Tadeusz Baryła – Instytut Północny w Olsztynie
Okazuje się z perspektywy ostatnich dwóch miesięcy, że byłoby strasznie gdybyśmy nie byli członkiem NATO
Przypomnę kontekst międzynarodowy. Pierwsza rozbieżność dotyczy naszego wstąpienia do NATO. W jakich okolicznościach się to wszystko odbywało i jaki miało to wpływ na nasze postrzeganie Rosji. Jest lipiec 1997 roku – traktujemy tę datę jako niemalże symboliczną i charakterystyczną. De facto wstąpiliśmy do NATO w 99 roku. Staliśmy się wówczas pełnoprawnym członkiem. Było to rok po kryzysie w Rosji, który miał istotny wpływ na politykę krajów europejskich także jeśli chodzi o nasze członkostwo w strukturach NATO. Czy to była zbawienna decyzja? Okazuje się z perspektywy ostatnich dwóch miesięcy, że byłoby strasznie gdybyśmy nie byli członkiem NATO. Po drugie, chcę zwrócić uwagę, na to, że Ukraina została zaatakowana nie dlatego, że dążyła do członkostwa w NATO tylko dlatego, że nie jest członkiem NATO. W rozważaniach geopolitycznych była szansa, że Ukraina mogłaby rozpocząć proces wstępowania do NATO już w roku 2008. Wówczas przygotowano taki plan, ale z powodu sprzeciwu Francji i Niemiec ta procedura została odłożona.
Dla nas niezwykle istotne jest to, że w 2014 roku NATO – już po Majdanie – zdecydowało się na koncept wschodniej flanki. Początkowo było to pomyślane jako działanie nieco wyprzedzające, właściwie spóźnione wobec tego co się działo na Ukrainie i spóźnione wobec już obowiązującej doktryny rosyjskiej, jeśli chodzi o odzyskiwanie ziem ruskich. Doktryna pojawiła się znacznie wcześniej chociaż nie była wówczas nagłaśniana. Ale między rokiem 2012 i 2014 mieliśmy szereg wypowiedzi przedstawicieli świata nauki, którzy mówili o tym i stanowiło to zaplecze dla decyzji politycznych podejmowanych przez Miedwiediewa, Putina oraz Ławrowa. Mieliśmy w tym czasie polskie złudzenia, że można imperialne apetyty Rosji poskromić poprzez europeizację polityki, kultury i nauki. Był szereg programów uruchomionych ze środków Unii Europejskiej. Dziś wiemy, że od końca marca br. te programy zostały zatrzymane.
Panuje u nas przekonanie, że wszyscy Polacy to specjaliści od wschodu. Bzdura. To co obserwujemy i wiemy o Rosji wynika ze znajomości, koneksji, zaangażowania osobistego. Ośrodków wyspecjalizowanych w pozyskiwaniu wiedzy o tym jak wygląda współczesna Rosja jest w Polsce niewiele. Mało tego, ośrodki które mają renomę międzynarodową są ulokowane, albo w Szwecji, albo Danii, albo Stanach Zjednoczonych.
Wacław Radziwinowicz – Gazeta Wyborcza
Mówimy, że Putin zwariował, jest obłąkany i to co robi nie ma sensu, nie da się togo uzasadnić logicznie, i tak dalej. Myślę, że tak nie jest, że do wojny musiało dojść. Prawie do końca twierdziłem, pisałem mówiłem, że nie będzie teraz wojny, wiedząc jednocześnie, że Ukrainy i Białorusi Putin nie odpuści. Myślałem, że jeszcze ma inne narzędzia, że może korzystać z innych dróg. Wojna to nie jest to. Nie wziąłem pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy. Otóż do wojny musiało dojść dlatego, że Rosja jest śmiertelnie zagrożona – o tym mówi Putin. Ludzie przyjmują to, i świat to przyjmuje, jako właśnie przejaw choroby psychicznej. Natomiast rzeczywiście jest to prawidłowa ocena. Rosja jest zagrożona śmiertelnie. Jej pozycja międzynarodowa, konfiguracja wewnętrzna, jest w obliczu bardzo wielkiego niebezpieczeństwa ponieważ Rosja pod rządami Putina wiele traci. Jej dystans do świata rośnie.
