Marcin Meller – dziennikarz i prezenter telewizyjny:

Stołówka KC PZPR – towarzysz Miller zaprasza

To był styczeń 1989 r. po debacie Wałęsa – Miodowicz, która odbyła się w grudniu poprzedniego roku. Szok, że Wałęsa w telewizji, satysfakcja, że rozniósł Miodowicza. Na początku lutego miały się rozpocząć obrady Okrągłego Stołu i czytamy komunikat  w Trybunie Ludu lub Życiu Warszawy, że tow. Miller zaprasza młodzież do dyskusji nad ich rolą w partii. Napisane było także, że spotkanie jest otwarte, wstęp wolny i będzie jego retransmisja w TVP.

Nikt nigdy wcześniej nie zapraszał do KC ludzi z ulicy. W gronie działaczy nielegalnego wtedy Niezależnego Związku Studentów rozważaliśmy: pójść – nie pójść. Ja akurat byłem za tym, żeby nie iść, sądziłem, że to jakiś podstęp, prowokacja, a moi rodzice wręcz sądzili, że nas aresztują. Najbardziej obawialiśmy się, że nas nagrają i zmanipulowane wypowiedzi pokażą w telewizji.

Marcin Meller na spotkaniu z czytelnikami w Książnicy Polskiej. Fot. Newsbar.pl
Marcin Meller na spotkaniu z czytelnikami w Książnicy Polskiej. Fot. Newsbar.pl

Poszliśmy jednak, wpuścili nas na stołówkę, gdzie siedziało kilkuset młodych działaczy partii, wśród nich, jak się okazało, Zbigniew Siemiątkowski, późniejszy działacz lewicy. Nas było może ze dwudziestu. Siedliśmy w kącie oflagowani i pooklejani znaczkami NZS  i Solidarności. Czterech z nas zabrało głos. To był Piotr Skwieciński, dzisiejszy v-ce naczelny Wsieci, braci Karnowskich, Aleksander Wolicki, dzisiaj historyk starożytności zbliżony do Obywateli RP, Filip Burczuk – obecnie urzędnik państwowy i ja.

Jechaliśmy ostro. Ja np. mówiłem o Gomułce, który twierdził, że władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy, mówiliśmy o zamordowanych żołnierzach AK, przytoczyliśmy wierszyk, że na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści, dodając, że władza tak się zachowuje, żeby to się spełniło.

Po dwóch, trzech dniach, kiedy puścili materiał w telewizji byliśmy w szoku, bo pokazali wszystko jeden do jednego, bez żadnych cięć i manipulacji.

Po dwóch, trzech dniach, kiedy puścili materiał w telewizji byliśmy w szoku, bo pokazali wszystko jeden do jednego, bez żadnych cięć i manipulacji. Dostaliśmy listy od oburzonych obywateli, które przechowuję do dzisiaj i nawet wykorzystałem je w jednych z ostatnich felietonów. Zestawiłem listy z 89 roku z tym co mówią dzisiaj zwolennicy dobrej zmiany. I tu i tu: ty gnoju, nie ma w Polsce miejsca dla takich jak ty, porachujemy się itp. itd. Zaraz potem były ferie zimowe i pojechałem do Zakopanego. Żaden góral nie chciał ode mnie pieniędzy, każdy mówił: dobrze im synku wygarnąłeś.

 

Wtedy to była przygoda i zaskoczenie, ale z perspektywy czasu widać, że był to jeden z momentów kiedy działa się historia. Żeby nie było tak koturnowo, to z kolegą Skwiecińskim do dzisiaj wymieniamy się SMS-ami. Za rządów Platformy składając mu życzenia imieninowe dodawałem, że w razie jak przyjdą po niego to służę piwnicą.  Teraz za rządów PiS napisał mi, że teraz on służy mi piwnicą.  Zapamiętałem na całe życie jego receptę na picie wódki. Zawsze kupowaliśmy tylko pół litra, żeby po wypiciu przejść się do sklepu i ochłonąć. W ten sposób można pić kulturalnie do białego rana…

Marcin Meller – dziennikarz i prezenter telewizyjny,  promował swoje książki w olsztyńskiej Książnicy Polskiej