Rozmowa z Markiem Barańskim, olsztyńskim poetą i dziennikarzem

Marek Barański, fot. Newsbar.pl
Marek Barański, fot. Newsbar.pl

-Komu dzisiaj potrzebna jest poezja, gdy wokoło mamy tyle pokus medialnych. A to filmy, a to ebooki, a to muzyka z dowolnej listy przebojów. I wszystko na wyciągnięcie ręki, czyli stuknięcie w ekran smartfona.

-Poezja jest istotna jako rodzaj miernika językowego. Poezja jest potrzebna ludziom pióra – przede wszystkim samym poetom. Ale wydaje mi się, że wszyscy, którzy piszą, używają języka w sposób niestandardowy powinni od czasu do czasu robić coś w rodzaju kąpieli językowej w poezji.

-Powinni pisać wiersze?

-Jeśli czują się na siłach to oczywiście tak, ale raczej mam na myśli kąpiel poprzez czytanie. Pisanie wierszy oczywiście nie jest zastrzeżone tylko dla poetów, ludzie piszą wiersze dość powszechnie. Internet jest przepełniony poezją, która niekoniecznie ma wiele wspólnego z prawdziwą twórczością.  Bardzo wielu młodych ludzi daje upust swojemu pragnieniu, wyrażaniu różnego rodzaju emocji i uczuć. Tak było zawsze, prawie każdy w wieku młodzieńczym coś  takiego popełnił, choćby wiersze miłosne. Jeśli istnieją media pisane i ciągle posługujemy się językiem, a nie ikonkami, to powinien on być sprawdzany, jaka jest jego wytrzymałość, jakie są nowe słowa, jakie powstają związki znaczeniowe, frazeologiczne itd. Poezja jest swego rodzaju laboratorium językowym, gdzie się  próbuje różnego rodzaju zestawy, kombinacje językowe, z czego korzysta reklama na przykład.

-Dzisiaj reklama raczej mniej gra słowami, a bardziej emocjami tworząc historie w postaci mini filmów.

-To prawda. Wariacje językowe towarzyszyły reklamie zwłaszcza na początku lat 90-tych. Przypomnijmy sobie reklamę piwa z grą słów “O kocim spojrzeniu”. Fantastyczne, to musiał wymyślić ktoś, kto był blisko poezji. Nie chcę się mylić, ale reklama chyba wyszła z pracowni Kota-Przybory, a więc osoby, która wychowywała się w duchu poezji. Slogan “Coca cola to jest to” wymyśliła Agnieszka Osiecka, “Lotem bliżej” bodaj Wańkowicz. Więc ludzie pióra powinni od czasu do czasu jakiś wiersz sobie przeczytać na dzień dobry, żeby zobaczyć jakie mogą być kombinacje, żeby nie zostać wygnańcami językowymi.

-A jak wygląda warsztat poety, skąd on te kombinacje słowne wyławia. Kreuje sam czy też monitoruje rzeczywistość i upowszechnia zasłyszane związki znaczeniowe.

Dobry wiersz powinien być jak telegram. Napisany tak, żeby nie było niepotrzebnych słów

-Z tym jest bardzo różnie i są różne teorie. Ja mam teorię zbliżoną do amerykańskich zasad pisania, która mówi, że dobry wiersz powinien być jak telegram. A więc napisany krótko, zwięźle, ekonomicznie. Jak startowałem do zawodu dziennikarskiego to starsi koledzy mówili mi, żeby pisać tak, jakbym musiał płacić za każde słowo. Pisz tak, żeby nie było niepotrzebnych słów. Podobnie jest z wierszem.

-Na przykład tym z plakatu Aleksandra Woźniaka pt. “Głowa jak filiżanka”

-To jest wiersz abstrakcyjny i właśnie rodzajem telegramu, który informuje o moim nastroju. Moim pragnieniem jest, żeby taki abstrakcyjny wiersz był zrozumiały dla wszystkich i dlatego są tam proste sytuacje, które zdarzyły się rzeczywiście. Zegarek, który mam teraz na ręce faktycznie mi upadł i zarysował szkiełko, zdarzyło mi się potłuc filiżankę, którą bardzo lubiłem, bolała mnie głowa. I natychmiast skleiły mi się obrazy, że moja głowa jest jak ta rozbita filiżanka. Zebrałem to w ośmiu wersach, w sposób maksymalnie skondensowany. Działam poprzez obraz. Poprosiłem Olka Woźniaka z Instytutu Sztuk Pięknych UWM, żeby znalazł jakiś wizualny ekwiwalent. To co widzimy na plakacie to właściwie jakiś greps: na nodze głowa. Noga kosmata, może małpy, może człowieka – nie wiadomo czyja. Głowa w każdym razie została kopnięta.

-Poeci, jak Pan wspomniał, są często twórcami nowych słów. Ma Pan takie na koncie?

-Pewnie gdzieś w wierszach coś znajdziemy. Szukam słów. Na przykład pisząc wiersz o Dantyszku i Prusach potrzebowałem angielskiego odpowiednika słowa “pruski”, dotyczącego Prusów, a nie Prusaków. Powstał wiersz “A Look At Prussian”. Szukam słów, interesują mnie nowości językowe. Wokół takiego znaleziska można zbudować poezję.

-Jest co roku konkurs wśród młodzieży na najbardziej popularne nowe słowo. Któregoś roku zwyciężyło “odjaniepawlić” znaczące tyle co odejście od nazw związanych z naszym papieżem.

-Dobre! Masakra też jest popularne. Sam byłem świadkiem jak młody człowiek dzwonił do swojej dziewczyny i mówił o obiedzie u mamy “masakryczne jedzonko”. To jest ciekawe, ale przejściowe. Trzeba szukać takich słów, które się szybko nie zestarzeją. Słów – że tak powiem – zrobionych z dobrego materiału. Jak meble wykonane z wysezonowanego drewna. Tylko takie słowa zostają w poezji.

Rozmawiał: Piotr Posada