Można przecinać Mierzeję Wiślaną łopatą. Przekop kanału zatwierdzony. Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Wody Polskie w Gdańsku wydał pozwolenie wodnoprawne na budowę kanału żeglugowego między Zalewem Wiślanym a Zatoką Gdańską.

Kanał to sztandarowa inwestycja PiS, zapowiadana od kilku lat i wciśnięta w nadmorski krajobraz specustawą. Przed ostatnimi wyborami Jarosław Kaczyński osobiście wbijał na plaży symboliczną łopatę obiecując Elblągowi złote czasy. Na niewiele się to zdało. PiS przerżnął wybory w Elblągu i oddał stanowisko prezydenta Platformie Obywatelskiej.

PiS-owi się wydaje, że budowa kanału da Elblągowi nowe miejsca pracy, rozrusza gospodarkę całego regionu, wzmocni pozycję miasta nad Bałtykiem. Trochę może tak, bo nieliczne statki nie będą musiały przebijać się przez Cieśninę Pilawską kontrolowaną przez Rosjan, ale koszt – zwłaszcza środowiskowy – inwestycji będzie ogromny. W dodatku można przypuszczać, że inwestycja warta około miliarda złotych (oficjalnie mówi się o 880 milionach złotych) prawdopodobnie nigdy się nie zwróci i będzie dla budżetu balastem, choćby z powodu kosztownego, codziennego pogłębiania przyszłego toru wodnego. Gdyby kanał powstał sto lat temu, może dzisiaj byłby w pełni zamortyzowany.

Według NIK 27 średnich i małych polskich portów morskich (do nich można zaliczyć Elbląg) odgrywa marginalną rolę w przeładunkach towarów. W 2017 r. przypadało na nie 0,7 proc. łącznych obrotów wszystkich polskich portów. Przysłowiowa kropla w morzu przeładunków.

Za kilkanaście tygodni wybory do europarlamentu, więc można sądzić, że tym razem Kaczyński osobiście przejedzie się po plaży koparką. Prawdopodobnie za dużo nie ukopie, bo jesienią przyjdzie walec wyborczy i wyrówna co Kaczyński wydłubał

Przekop przez Mierzeję Wiślaną  ma powstać w miejscowości Nowy Świat, liczyć ok. 1300 m długości i 5 m głębokości. Ma umożliwić wpływanie do portu w Elblągu niewielkich  jednostek o zanurzeniu do 4 m. Inwestycja będzie realizowana na hurrra bez gruntownej analizy ekonomicznej, środowiskowej i społecznej – co zresztą przed kilkoma miesiącami podkreślał marszałek województwa pomorskiego, dodając, że decyzja o inwestycji została podjęta w oparciu o niewiarygodne przesłanki. Przeciwko budowie kanału są także gminy położone na Mierzei, w tym władze Krynicy Morskiej, jednej z najpopularniejszych miejscowości wypoczynkowych na polskim wybrzeżu. Można się spodziewać także reakcji nieobliczalnych ekologów.

Przecięcie Mierzei łopatą nie będzie miało większego znaczenia dla przedsiębiorstw na lądzie. Dzisiaj liczy się szybki transport drogowy ewentualnie kolejowy. To dlatego Europa wydała miliardy funtów na budowę Eurotunelu pod kanałem La Manche, bo miała dość przeładunków na lądzie i powolnego transportu wodnego. Przecięcie Mierzei łopatą ma raczej wymiar polityczny, żeby nie powiedzieć militarny. Chcemy Rosjanom zagrać na nosie i pokazać nasz nieograniczony dostęp do morza.

Potwierdzają to przedsiębiorcy współpracujący z odległymi rynkami i korzystający z transportu wodnego.

Przynajmniej raz w miesiącu dociera do mojej podolsztyńskiej firmy kilka kontenerów z chińskim towarem – mówi nam właściciel przedsiębiorstwa produkującego podzespoły do mebli. -Kontenery przypływają masowcami do portu, tam są przeładowywane i tirami rozwożone po kraju. Trudno sobie wyobrazić, że te kontenery dotrą drogą morską do Elbląga. Statki są po prostu rozładowywane w Gdyni, a kontenery czym prędzej przewożone do odbiorcy. W tej branży liczy się czas i pieniądz. Firmy z południa kraju wolą odbierać chiński transport z portów włoskich, bo zyskują na czasie. Zanim statek opłynie Europę, towar dawno jest u klienta.

-O rozwoju gospodarki bardziej decyduje postawa rządzących niż nietrafione inwestycje morskie – dodaje nasz rozmówca. -Był taki moment, że władza wprowadziła przepis polegający na tym, że odbiorca towaru już w porcie musiał zapłacić podatek VAT od dostawy. I co się stało? Odbiorcy zaczęli korzystać z portu w Hamburgu, który podatku nie pobierał. Kontenery były rozładowywane w niemieckich portach i dowożone ciężarówkami do Olsztyna. Było nawet szybciej i taniej.

Prawdopodobnie PiS sam nie wierzy w ekonomiczną potrzebę budowy kanału, bo już trzy lata zmitrężył na załatwianie papierków. Aktywność polityczna na Mierzei nasila się za każdym razem, gdy do wyborów blisko. Za kilkanaście tygodni wybory do europarlamentu, więc można sądzić, że tym razem Kaczyński osobiście przejedzie się po plaży koparką. Prawdopodobnie za dużo nie ukopie, bo jesienią przyjdzie walec wyborczy i wyrówna co Kaczyński wydłubał. /osa/