Nasta Niakrasava śpiewa “Mury” po białorusku, towarzyszy jej Jacek Kleyff
16 sierpnia ulicami Mińska przeszło około 200 tysięcy ludzi, żądających ustąpienia Aleksandra Łukaszenki. Prezentujemy dwugłos profesora Mieczysława Jackiewicza i Tadeusza Baryły na temat protestów po wyborach prezydenckich i możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji na Białorusi.
Tadeusz Baryła:
Łukaszenka popełnił grzech pychy. Jeśli podałby, że 9 sierpnia głosowało na niego 61 czy 58 procent wyborców, być może nie doszłoby do protestów. W rzeczywistości to nie on wygrał z 80 procentami głosów, ale Swietłana Cichanouska. Białorusini masowo poszli do wyborów (wcześniejsze statystyki były sztucznie zawyżane) i to zaskoczyło władzę. Na przykład Białorusini przebywający w Warszawie w ogóle nie mogli oddać głosów, ambasada białoruska robiła wszystko żeby im to uniemożliwić.
Mieczysław Jackiewicz:
To jest psychopata. Chory człowiek żądny władzy. Niewiadomego pochodzenia zresztą. Własną matkę odseparował, nie wolno było robić z nią wywiadów. O jego ojcu są różne wersje, najśmieszniejsza, podawana kiedyś przez samego Łukaszenkę jest taka, że „zginął na froncie”. Jak? – Łukaszenka urodził się w w roku 1954. Białorusini to bardzo spokojny naród, rzeczywiście. Długo nie tylko go znosili, ale chwalili Łukaszenkę, nazywali go batką. Kto był na Białorusi, wie że drogi są tam świetne, wsie schludne, domy ogrodzone kolorowymi płotami. W latach 90-tych tym ludziom żyło się naprawdę nieźle. To się załamało w latach 2010-2012. Jednym powodem było załamanie gospodarcze i coraz większe uzależnienie od Rosji, z drugiej strony presja Rosji na integrację. To jest idee fix Władymira Putina. To co Jelcyn oddał, Putin chce odzyskać. Udało mu się z Krymem, Donbas i Ługańsk, też są dziś de facto, niestety, rosyjskie nie ukraińskie. Rosjanie, nawet zwykli ludzie uważają, że Białoruś to jest część Rosji, to był siewiero-zapadnyj (północno-zachodni) kraj imperium rosyjskiego. Narodowości za czasów carskich się nie wypisywało, tylko wyznanie, nazwy Białoruś używać nie było wolno.
Dziś Białorusini krzyczą do Łukaszenki uchadi (odjedź) i nazywają tarakanem, czyli karaluchem.
Tadeusz Baryła:
Rosja będzie interweniowała na Białorusi, ale bez wchodzenia. W wielkich miastach rosyjskich były protesty, „przeciwko terroryzmowi i zezwierzęceniu organów władzy” na Białorusi. O samych demonstracjach informuje się bardzo oględnie. W Kaliningradzie władza na zapas ostrzegła, że nielegalne protesty są zagrożone karą, ale pod konsulatem białoruskim kwiaty się jednak pojawiły. Rosja propagandowo wykorzystuje każdą wypowiedź na Zachodzie, żeby zdezawuować opozycję na Białorusi mówiąc, że jest to ruch sztuczny, wywołany przez interwencję, szkolenia opozycjonistów, programy stypendialne. Ciekawe, że w tym temacie Polska dla rosyjskich propagandystów jakby nie istniała, Niemców – dopóki nie rozstrzygnęła się sprawa Nord Stream 2 – też wolą nie zaczepiać.
