Pięć województw wschodniej Polski szczyci się Green Velo – ścieżką rowerową długości prawie 2 tys. kilometrów.
Sprawdziliśmy Green Velo na odcinku od Braniewa do Pieniężna. Naszym zdaniem lipa. Nie ma żadnej profesjonalnej ścieżki rowerowej. Jest tylko oznakowany szlak prowadzący normalnymi drogami użyteczności publicznej, po których poruszają się samochody o różnym tonażu.
Zastosowano sztuczkę finansową. Ponieważ w funduszach europejskich nie było pieniędzy na lokalne inwestycje drogowe, więc władze samorządowe położyły asfalt wykorzystując szyld Green Velo. Tam gdzie asfaltu nie dało się położyć wysypano trakt grubym szutrem na którym już niejeden rowerzysta złapał gumę. Największą korzyść z Green Velo mają sami mieszkańcy, którzy mogą teraz w cywilizowany sposób dojechać do własnych gospodarstw.
Rowerzyści będą jednak zawiedzeni, bo muszą poruszać się po normalnych drogach na takich samych prawach jak ciężarówki, traktory i samochody osobowe. Oznakowanie drogi szyldem Green Velo i postawienie kilku plansz nie jest tym na co liczyli cykliści. Szkoda, że władze samorządowe nie wzięły przykładu z zaprzyjaźnionego Bornholmu.
Duńska wyspa postawiła na turystykę rowerową i czerpie z niej spore korzyści. Ścieżek rowerowych jest bardzo dużo, a wszystkie bezpieczne i dobrze utrzymane. Wokół wyspy prowadzi najważniejszy szlak komunikacyjny. Z drogi korzystają samochody osobowe i ciężarowe. Dla rowerzystów po obu stronach drogi wyznaczono bezpieczne ścieżki, które odróżniają się kolorem od pasa drogowego.