Tadeusz Prusiński

reportaż archiwalny – maj 1996

 

1Dzwony z oddali

 

W małym domku w Miłakowie, przy wylotowej ulicy do Morąga, mieszka skromnie małżeństwo emerytów. Antoni i Lucyna Pająkowie przeżyli tu pół wieku, wychowali troje dzieci, doczekali się wnuków i uznania za uczciwe, przykładne życie.

Można powiedzieć, że rodzina, jakich wiele. Nigdy się w niej nie przelewało i nie przelewa nadal. Ale weszła do historii kultury polskiej. „Załatwiła” to niekonwencjonalna ciotka Antoniego Pająka – Aniela, córka stangreta u Pawlikowskich, teściów poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Antoni Pająk przechowywał kiedyś jak relikwię, laskę swego ojca, Władysława. Ojciec obił nią Stanisława Przybyszewskiego za pohańbienie siostry, Anieli Pająkówny.

To dzięki związkowi Anieli ze Stachem i ich nieślubnemu dziecku, Stanisławie Przybyszewskiej, rodzina Pająków weszła do historii literatury.

Antoni Pająk nie miał szczęścia znać ciotki Anieli. Urodził się w 1914 roku, dwa lata po jej śmierci i dokładnie w 13 urodziny Stasi. Tej kuzynki też nigdy nie widział. Na jej pogrzebie w 1935 roku nie był. Służył w wojsku i nie wiedział nawet, że umarła. – Od śmierci ojca na hiszpankę w 1918 roku nikogo z jego rodziny nie widziałem – dodaje.

Córka Antoniego, Ewa Karczewska, uczy matematyki w miłakowskiej podstawówce. O „Stanisławie i o tym wszystkim” dowiedziała się, gdy dorosła i obejrzała film Dagny. Zastanawiała się nie raz, dlaczego ani babcia, ani nikt inny z rodziny nie mówił nigdy o ciotce Anieli Pająkównie, jej córce Stasi i ich trudnym i tragicznym życiu.

– Może dlatego, że w tamtych czasach panna z dzieckiem to był wielki wstyd i hańba – głośno teraz myśli.– Ale dlaczego do dziś nie wiadomo, kto w 1882 roku namalował jej portret, przechowywany przez ojca w gazecie na szafie…?

Dom w którym mieszkał Antoni Pająk

2Sławna ciotka

Aniela, urodzona w 1864 roku w Medyce, była na początku naszego wieku wziętą, później zapomnianą malarką. Jej obrazy (pejzaże, kwiaty, portrety – najczęściej wizerunki kobiet, w tym kilka autoportretów) cieszyły się wzięciem u współczesnych. W portretach z upodobaniem stosowała ujęcie postaci do kolan, stojącej, rzadziej siedzącej, w płytkiej, ledwie zaznaczonej przestrzeni, w czym specjaliści upatrują wpływ malarstwa Olgi Boznańskiej. Swoim modelkom Pająkówna nadawała z reguły rys mroczny, zawarty w nieruchomym spojrzeniu, skierowanym na widza. Najlepsze, zdaniem fachowców, jej prace: „Portret Heleny Barlińskiej”, „Autoportret z córką” czy „Portret Marii Bocheńskiej” odznaczają się intensywnością emocjonalnego wyrazu. Jednak krytycy sztuki uważają, że w większości dzieł Pająkówny, mimo swobodnej, szkicowej faktury i dość nowoczesnego operowania światłem, kolor pozostaje głuchy i ciężki, a gesty i pozy nieodmiennie statyczne.

Publiczność polska odkryła ją na nowo jesienią 1991 roku na wystawie „Malarki polskie”  w warszawskim Muzeum Narodowym. Jej prace były sporym zaskoczeniem dla wszystkich.

Pająkówna, córka Jana, rękodajnego i stangreta w majątku Pawlikowskich pod Medyką koło Przemyśla i Marii z Brzazgowskich, miała czworo rodzeństwa, w tym brata Władysława i siostrę Helenę. A ponieważ dzieci Jana były bystre i miały zadatki talentu, Mieczysław i Helena Pawlikowscy, wielce zasłużeni dla kultury polskiej późniejsi teściowie poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, zadbali o ich edukację. Dziedziczka zajmowała się szczególnie Anielą, wrażliwą i zdradzającą duże zdolności plastyczne.

