Niedawny wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, uznający niektóre postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej za niezgodne z polską Konstytucją, otwiera kolejny konflikt z instytucjami unijnymi i przybliża nas do wyjścia z UE.

Niektórzy twierdzą, że PiS się cofnie, kiedy pojawi się groźba kar finansowych, czy wręcz wstrzymania wypłaty środków unijnych zgodnie z mechanizmem „pieniądze za praworządność”, który dopuszcza możliwość zamrożenia wypłat, jeśli w danym państwie nie ma niezależnych sądów pozwalających na kontrolę ich wydatkowania. Inni, bliżsi PiS-owi komentatorzy, przekonują że to instytucje unijne ustąpią. Nawet jeśli tak będzie i konflikt na chwilę przycichnie – w co nie wierzę – to nigdy nie wygaśnie, dopóki PiS jest u władzy.

Dlaczego?

Istota demokracji liberalnej – bo innej demokracji niż liberalna nie ma – polega na ograniczeniu władzy

To proste. Kaczyński – jak każdy autokrata – nie uznaje żadnych zewnętrznych przepisów czy norm ograniczających jego samowolę. Gdybym miał najkrócej podsumować  lat rządów Kaczyńskiego powiedziałbym: „poszerzanie władzy”. To nadrzędny cel. Zdobycie władzy tak wielkiej, aby nie dało się jej już stracić. Reszta to ozdobniki. W tym sensie Kaczyńskiemu znacznie bliżej do standardów rosyjskich niż zachodnich.

Istota demokracji liberalnej – bo innej demokracji niż liberalna nie ma – polega na ograniczeniu władzy. To taki system polityczny, w którym nawet absolutny zwycięzca wyborów nie może zrobić wszystkiego na co ma ochotę.

Choćby jakaś partia cieszyła się poparciem 90 procent wyborców, w demokracji liberalnej nie może pozbawić swoich przeciwników podstawowych praw, takich jak prawo do uczciwego procesu, prawo do wolności słowa, do udziału w wyborach, do zakładania swoich organizacji, do niezależnych mediów itd.

Oczywiście, rząd może zmienić przepisy gwarantujące wszystkim obywatelom te prawa. Ale wówczas dany kraj przestaje być demokracją liberalną i staje się zwykłą dyktaturą. W dyktaturze wciąż mogą odbywać się „wybory” – odbywają się one nawet w putinowskiej Rosji, odbywały się też w PRL – ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Prawa opozycji są bowiem tak ograniczone, a zasady konkurencji politycznej ustawione tak korzystnie dla rządzących, że na zmianę władzy nie ma szans.

Taki model sprawowania władzy obowiązuje w Rosji i taki chce nam stworzyć PiS z Kaczyńskim na czele. A argumenty, jakimi posługują się politycy tej partii, uderzająco przypominają te przedstawiane przez ludzi Władimira Putina.

Dobrego przykładu dostarcza artykuł szefa rosyjskiego MSZ, Siergieja Ławrowa. Tekst opublikowany kilka tygodni temu jednocześnie po rosyjsku i angielsku to długa litania skarg na okropny Zachód, który nie szanuje rosyjskiej suwerenności, odmienności tradycji, kultury, zwyczajów itd. Rzekomy brak szacunku wyraża się zaś w tym, że państwa zachodnie oczekują od Rosji stosowania się do pewnych ogólnych norm, między innymi poszanowania praw rosyjskich obywateli (choćby do prawa nie bycia zabijanym za działalność opozycyjną).

„Rosja, Chiny i inne wielkie potęgi mają tysiącletnią historię, mają własne tradycje, wartości i sposób życia”, pisze Ławrow. „Próby rozstrzygnięcia, czyje wartości są lepsze, a czyje gorsze, wydają się bezcelowe. Zamiast tego Zachód musi po prostu uznać, że istnieją inne sposoby rządzenia, które mogą różnić się od podejścia zachodniego, zaakceptować i przyjąć ten fakt do wiadomości”.

A teraz fragment ostatniego listu Jarosława Kaczyńskiego skierowanego do uczestników pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę.

„Bezpardonowo, nieraz w sposób barbarzyński, atakowane jest to, co dla nas święte i najdroższe. To, co nas duchowo konstytuuje jako jednostki oraz stanowi filary naszej cywilizacji, naszej chrześcijańskiej i polskiej tożsamości. […] Neomarksistowscy inżynierowie dusz ludzkich chcą umeblować nasz polski dom na swoją modłę i wyzuć nas z tego wszystkiego, co miłujemy”.

Czyż nie brzmi podobnie?

Kaczyński sugeruje, że ktoś, kto sprzeciwia się PiS-owi, w rzeczywistości nie krytykuje działań tej partii, ale atakuje całą chrześcijańską cywilizację, polskość, tradycję, wiarę, itd. To argumentacja identyczna jak Ławrowa. Ma pokazać, że tylko obecna władza – putinowska w Rosji, pisowska w Polsce – reprezentuje naród w całej jego złożoności. Stąd oczywisty wniosek, że ktoś, kto się z tą władzą nie zgadza, jest zdrajcą i agentem obcych, wrogich sił.

Co z tego wynika

Rosyjski minister chce, aby Zachód przyjął bezwarunkowo „zobowiązanie do przestrzegania powszechnie akceptowanych norm i zasad prawa międzynarodowego, w tym poszanowania suwerennej równości państw, nieingerencji w ich sprawy wewnętrzne, pokojowego rozwiązywania konfliktów oraz prawa do samostanowienia”.

Krótko mówiąc, w imię poszanowania rosyjskiej specyfiki Zachód ma się godzić na zastraszanie, więzienie i zabijanie przeciwników politycznych, na fałszowanie wyborów, na atakowanie organizacji pozarządowych, na naruszanie terytorialnej integralności innych państw, bo wszystko to – zdaniem Ławrowa – po prostu element tradycyjnej rosyjskiej formy rządów.

Jeszcze raz wróćmy do Polski.

„Nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy. […] Nie pozwólmy na to, by inni decydowali za nas. My Polacy mamy prawo sami decydować o sobie i swoich prawach. Po to walczyliśmy o demokrację”. Pamiętają Państwo  To fragment przemówienia Andrzeja Dudy ze stycznia tego roku odnoszący się do płynącej z instytucji europejskich krytyki tak zwanych reform wymiaru sprawiedliwości.

Ponownie, niemal identyczna retoryka jak u Ławrowa.

Po pierwsze, stwierdzenie, że każdy sprzeciw wobec konkretnych działań tego konkretnego rządu jest atakiem na całą Polskę. I to mimo że wielu Polaków także się z działaniami PiS nie zgadza.

Po drugie, Duda, Kaczyński i inni politycy PiS, podobnie jak Ławrow, uważają, że raz wybrana władza, ma prawo robić absolutnie wszystko, nie liczyć się z nikim, i że na tym właśnie polega suwerenność. A zatem wszelkie próby ograniczenia samowoli rządu, to atak na polską niepodległość.

Absurdalne?

Nie dla autokratów. Jeśli istotą demokracji jest ograniczenie władzy, to cechą autokraty jest dążenie do władzy niczym nieograniczonej. I niespecjalnie się z tym ukrywają. Wystarczy uważnie posłuchać tego, co mówią – tak w Rosji, jak i w Polsce.

Radek Sikorski