Trwa olimpiada zimowa w Pjongczang. Zawody odbywają się w militarnej atmosferze, bo po Morzu Żółtym lub Japońskim pływają amerykańskie lotniskowce, a rakiety Kima wycelowane są w Seul – ale nie przeszkadza to w tworzeniu teatrzyku politycznego. Obie reprezentacje Korei występują pod wspólną flagą dając wątłą nadzieję, że militarna atmosfera po olimpiadzie się skończy.

Następna tej rangi impreza, czyli mistrzostwa świata w piłce nożnej, już w czerwcu i to tuż pod nosem. Jeszcze nigdy w historii tej dyscypliny, mistrzostwa świata nie odbywały się tak blisko Olsztyna. W Kaliningradzie zostaną rozegrane trzy mecze eliminacyjne. Atmosferę mamy podobną do koreańskiej. Ruscy ciągle okupują Krym i wschodnią Ukrainę, w okręgu kaliningradzkim montują rakiety iskander, a granica polsko-rosyjska ciągle zamknięta dla małego ruchu granicznego.

Mistrzostwa w Rosji są jednak faktem, nikt – mimo sankcji politycznych nałożonych na ten kraj – imprezy jeszcze nie zbojkotował. Nasza reprezentacja ochoczo jedzie do Rosji, chociaż gdyby ktokolwiek miał imprezę bojkotować, to jako pierwsi powinni uczynić to Polacy. Bo okupacja Ukrainy właśnie, bo iskandery, bo bliskość granicy…

Zamiast wykorzystać na naszą korzyść fakt rozgrywek za miedzą, to naprężamy muskuły i utrzymujemy – trwający od szczytu NATO w 2016r.  – zakaz  tzw małego ruchu granicznego.  Dlaczego? Najlepiej przytoczyć słowa szefa olsztyńskiego PiS, gdy był jeszcze wiceministrem infrastruktury: Nie można zapominać, iż Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą, a  wożenie papierosów i paliwa to nie jest sposób na życie.

Skoro z powodu wojny na Ukrainie nie bojkotujemy mistrzostw świata, to mały ruch graniczny należy przywrócić. Wielu mieszkańców regionu wyskoczyłoby do Kaliningradu na kawę, ale także po to, aby zobaczyć przygotowania do rozgrywek. Rosjanie w Kaliningradzie mocno zainwestowali w infrastrukturę, zbudowali np. nowe lotnisko, stadion, drogi dojazdowe. Ciekawe np. jak sobie poradzili z budową stadionu na wyspie, o którego problemach technicznych pisała nawet polska prasa.

Nie bez znaczenia jest także niewątpliwie wyższy obrót gospodarczy przy rozluźnionych zasadach przekraczania granic. Przemyt papierosów (a gdzie są służby graniczne?) nie może determinować pro gospodarczej polityki rozwoju regionalnego. Mały ruch graniczny napędza w znacznym stopniu handel i turystykę w regionie, dla małego i średniego biznesu jest katalizatorem inwestycyjnym. Wydarzenie tej rangi co mistrzostwa świata powinny każdą władzę skłaniać do działania, a nie mydlenia nam oczu o jakimś finansowym zagrożeniu ze strony kontrabandy.

To są prawdy oczywiste, nie warte zgłębiania. Problem w tym, że rządzący odkryją te prawdy dopiero za jakiś czas, np. na dwa tygodnie przed rozgrywkami piłkarskimi. Tylko, że wtedy na otwarcie granic może być za późno, bo trzeba równocześnie podnieść szlaban po stronie rosyjskiej. Gdy już dojrzejemy do otwarcia granicy, wtedy Rosjanie pokażą nam gest Kozakiewicza…