Aniela ukończyła żeńskie seminarium nauczycielskie w Krakowie, potem na Adriana Baranieckiego Wyższych Kursach dla Kobiet uczyła się rysunku u Józefa Siedleckiego, malarstwa zaś u Floriana Cynka i Leopolda Loefflera. Pawlikowscy również umożliwili jej dalsze studia w Paryżu. Od grudnia 1886 roku u Carolusa Duranda i Jeana Jacquesa Hennera, a od 1889 roku w Academie Julian w pracowniach Adolphe’a Wiliama Bouguereau i Tony’ego Robert–Fleury’ego oraz w Academie Colarossi u Gustave’a Courtois. Wówczas też nawiązała kontakty z Anną Bilińską i Marią Dulębianką. Pierwszą wystawę miała już w 1886 roku w sali lwowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Od tej pory wystawiała często, m.in. we Lwowie, w Krakowie, Warszawie, Wiedniu, Paryżu.

Jej brat Władysław, dzięki Pawlikowskim skończył leśnictwo na uniwersytecie w Petersburgu. Po studiach pracował w ich dobrach. Siostra Helena (później po mężu Barlińska) również wyedukowała się dzięki jaśniepaństwu. Po studiach nauczała angielskiego i francuskiego na pensjach.

Po powrocie z Paryża Aniela zamieszkała we Lwowie. Utrzymywała się z malowania (głównie pejzaży, kwiatów, a najczęściej portretów na zamówienie) i wykonywania ilustracji do tygodnika dla kobiet „Zorza” (1900–1903), a dwa lata później do „Tygodnika” (dodatku „Kuriera Lwowskiego”). Nadal wspierana przez Pawlikowskich, weszła w lwowskie środowisko artystyczno-literackie , m.in. do salonu Maryli Wolskiej. Tam też poznała hrabiego Antoniego Potockiego, historyka literatury polskiej, wkrótce jej narzeczonego. Oddała mu posagowe 9 tysięcy florenów, jakie zgromadziła jej Helena Pawlikowska. Hrabia miał podreperować nimi swoje wydawnictwo. Wydał je, jak się zarzekał – dla dobra polskiej kultury. Później wybrał inną artystkę na żonę – aktorkę Marię Przybyłko.

Na szczęście, Pawlikowscy wspierali Anielę 150 florenami miesięcznej pensji.

3Dziecko miłości

Życie Anieli zawirowało w czerwcu 1899 roku. Poznała wówczas Stanisława Przybyszewskiego, pisarza, poetę i sensacyjnego odtwórcę Chopina (określenie Marii Kuncewiczowej), w którym zakochała się bez pamięci. Żonaty z Norweżką Dagny Juel Przybyszewski, dramaturg, powieściopisarz, autor poematów prozą, eseista, na przełomie XIX i XX wieku wywierał ogromny wpływ na swoich czytelników i bohemę. Przez bliskich zwany Stachem epatował stylem życia i szokował. Porywał wizją sztuki dla sztuki. Mający z żoną dwoje dzieci związał się równocześnie z Jadwigą Kasprowiczową, rozbijając jej małżeństwo z Janem, oraz z Anielą Pająkówną. Wcześniej w jego życiu była Marta Foerder z Berlina, z którą miał troje nieślubnych dzieci.

Dagny zastrzelił w 1901 roku w Tyflisie przyjaciel i wielbiciel, nie mogący dłużej znieść poniżania jej przez męża, po czym sam odebrał sobie życie. Pięć lat wcześniej samobójstwo popełniła Marta Foerder.

Przez całe życie cierpiący na chroniczny brak pieniędzy Przybyszewski (mimo że miewał okresy prosperity) skwapliwie wykorzystywał uczucie Anieli. Często szedł do niej, jak w dym, śląc listy z prośbą o wsparcie. A ona nie potrafiła mu odmówić. Pisywał do niej również płomienne listy o miłości. W maju 1907 roku, gdy ich Stasia miała już sześć i pół roku, pisał na przykład: …Ty, Ty kochanie moje, jakeś Ty się do mnie garnęła, tuliła, jakeś Ty mi nieskończone pieszczoty dawała – Chryste Panie, gdy teraz o tym wszystkim pomyślę, to mnie zimny dreszcz bólu zbiega i pojąć nie mogę, co się ze mną wtedy działo, czemum Cię nie pojął za żonę? (…) I każde słowo, któreś mi powiedziała, tkwi w mym mózgu. (…) I te chwile, kiedy się tak gorąco tuliłaś do mnie? A ja Cię wziąłem w takie dobre, gorące ramiona – bo były chwile, w których nic poza Tobą nie czułem – i Nusia, Nusia, w jednej z takich chwil spłodziliśmy Stasię. Dziecko miłości. Zdrowe, mocne, piękne.

Pół roku po urodzeniu córeczki Aniela zaczęła prowadzić dziennik. Można się dowiedzieć z niego, że Stasia, nie mając jeszcze sześciu lat zdradzała niepospolite zdolności. Ładnie malowała, nieźle grała na fortepienie, z ogromną fantazją potrafiła opowiadać o niezwykłych przygodach, które jej się nigdy nie przydarzyły, o spotkaniach z osobami istniejącymi tylko w jej wyobraźni. Po latach okaże się, że ze wszystkich dzieci Przybyszewskiego była najbardziej podobna do ojca – i z urody, i charakteru, z niespokojnej duszy i z umysłu inteligentnego…

Sławna ciotka Antoniego Pająka, po urodzeniu w Krakowie nieślubnego dziecka, wróciła w 1902 roku na siedem lat do Lwowa. Z godnością znosiła przykrości z powodu Stasi, co kosztowało ją wiele zdrowia. W 1906 roku z tego powodu przebywała na kuracji w Rymanowie.

Płomienne listy Przybyszewskiego z maja 1907 roku odniosły skutek i pokryła koszty jego dwumiesięcznej kuracji w tyrolskim Gries. Dwa lata później, w czerwcu 1909 roku wyjechała z córką do Paryża. Zmarła na zapalenie płuc w kwietniu 1912 roku. Osierociła 11–letnią córkę.

Po śmierci Anieli Stasią zaopiekowała się druga ciotka Antoniego Pająka, Helena Barlińska.

Dziewczyna poznała ojca mając 19 lat. Przez pewien czas mieszkała z nim w Poznaniu, potem w Gdańsku. W 1927 roku wyszła za mąż, jak się okazało – za narkomana. Wkrótce została wdową. Zmarła w 1935 roku.

4Relikwia

Brat Anieli, Władysław, również prowadził przez pewien czas dziennik. Dzięki tym wspomnieniom ojca Antoniego Pająka można bliżej poznać Anielę, jej intuicję, niekiedy telepatyczne wręcz uzdolnienia. Na przykład, będąc w Paryżu odczuła na odległość śmierć młodszej siostrzyczki: W tym dniu i o tej godzinie, kiedy umierała, obudziłam się nagle w nocy i ujrzałam Antosię w oknie – zapisał Władysław jedną z jej wypowiedzi. Po pogrzebie … dobra jak anioł Anielcia tak wiele poczciwych rzeczy mi mówiła. Zaraz było mi lżej na sercu – przepisał w 1887 roku do swojego dziennika zapiski Anieli Władysław.

Po śmierci jego żony w latach siedemdziesiątych zapiski te przechowywał ich syn, Antoni Pająk. Później trafiły do nieżyjącego już brata Antoniego wraz ze sławną laską Władysława, którą ten wygarbował Przybyszewskiemu skórę, gdy się dowiedział, że Aniela jest z nim w ciąży. Owdowiały Stach nie myślał się z nią żenić, więc Władysław wyzwał go na pojedynek. Ponieważ Przybyszewski wyzwania nie podjął, rozwścieczony obrońca czci siostry obił go laską.

Dziewięćdziesiąt lat później śladem dziadka Władysława chciał pójść jego wnuk, Adam, listonosz w Miłakowie. Zaangażowany emocjonalnie w 1991 roku w kampanię wyborczą wysłał do olsztyńskiego „Dziennika Pojezierza” list otwarty do jednego z PSL–wskich kandydatów do Sejmu . Otóż, stając w obronie czci mojej drogiej matki – Polski, wzywam Pana na pojedynek – pisał. Pojedynek miał się toczyć na łamach wybranego pisma, a bronią miały być argumenty. W całej sprawie chodziło o politykę ugrupowań chłopskich względem rolników. Adam Pająk miał nadzieję, że kandydat przyśle sekundantów, żeby ustalić warunki. Ponieważ list nie został opublikowany, sekundanci nie przybyli.

Wyzywający na pojedynek stwierdzał na końcu listu, że jeśli wyzwanie nie zostanie przyjęte, to… – To cóż – chociaż laska dziadka Władysława przechowywana jest w naszej rodzinie jak relikwia, to sacrum jej może być naruszone.

5Różnorodni

Adam jest bez wątpienia najbarwniejszą postacią spośród trojga dzieci Antoniego. Uważa się za prawicowca. Siostra Ewa mówi o nim, że „to taki niespokojny duch”. Maturę robił w morąskim ogólniaku w 1966 roku. Ma troje dzieci. Agnieszka po studiach w Gdańsku, zamężna, pracuje w domu dziecka pod Białymstokiem. Kamila próbuje zdobyć nowy zawód na kursie komputerowym. A Paweł, po zawodówce, bezrobotny jak i siostra, uczy się zaocznie w liceum.

Antoni Pająk nie wie w kogo wdał się syn Adam. Może w dziadka Władysława, który był porywczy, bardzo inteligentny i honorowy?

Każde z trójki dzieci Antoniego jest inne. Pierwsza była Ewa, która uczy matematyki w miłakowskiej podstawówce i wychowuje swoją najukochańszą Katarzynę, dziś licealistkę.

Adam jest środkowy.

Sławoj, najmłodszy z dzieci Antoniego, technik meblarz, od kilku lat dorabia sezonowo w Morągu jako palacz c.o.. Ma dwóch synów, starszego Tomasza, bardzo muzykalnego, teraz w wojsku oraz Szymona, ucznia piątej klasy.

Żonę Antoni Pająk poznał jeszcze przed wojną. Pobrali się w 1943 roku („niedługo pięćdziesiąt pięć lat?… No, tak, pięćdziesiąt pięć”). Był żołnierzem AK, ale o tamtych czasach mówi niechętnie.

– Ojciec to człowiek raczej skryty. Z wojennych wspomnień (był w armii gen. Kleeberga) zwierzył się pierwszy raz dopiero teraz, na święta – mówi jego córka Ewa.

Z ruskiego złomowiska

Do Miłakowa Pająkowie trafili zaraz po wojnie. Antoni pracował jako mechanik. Od 1950 roku – w roszarni, z której odszedł na emeryturę 29 lat później.

– Wszystkie maszyny w roszarni to zasługa męża – twierdzi pani Lucyna, drobna, niska kobieta. – Latem siadał na motor, jechał pod Braniewo na ruskie złomowisko i wybierał różne części. Dorabiał je i budował z nich maszyny. Kiedyś było zwarcie i prawie pożar, ugaszony w zarodku, to zamknęli męża za sabotaż. Pojechałam na posterunek do Morąga i mówię, że on sam te maszyny robił, to jak i po co miałby je niszczyć. Pomyśleli, pomyśleli i puścili.

Lucyna Pająk codziennie wstawała o piątej rano i zajmowała się domem. Przygotowywała śniadanie mężowi, budziła dzieci, pilnowała, żeby zjadły, wyprawiała je do szkoły, a potem siadała do maszyny i szyła do południa. Później brała się za obiad, żeby zdążyć na trzecią na powrót męża z pracy, a dzieci ze szkoły. Wieczorami znowu siadała do szycia i tak do północy. Dorabiała tym szyciem do pensji męża, głównego mechanika w roszarni, żeby dzieci nie czuły biedy.

