszę natychmiast zgodzić się na wspólne przedsięwzięcie – wystarczą do tego głosy wasze i nasze – jakim będzie drobna zmiana w konstytucji, która pozwoli uniknąć ryzyka, że o drugiej w nocy, dysponując de facto jedną trzecią poparcia głosujących, wyprowadzicie Polskę z UE. Jeśli się na to nie zgodzicie, to będę każdego dnia powtarzał, niczym starożytny mówca o Kartaginie: nie zgodzili się na tę drobną zmianę w konstytucji, bo wyprowadzają Polskę z UE. Bo chcą zniszczyć dorobek kilku pokoleń.

Pójdziemy do ludzi, dzisiaj jesteśmy w Płońsku, ale każdego dnia będziemy wszędzie tam, gdzie potrzebna jest nasza obecność. Nie w studiu telewizyjnym, nie w warszawskiej kawiarni. Nie dlatego, żeby to były nieważne miejsca, broń Panie Boże, w jednym i drugim miejscu też bywam, ale tam ludzie są już jakoś przekonani, przynajmniej jeśli chodzi o Unię Europejską.

Będziemy rozmawiać z ludźmi o tym, co naprawdę jest ich lękiem. Ludzie boją się, że władzy znowu coś wpadnie do głowy. Ludzie boją się chaosu, który każdego dnia w Polsce się potęguje. Ludzie boją się postępującej drożyzny. Ludzie boją się takiego syzyfowego losu, jaki ja pamiętam z młodości: pracujesz, pracujesz, zarabiasz, zaczynasz coraz lepiej zarabiać, już myślisz, że masz, że osiągnąłeś jakiś poziom – i znowu wszystko obraca się wniwecz, bo znowu jakaś głupia albo paskudna władza wszystko nam rozwala. I znowu od nowa.

O tym musimy rozmawiać każdego dnia. Nagrodą będzie ta rzecz najwspanialsza, nie fajny występ w telewizji, nie rozpoznawalność, nie lajki na Twitterze – sam je lubię, więc wiem, jakie to jest niemądre – tylko poważna rozmowa z ludźmi, która da największą nagrodę, a tą będzie wygrana.

Bądźcie w pełni odpowiedzialni, a wygracie te wybory i Polacy będą wam za to naprawdę wdzięczni. Zasłużycie na to.