Oficyna Wydawnicza „Retman” wydała po latach „Dzieci Jerominów” Ernsta Wiecherta. Pół wieku temu pierwsze wydanie – Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1972, tłumaczenie Tadeusz Ostojski (t.1) Jerzy Ptaszyński (t.2) – okazało się sensacją. „Mazurska saga”, opowieść o Sowirogu nad Jeziorem Nidzkim i jego mieszkańcach stała się dla polskich czytelników prawdziwym odkryciem, jej gówna postać, Jons Ehrenreich Jeromin, ulubionym bohaterem literackim. Z powodu powieści Ernsta Wiecherta wiele osób głębiej zainteresowało się Mazurami, wiele postanowiło na Mazurach zamieszkać.

Wydawca i autor posłowia do nowego wydania, Waldemar Mierzwa uważa, że nieprzemijająca siła „Dzieci Jerominów” bierze się stąd, iż książka jest powrotem do baśniowej, szczęśliwej krainy dzieciństwa. Wiechert pisał swą powieść w czasie II wojny światowej, kiedy jego kraina dzieciństwa szła na zatracenie, zaś on sam, jako przeciwnik hitlerowskiego reżimu, skazany był na pisanie do szuflady. Mazury są miejscem, gdzie powieść się rozgrywa. Jezioro, piachy, drzewa odwiecznej puszczy opisane są z miłością, którą autor, syn leśnika z Piersławka koło Piecek, zachował na zawsze w sercu. To nie jest jednak powieść o ludzie mazurskim. Wiechert był Niemcem, w jego książce mieszkańcy Swoirogu mówią po niemiecku, można się tylko domyślać, że ci prawdziwi w domu posługiwali się mazurską gwarą. Sugerują to ich nazwiska: Schillak, Willimzik, Ollech, Ridzewski, Gischewski, Chuchollek coraz trudniejsze do odczytania na tym co pozostało z cmentarza w Sowirogu. Nazwisko Jeromin też zresztą można znaleźć na zapomnianych mazurskich cmentarzach.

Z powodu powieści Ernsta Wiecherta wiele osób głębiej zainteresowało się Mazurami, wiele postanowiło na Mazurach zamieszkać

Dla Waldemara Mierzwy „Dzieci Jerominów”, są przede wszystkim biblijnym sporem autora i jego bohaterów z Bogiem. Ernst Wiechert stracił w niego wiarę po tym, jak w 1938 roku został więźniem obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Po dwóch miesiącach wyszedł na wolność, naziści darowali mu życie, a nawet publikowali jego wcześniejsze powieści, on sam stał się jednak wewnętrznym emigrantem. Pisał „Dzieci Jerominów” stawiając Bogu zarzut, że pozwala na zło, które on zobaczył w Buchenwaldzie i którego wcześniej, już podczas I wojny światowej, doświadczył w piekle bitwy pod Verdun.

Premiera nowego wydania „Dzieci Jerominów” odbyła się 19 sierpnia w Dąbrównie. Tu mieszka wydawca, liczącej już kilkadziesiąt tomów, Mojej Biblioteki Mazurskiej, Waldemar Mierzwa, który swoje zdanie o powieście Ernsta Wiecherta zdecydował się zaprezentować w tamtejszym kościele ewangelicko-metodystycznym. Świątynia, wybudowana jako katolicka, od trzeciej dekady XVI wieku użytkowana jest przez protestantów. Zachowały się w niej fragmenty średniowiecznych fresków, stare tablice nagrobne, polichromie, a przede wszystkim wyjątkowa na terenie Mazur loża von Finckensteinów, pruskiego rodu, do którego należało kiedyś Dąbrówno (niem. Gilgenburg). Prezentacja książki poprzedzona została wykonaniem mazurskich pieśni. Dziś nikt już po mazursku nie śpiewa, na szczęście zachowały się archiwalne nagrania radiowe (Jan Lubomirski, Maryna Okęcka-Bromkowa) i na nich opierała się wykonawczyni Monika Wierzbicka.

Tekst, zdjęcia i dźwięk: Stanisław Brzozowski