– U nas to się nosiło i jadło, co się uczciwie zapracowało. Żadnych machlojek nie robiło – podkreśla pani Lucyna, która już dawno nie szyje. Nie te oczy, nie te ręce. Nerwy też.

6Cicho!! Coś słychać

Adam, podobnie jak cioteczna babcia Aniela, ma również artystyczne talenty – rękę do rzeźbienia, do pisania wierszy i polemicznych artykułów. Matka pamięta wspaniałą rzeźbę głowy ojca Adama („podobna, jakby ta sama”). Ale on zarzucił robotę w drewnie, bo żona narzekała, że przez to jego rzeźbienie tylko brudno wkoło. Natomiast w kilku zeszytach trzyma brudnopisy różnych artykułów polemicznych i felietonów, wysyłanych do lokalnej prasy. Są i wiersze. Oto próbka Pająkowej poezji:

Cóż to za śmiechy – warg skrzywienie

Chichoty w rękaw i zwątpienie.

Nieprawda? Zmyślam? To ja głupi?

Cicho na chwilę – posłuchajcie.

Cicho tam – dzwony.

Cicho!! Coś słychać.

Te dzwony gdzieś z oddali

Nowe dziś larum grają.

Nowy dziś Reichstag płonie.

To nic, że ojczyzna tonie.

Belweder płonie!

(fragment wiersza „Cicho tam – dzwony” z 1993 roku)

Przez 30 lat zawodowego życia Adam był rachmistrzem, żołnierzem, inwentaryzatorem, tłoczarzem na zimno (w tłoczni oleju miłakowskiej roszarni), kierownikiem administracyjnym w gminnej szkole, referentem w Urzędzie Gminy, w ADM–ie, magazynierem, zaopatrzeniowcem (z angażem ślusarza), hutnikiem (w Miasteczku Śląskim), drwalem, kierownikiem bazy magazynowo–sklepowej i wreszcie listonoszem.

Odkrycia Adama

Listy roznosi już osiem lat i sam się dziwi, że tyle przy tym zajęciu wytrzymał. Powtarza przy każdej okazji, że tak naprawdę wolny był tylko w PRL–u.

– Od 1966 roku, kiedy wszedłem w dorosłe życie, do roku 1989 zmieniłem 15 zakładów pracy. To były czasy. Mogłem zmieniać zakłady i zawody jak rękawiczki. Wszelkie moje zmiany pracy, abstrahując od motywów, były zgodne z prawem. To nie ludzie dawali mi to prawo, to PRL. I ta wolność, z której korzystałem w granicach prawnych, zrobiła ze mnie wroga PRL-u – twierdzi. – Po prostu za dużo widziałem i słyszałem, i w końcu zacząłem również i myśleć. Odkryłem, że deklaracje mijają się z prawdą.

To było jego pierwsze odkrycie.

Adam uważa, że zmieniając zakłady, korzystał z prawa, które w konsekwencji ograniczało jego prawo do wolności. – Bo awansować mogłem siedząc przez kilkanaście lat w jednym pokoju, przekładając te same papierki. Awansować mogłem również zapisując się do siły przewodniej narodu, wysiadując to samo krzesło na egzekutywie POP, potępiając sługusów imperializmu. I nie miałyby tu wpływu moje osobiste predyspozycje, lecz jedynie spolegliwość wobec tych, co mają władzę i umiejętność intrygowania przeciwko tym, którzy podpadli mocniejszym.

To było jego drugie odkrycie.

Ma temperament, który w ostatnich latach publicznie nie raz ujawniał na zebraniach Komitetu Obywatelskiego, na przedwyborczych gminnych spotkaniach, w publikacjach prasowych.

Z tamtych czasów referentom w miłakowskim  Urzędzie Gminy pozostał jeden nawyk. Kiedy Adam Pająk wchodzi do któregoś z pokojów, wszyscy przerywają swoje niezawodowe czynności i pilnie pochylają się nad rozłożonymi na biurkach papierami.

Ale to odkrycie jest już moje.

Tadeusz Prusiński

(maj 1996)