Stracili pozycję międzynarodową, gospodarczą m.in. wskutek korupcji, złodziejstwa, oszustw np. w sporcie
Związek Radziecki – uczciwie licząc – miał prawie 6 proc. produktu światowego, tak Rosja pod rządami Putina ma poniżej 2 proc. Lada moment Rosja z szóstej pozycji w światowym rankingu mocarstw gospodarczych spadnie niżej i zostanie zdystansowana np. przez Indonezję. Dla Rosjan to niewiarygodne, wyprzedzi ich jakaś tam Indonezja. Rosja przestaje być atrakcyjna z powodu swego zacofania, złego zarządzania. Wszystkich sąsiadów od siebie odepchnęła. Pamiętam 1025-leci Chrztu Rusi. Wszyscy świętowali razem, byli Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie – dziś tej wspólnoty już nie ma. Pamiętam ogromną, wzajemną sympatię Rosjan i Gruzinów. Tego też nie ma. Nauka nie istnieje. Mają swoje miejsce na międzynarodowej stacji kosmicznej, posyłają tam robota, który nie potrafi nic zrobić. Mają tam swój segment, to dziurki robią i tlen ucieka. Wysyłają, albo turystów, albo filmowców, żeby coś nakręcili. Gdzie tu jest ta wielka nauka, badania nad rozwojem, technologiami?. A pamiętajmy, że Rosjanie byli pierwsi w kosmosie. To wszystko im uciekło. Otoczenie rzeczywiści jest wrogie, bo wszyscy od nich uciekają i to się tylko pogłębia. Rosja nigdy w swojej historii nie miała takich szans jak obecnie. A tymczasem kraj z roku na rok, z miesiąca na miesiąc traci. Jak Putin doszedł do władzy, to świat się chciał z nimi przyjaźnić, biznes walił drzwiami i oknami widząc nowe rynki zbytu. Ale to się zmieniło, stracili pozycję międzynarodową, gospodarczą m.in. wskutek korupcji, złodziejstwa, oszustw np. w sporcie. Generałom Putina udało się przekonać go, że Rosja ma dzisiaj wyjątkową broń. Np. rakiety zasilane atomowo, które mogą bez przerwy i miesiącami latać niezauważalnie po całym świecie. Zastrzegam jednak, że niekoniecznie jest to prawdą. Wmówili Putinowi, że teraz są militarnie najsilniejsi na świecie. I właśnie teraz jest najlepszy moment na wojnę, bo później tą samą bronią będą dysponować Chińczycy czy Amerykanie. To jest naród, który myśli imperialnie i prędzej czy później do wojny musiało dojść. Poza Ukrainą i Amerykanami, którzy bardzo im sprzyjają, Rosja ma jeszcze jednego wroga. To jest korupcja. Jak wojska rosyjskie stały na granicy białorusko – ukraińskiej, to wszyscy wiedzieli, że nie ma paliwa, żywności, krwi itd. Bo Rosjanie to wszystko sprzedawali. Ale po tych pierwszych doświadczeniach nie można jeszcze wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Teraz osobisty nadzór nad wojną prowadzi Putin, wojsko zmieniło strategię. Może być różnie.
Tadeusz Baryła
Skala rosyjskich żądań, które pojawiły się w drugim etapie wojny budzi przestrach. Rosjanie zdali sobie sprawę, że nie wygrywając wojny przegrywają ją na długie lata. Nie będą w stanie podjąć wysiłku militarnego przez najbliższe 10 – 15 lat. Największą klęską Putina byłaby utrata pozycji imperialnej, stąd jego nowe żądania terytorialne aż do Nadniestrza. Czy to mu się uda? Nie wiadomo.
Wacław Radziwinowicz
Charakterystyczną cechą działań Putina jest to, że nie specjalnie przywiązuje się do swoich planów. Działa tak, jak mu sytuacja pozwala. Może np. zadowolić się Donbasem i lądowym dojściem do Krymu. Na tym może poprzestać i ogłosić, że swoje zrobił. Jak mu sytuacja pozwoli to dojdzie do Dniepru. Może też zająć całą Ukrainę. Różnie może być.
Zapis fragmentów wypowiedzi podczas spotkania dyskusyjnego w Stowarzyszeniu Społeczno – Kulturalnym “Pojezierze” 22 kwietnia 2022 r.