11 C
Olsztyn
27 kwietnia 2024
reklama

Na Odrze i Nysie
N

 

 


 

 

Fot. Stanisław Brzozowski

Rok temu pół Polski; od Fromborka, przez Węgorzewo, Wiżajny, Sokółkę, Przemyśl, Komańczę i Biecz do Krakowa, cały czas jak najbliżej granicy. W tym przyszła kolej na drugą połowę; z Krakowa przez Żywiec i Cieszyn, Głubczyce i Głuchołazy, Zgorzelec, Kostrzyn i Szczecin do samego Gdańska, a nawet Krynicy Morskiej. Lepiej, gorzej, da się jechać.

Zdumiewające jak za naszego życia zmieniło się postrzeganie granic. Ta zachodnia, na Odrze i Nysie była do niedawna „prastarą piastowską” rubieżą, dla PRL-u wręcz warunkiem istnienia. Przez trzy dni jazdy nie widziałem tam teraz żadnego munduru. Znaczy niemieccy „odwetowcy” nie atakują, my zaś nie czujemy potrzeby się przed nimi bronić. Benzyna, papierosy, wyroby z wikliny, fryzjer – to im oferujemy.  Antyniemiecka trąbka, za jaką co rusz chwyta oficjalna propaganda, jest oszustwem.

Wygląd granicznego płotu – metrowej siatki na lądowym odcinku granicy, na północ od Gryfina– jest z kolei pytaniem o celowość wszelkich płotów i murów. Stawianie zapory na białoruskiej granicy (rok temu jeszcze jej nie było) popierać może chyba tylko ktoś, kto nawet w telewizji nie oglądał muru berlińskiego i  nie chce słyszeć o okropnościach do jakich tam dochodziło. To prawda, że granica wschodnia (z wyjątkiem bajkowych stu kilometrów sąsiedztwa z Litwą) dziś płonie, ale prędzej czy później wszystkie „mury runą”. Stało się tak, na przykład, na Zaolziu, gdzie II Rzeczpospolita splamiła się dając namówić Hitlerowi do udziału w rozbiorze Czechosłowacji. W 2022 roku czescy i polscy cykliści w jednej knajpie piją zgodnie piwo, na racjach z roku 1938 mało kto się już nie wyznaje.

Zaraz dalej zaczyna Opolszczyzna, Kotlina Kłodzka, a kiedy przekroczy się rzekę Kwisę, Łużyce. „Ziemie Odzyskane”, czasem wręcz darowane. To ciągle nieodkryty kraj, choć ma teraz swój czas za sprawą Olgi Tokarczuk i Joanny Bator, ich książek o Wałbrzychu i okolicach (Sokołowsko). Prawie w każdej sudeckiej miejscowości stoi jakiś opuszczony, tajemniczy gasthaus a nawet zamek. Oto krótka historia jednego z nich: do 1945, przez sześć wieków, należał do tej samej rodziny, po wojnie pełnił rolę wiejskiego domu kultury, po 1989 opuszczony, w XXI wieku… rozszabrowany. Znamy podobne przypadki i u nas. Na przykład pałac w Mieduniszkach przy  granicy z obwodem kaliningradzkim nie wygląda dziś jak jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, gdy został sfotografowany na potrzeby kultowego albumu „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich”.

Polska jest dużym krajem. Niekoniecznie trzeba całą przepedałować, żeby tego doświadczyć. Nie powinniśmy mieć kompleksów, wynikające z nich mocarstwowe sny są ułudą. W bliskości granicy nie ma ich zresztą. Nie bez przyczyny Piłsudski powiedział kiedyś, że Polska jest jak obwarzanek, co lepsze pochodzi z Kresów. Mamy dziś inne Kresy i inne granice niż sto lat temu, lecz zasada nadal obowiązuje. „Prawdziwi patrioci”, odważni są tylko w gębie, zawsze woleli trzymać się bliżej środka i w kupie. To się, na szczęście, zmienia. Jak otrzeźwiająco na naszą społeczną rzeczywistość wpływają wojenni uciekinierzy z Ukrainy, widać i słychać na każdy kroku.

Od morza do Tatr i z powrotem. Szczery rowerzysta pilnuje drogi, omija dziury, stara się nawet ślimaka nie przejechać. Rowerzystów przybywa; wyścigowców, koleżeńskich grup na kilkudniowy rajd, rodzin z dziećmi na jednodniowy wypad. Są i tacy, którzy wolą jeździć sami, własnym tempem. Pozdrawiają się, pomagają jeśli trzeba. W górach i nad morzem nieuchronnie grozi im jednak zderzenie z tłumem. Turystykę zdusiła w Polsce masa. Już mało kto chce spać w dwunastoosobowej sali w schronisku młodzieżowym, z plecakiem i w ciężkich butach chodzić po beskidzkich czy sudeckich ścieżkach. W tamtych stronach jest pełno miejscowości z dodatkiem Zdrój w nazwie, wodolecznictwo i przyrodolecznictwo to jednak również przeszłość. W pijalni wód w Dusznikach stoi koncertowy, festiwalowy fortepian, kuracjusza ani jednego.

Wczasowe życie – jeśli tylko jest pogoda, bo deszczu turysta masowy nie lubi – toczy się na deptakach. Wszędzie wyglądają one tak samo. To dlatego nadmorskie Międzyzdroje łatwo pomylić z Dziwnowem, a Pobierowo z Rewalem – lody, gofry, kebab, pamiątki chińskiej produkcji, dmuchane place zabaw dla grzecznych dzieci i parki jurajskie, żeby postraszyć te niegrzeczne. Dla wszystkich zaś szaleńczo rozmnażające się hotele i apartamentowce za coraz wyższą cenę, gwarantujące wszystko poza wypoczynkiem. Bałtyk i jego plaże są przy tym jedynie tłem do selfie z wakacjami, Krakowski Rynek o północy staje się pijacką meliną, a na Kasprowym Wierchu szarogęszą się Janusze. Przyjechali dużymi samochodami, płacą i wymagają.

Poza tym jednak wszystko pięknie. Zwłaszcza w czerwcu, kiedy dzień długi, świeża zieleń itd.

bs

Pod drodze: Kraków, Tyniec, Kalwaria Zebrzydowska, Sucha Beskidzka, Żywiec, Szczyrk, Wisła, Ustroń, Cieszyn, Jastrzębie Zdrój, Racibórz, Głubczyce, Prudnik, Głuchołazy, Lądek Zdrój, Międzylesie, Duszniki Zdrój, Szczeliniec, Wambierzyce, Wałbrzych, Zamek Książ, Sokołowsko, Kamienna Góra, Kowary, Szklarska Poręba, Świeradów Zdrój, Bogatynia, Zgorzelec, Bad Muskau/Łęknica, Gubin, Frankfurt nad Odrą, Kostrzyn, Siekierki, Cedynia, Chojna, Gryfino, Szczecin, Nowe Warpno, Anklam, Świnoujście, Międzyzdroje, Dziwnów, Trzęsacz, Kołobrzeg, Mielno, Darłowo, Ustka, Kluki, Łeba, Krokowa, Reda, Gdańsk, Sobieszewo, Mikoszewo, Krynica Morska, Frombork, Pasłęk, Kwitajny, Gietrzwałd, Olsztyn.

– 1950 kilometrów

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł