Olsztyński oddział Gazety Wyborczej zorganizował debatę na temat wyborów 4 czerwca 1989 r. pod tytułem “co by było, gdyby nie było 4 czerwca”. W debacie wzięli udział:
Miloš Reznik, absolwent historii na Uniwersytecie Karola w Pradze, dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie,
Robert Traba, prof. w Instytucie Studiów Politycznych PAN, były dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, założyciel olsztyńskiego Stowarzyszenia „Wspólnota Kulturowa Borussia”
Marcin Zaremba z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Poniżej fragmenty wypowiedzi uczestników debaty:
Marcin Zaremba: w 1989 r. władza była słaba. Nie była tą władzą co osiem, dziewięć lat wcześniej. Ale i Solidarność była słaba. Jaruzelski na X Plenum KC na przełomie 1988/89 r. wręcz zaszantażował członków Komitetu Centralnego odejściem, jeśli nie zgodzą się na okrągły stół. W latach 80-tych około 700 tys. Polaków poprzez obozy w Wiedniu czy Rzymie wyjechało z Polski. Gdyby nie pogarszająca się sytuacja gospodarcza, to ten system zachowałby jakąś stabilność, zwłaszcza, że dysponował ciągle różnymi narzędziami kontroli i opresji. Ale system nie miał tej wiary w komunizm jak np. w latach 50-tych, a Polacy chcieli żyć lepiej, mieli dość kartek na wszystko, kolejnych etapów reform gospodarczych, które nie dawały żadnych rezultatów. Wyjeżdżali na zachód, jeździli do Berlina handlować pietruszką i to przede wszystkim podłoże ekonomiczne było wyrazem buntu do jakiego doszło 4 czerwca.
Robert Traba: Dzisiejsza dyskusja o tamtych czasach przypomina piramidę mitów, świadczy raczej o naszych wyobrażeniach, a nie o tym jak było naprawdę. W 1988 r. większość społeczeństwa miała dystans do Solidarności. Przypomnijmy, że według ówczesnych badań Solidarność miała 26 proc. zwolenników, a 46 proc. nie miało do związku zaufania. Nie twierdzę, że te badania były na sto procent prawdziwe, mogły być manipulowane, ale przypomnijmy sobie jak było. Ludzie z rezerwą podchodzili do Solidarności, co potwierdzili później socjologowie. Entuzjazmu dodawał papież swoimi wizytami, a przełomem była debata telewizyjna Wałęsa-Miodowicz zorganizowana 30 listopada 1988 r. Bardziej pamiętam tę debatę z telewizji niż sam akt głosowania 4 czerwca 1989 r.
Miloš Reznik: W Czechosłowacji wszyscy udawali. Ludzie i władza udawała, że wierzą w system. Na początku lat 80-tych załamał się wzrost gospodarczy w Czechosłowacji. Ludzie odmawiali kompetencji rządowi i zastanawiali się jak odsunąć od władzy niekompetentną ekipę. Z racji bliskości Niemiec i Austrii Czesi i Słowacy często wyjeżdżali na Zachód i gdy wracali, to nie mówili o wolności tylko o tym jak się tam żyje i co można kupić w sklepach. W Polsce była trochę inna sytuacja. Wracający z Zachodu twierdzili, że tam się dobrze żyje, bo ludzie mogą wybierać władzę w wolnych wyborach. Po wyborach 4 czerwca system zaopatrzenia się w Polsce załamał. Granica polsko – czechosłowacka była praktycznie zamknięta, można było wyjeżdżać tylko w grupach zorganizowanych lub na zaproszenia. Po 4 czerwca zliberalizowano zasady przekraczania granicy. Władze Czechosłowacji wychodziły z założenia, że ludzie powinni wyjeżdżać do Polski, aby zobaczyć w sklepach puste półki, które były wynikiem częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Tak w każdym razie twierdziła czechosłowacka propaganda. Tymczasem ludzie widzieli w Polsce tworzenie się wspólnoty poza państwem, np. w kościołach. To miało znaczenie dla późniejszych wydarzeń w Czechosłowacji.