Spalarnia odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga nad jeziorem Möckeln. Fot. Newsbar.pl
Spalarnia odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga nad jeziorem Möckeln. Fot. Newsbar.pl

Może nie być spalarni w Olsztynie. Rząd się wypiął na władze miasta, które chciały nową ciepłownię opalaną śmieciami wybudować w części za pieniądze z Polskiego Funduszu Rozwoju, w tzw partnerstwie publiczno – prywatnym.

Górę wziął ciemnogórd, czyli poglądy lokalnych działaczy PiS, którzy od lat zwalczali pomysł zbudowania spalarni twierdząc, że spowoduje ona niekontrolowaną prywatyzację miejskiego ciepłownictwa i zanieczyszczenie środowiska. Swoje poglądy – sprzeczne z lokalną, środowiskową racją stanu – skutecznie przetransponowali na rządowe poziomy decyzyjne, wpychając nas do zaścianka technologicznego w zakresie przeróbki odpadów. Jest oczywiste, że inwestycja tej skali będzie miała wpływ na środowisko, ale wielokrotnie mniejszy od składowiska. I nie jest prawdą, że w krajach zachodnich spalarnie są zamykane. Jeśli tak, to tylko dlatego, że zostały wyeksploatowane i na ich miejsce powstają bardziej nowoczesne zakłady.

Nowoczesne spalarnie odpadów są już w Białymstoku, Bydgoszczy, wkrótce pojawią się w Trójmieście, Warszawie. Jeśli w stolicy Warmii i Mazur nie będzie spalarni, region zostanie w przyszłości przygnieciony ciężarem śmieciowych problemów.

Jeśli w stolicy Warmii i Mazur nie będzie spalarni, region zostanie w przyszłości przygnieciony ciężarem śmieciowych problemów.

O tym, że środowiska prawicowe nie wiedzą jak działa spalarnia odpadów, może świadczyć wystąpienie w telewizji jednego z działaczy lokalnych, który wymachując plastikową butelką krzyczał: tym chcecie palić? Tak?

Nie wiedzą? A może manipulują?

Warto więc w kilku zdaniach wyjaśnić w jaki sposób postępuje się w nowoczesnym świecie. W Skandynawii selekcja odpadów odbywa się u źródła, czyli w gospodarstwie domowym. Śmieci są dokładnie segregowane. Plastik, metale, szkło, drewno trafiają do recyklingu, odpady biologiczne do biogazowni, a śmieci, których posegregować się nie da, do spalarni.

Stanowisko dyspozytora w spalarni odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga. Fot. Newsbar.pl
Stanowisko dyspozytora w spalarni odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga. Fot. Newsbar.pl

Mistrzami świata w zagospodarowaniu odpadów są Szwedzi. W tym 10 milionowym kraju, będącym zielonymi płucami Europy, jest ponad 25 dużych spalarni (nasz ciemnogród podpierając się pseudonaukowymi badaniami twierdzi, że 5 spalarni na Polskę to za dużo), ponad 200 biogazowni i ani jednego wysypiska śmieci. Spalarnie odpadów mają normy zanieczyszczeń wyśrubowane do tego stopnia, że budowane są nawet w centrach miast, jak np. w Uppsali (na wysokich stanowiskach menedżerskich pracuje tam kilku Polaków, można skorzystać z ich doświadczeń). W Kopenhadze, właśnie kończona spalarnia, została zbudowana w odległości zaledwie kilku kilometrów od pałacu królewskiego. Można powiedzieć, że współczesne spalarnie – pod względem ochrony środowiska naturalnego – są dziś najbardziej optymalnym sposobem na utylizację odpadów.

W laboratoriach pojawiają się jeszcze bardziej czyste i wydajne nowe technologie oparte np. na zgazowaniu plazmowym, ale do ich powszechnego zastosowania dojdzie, gdy staną się efektywne ekonomicznie i powstaną dojrzałe rozwiązania. Raczej wątpliwe jest, aby Olsztyn było stać na budowę reaktorów i eksperymentalną produkcję  syngazu, z którego można byłoby w generatorach wytwarzać prąd. Ale i tu cudów nie ma, zgazowanie plazmowe potrzebuje olbrzymiej ilości energii i powstają duże ilości odpadów stałych.

Bunkier na śmieci w spalarni odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga. Fot. Newsbar.pl
Bunkier na śmieci w spalarni odpadów w szwedzkim mieście Karlskoga. Fot. Newsbar.pl

W spalarniach pozbycie się odpadów, to raz. Dwa, to produkcja własnej energii. Dobrze zaprojektowana spalarnia może dostarczyć ciepła całemu miastu i w znaczącym stopniu energii elektrycznej. Spalarnia we wspomnianej Uppsali zimą dostarcza ciepło, latem chłód, a przez cały rok prąd. W Szwecji spalanie śmieci stało się intratnym biznesem bez większej szkody dla środowiska naturalnego. Do Szwecji śmieci zwożą Finowie, Brytyjczycy, a nawet Włosi, płacąc na bramie przynajmniej sto euro za tonę.

Olsztyn, a raczej cały region, potrzebuje nowoczesnej spalarni. Nie ma sensu – także ekonomicznego – zwozić śmieci na Lubelską, w uwłaczających warunkach je segregować, a następnie tworzyć baloty i wywozić do odległych spalarni (100-200 zł na bramie?). Proces utylizacji powinien być krótki i czysty: zmieszane śmieci (u źródła pozbawione, plastiku, szkła, metali itd.) trafiają wprost do pieca i mamy potrzebną miastu własną energię.

Wizualizacja projektowanej spalarni odpadów w Olsztynie (z mat. Urzędu Miasta)
Wizualizacja projektowanej spalarni odpadów w Olsztynie (z mat. Urzędu Miasta)

Brak wsparcia rządu powoduje, że miasto – wiedząc, że ciepłownia Michelin zostanie zamknięta – wymyśla teraz jakieś energetyczne łamańce. Ma powstać ciepłownia na zrębki i ciepłownia gazowa (gaz z Rosji, bo niby skąd?).

Są jeszcze jakieś resztki nadziei na spalarnię, bo Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyznał miastu na ten cel 172 mln zł dotacji. Decyzja Funduszu to jednak nie wszystko, musi ją jeszcze zatwierdzić pisowski minister ochrony środowiska. Czy on też ulegnie wpływom ciemnogrodu z Olsztyna? /Bar/