Protesty zaczęły się od sprzeciwu młodzieży, ale to się rozszerza w stronę, która także dla władz Białorusi jest zaskoczeniem, Nikt nie spodziewał się na przykład „łańcucha kobiet”, ruchu niewinnych, ubranych na biało kobiet, organizujących się samoistnie, unikających słownictwa, które groziłoby im karą. One utworzyły żywy łańcuch do samej Liwy, z kwiatami rzucają się na szyję omonowcom (specjalnym oddziałom policji – bs), nie rozbito ich. To ma wielkie znaczenie dla samej Białorusi. Na ulicę wyszli tam przecież nawet licealiści, prawie dzieci, tego nie było, nawet na Ukrainie (w czasie pomarańczowej rewolucji – bs)
Mieczysław Jackiewicz:
Interwencja na Białorusi nie ma dla Putina sensu, tym bardziej, że wojsko na Białorusi ma i tak, wystarczy dać rozkaz. Białoruś Łukaszenki jest państwem w ruinie, jej dług tylko wobec Rosji wynosi około 10 miliardów dolarów. Jedna z „potężniejszych” dywizji białoruskich, witebska, została w ostatnich dniach zrzucona w okolicach Ostrowca, gdzie jest elektrownia atomowa i praktycznie, takim obwarzankiem, objęła całą granicę, od Ostrowca i Michaliszek, aż hen do Grodna, czyli polskiej granicy. Te wojska białoruskie powiązane są ze stacjonującymi na Białorusi wojskami rosyjskimi, którzy mają duże lotnisko i jednostkę rakietową w Baranowiczach, ale mają też wojska zmechanizowane i czołgi. Ten ruch Łukaszenki ma ma celu zastraszenie własnego narodu, ale adresowany jest także do sąsiadów. Zagrożona jest przede wszystkim Litwa. Tym bardziej, że przebywająca obecnie na Litwie przeciwniczka Łukaszenki w wyborach ogłosiła właśnie na youtubie, że gotowa jest powrócić na Białoruś, i stać się „liderem narodu”.
Tadeusz Baryła:
Cichanouska od kilku dni jest na Litwie, ważne, że nie w Polsce. Wyjechała po tym, jak poszła zanieść protest do przewodniczącej komisji wyborczej. Są informacje, że pokazano jej tam zdjęcia z tortur jej męża (dziennikarza i blogera Siergieja Cichanuaskiego, od końca maja przebywającego w areszcie – bs) Jest opinia w internecie, myślę że prawdziwa, że to Amerykanie doprowadzili do tego, że odseparowana została wówczas od swoich prawników i w porozumieniu z białoruskim KGB odstawiona została do granicy litewskiej. Jej dwoje dzieci dowieziono do tego samego punktu granicznego okrężną drogą. Cichanouska ogłosiła, że gotowa jest zostać liderem narodu, a jej program wcale nie jest radykalny – z wyjątkiem jednego punktu, powtórzenia wyborów.
Mieczysław Jackiewicz:
Nawet jeśli w jakiś sposób dojdą do władzy zwolennicy Swietłany Cichanouskiej, oni nie odejdą od Rosji, będą grać z Rosją. Takie „bezimienne” rozmowy już się na pewno toczą.
Tadeusz Baryła:
Nie zdajemy sobie sprawy ze skali opresji na Białorusi. Samo wezwanie do spotkania, nie daj Boże, nazwanie takiego spotkania mitingiem, zagrożone jest karą do 15 lat więzienia. To dlatego zwolennicy Cichanouskiej w dniu głosowania rozpoznawali się tylko dzięki przypiętym do ubrania białym wstążeczkom albo białym opaskom na ręku. Ludziom nadojeło, mieli dość. Można było każdego zamknąć za byle co. Podczas zatrzymań uczestników pierwszych protestów, zaraz po wyborach, nie chodziło o żadne zeznania, tylko o to, żeby ludzi zgnoić, złamać. Wbijanie policyjnych pałek w odbyt w XXI wieku to jest coś więcej niż zezwierzęcenie. A potraktowano tak większość zatrzymanych wtedy młodych chłopaków, pozbawiono ich godności. Kiedy minister spraw wewnętrznych zdecydował się wypuścić dwa tysiące osób, przepraszał za to, pierwszy raz w historii. Podczas demonstracji opozycji 16 sierpnia w Mińsku białoruski OMON nie interweniował, w ogóle go tam nie było.
Temat pandemii i podejścia władz białoruskich do koronawirusa nie pojawiał się podczas protestów, ale też ma znaczenie. Możliwe, że sam Łukaszenka jest zarażony. Podczas wiecu poparcia, na który (także 16 sierpnia – bs) zwieziono do Mińska urzędników z całej Białorusi był wyraźnie oszołomiony, ledwie zszedł z trybuny. Białoruska telewizja oczywiście tego nie pokazała.
Mieczysław Jackiewicz:
Łukaszenka w 1994 roku nie tylko odebrał Białorusi biało-czerwono-białą flagę i godło, ale zamknął język białoruski, nie było go w szkołach, w urzędach. Śmieszne, że wszystkie oficjalne napisy na ulicach są w języku białoruskim, ale żywego języka nie ma. Tylko młode pokolenie wraca, a właściwie na nowo wchodzi to tego języka. Zwłaszcza ci, co studiują za granicą. Polska przyjęła wielu młodych Białorusinów na studia. Generalnie młodzież decyduje, oni mają internet, wiedzą co się dzieje w Europie, co się dzieje na świecie, skrzyknęli się, bo mają tego dosyć. Ta młodzież jest wykształcona, poziom wykształcenia na Białorusi jest wysoki. Tylko pracy nie ma. Jeśli nie masz znajomości, pieniędzy na łapówkę, dobrej pracy nie dostaniesz. Ta młodzież wyjeżdżała albo do Rosji, niechętnie, albo do Polski i Litwy, chętnie. Do nas najwięcej przyjechało Białorusinów mających Kartę Polaka. To był bardzo słuszny ruch z naszej strony, praktycznie każdy kto się zgłosił i zadeklarował polskie korzenie ją otrzymywał. Pracują, kończą studia wiedząc że dyplom polski uznawany jest w całej Europie. Część z nich wróciła, albo wróci na Białoruś.
Tadeusz Baryła:
Rosjanie mogli się spodziewać, że po 26 latach władzy Łukaszenki na Białorusi może dojść do kryzysu, ale nie mają modelu wyjścia z takiej sytuacji. Nie ma na Białorusi osoby z obozu władzy, która mogła by Łukaszenkę zastąpić, on tępił wszelkich potencjalnych konkurentów, często zmieniał ludzi w swoim otoczeniu. Nawet teraz, powołany według tego co czytam w białoruskim internecie, Komitet Ocalenia Narodowego, jest bezimienny, ludzie obawiają się, że po niedzielnych demonstracjach może przyjść kolejna fala aresztowań. Sytuacja jest dynamiczna.
Mieczysław Jackiewicz:
Nigdzie na świecie już nie ma klasy robotniczej, nawet w Rosji nie ma klasy robotniczej. A na Białorusi klasa robotnicza jest, są pracownicy należących do państwa wielkich zakładów przemysłowych; w Mińsku, Witebsku, Soligorsku. Łukaszenka w nich jeszcze wierzy, mówi nasz raboczyj kłas. Gdy oni zastrajkują wtedy będzie prawdziwy krach. Jeśli Łukaszenka będzie podły, może jeszcze zamknąć dopływ żywności do miast, nawet jeśli nie będzie strzelał do ludzi, może to zrobić.
Decydować będzie jednak Putin. Jeżeli zrozumie, że Łukaszenka jest zbędny – wpływ na to mogą mieć rozszerzające się strajki – może się go pozbyć. Powiedzieć – przyjedź do mnie, dam ci emeryturę, będziesz sobie żył jak chociażby Janukowycz (osunięty przez „pomarańczową rewolucję” były prezydent Ukrainy – bs), nie byłby pierwszy, który tak kończy. Ale co zrobi Putin, nie wiemy.
Dyskusje po hasłem „Spotkania wschodnie” od dziesięciu lat obywają się w Instytucie Północnym (dawniej OBN) im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie i mają charakter otwarty. Kolejna, ze względu na obecną sytuację, poświęcona Białorusi, odbędzie się 24.08 o godz. 11.00
Stanisław Brzozowski