Ale się lokalna władza bawi w kotka i myszkę. W dodatku w tle są ogromne pieniądze unijne.

Wszystko zaczęło się w 2015 r. gdy decydowano kto będzie dysponował środkami unijnymi z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury przeznaczonymi na ochronę środowiska. Przeciąganie liny wartości ponad 206 milionów euro odbywało się pomiędzy Urzędem Marszałkowskim, a Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zarówno jedną jak i drugą instytucją zarządzają panowie z PSL. Wydawałoby się, że porozumienie będzie łatwe, ale proste nie było. Spór pomiędzy marszałkiem Brzezinem, a prezesem Krzyśkowem trwał kilka miesięcy. Może dlatego tak długo, bo obaj panowie prywatnie się nie lubią, tworzą frakcje w lokalnym PSL  i żaden nie chciał oddać konfitur.

W końcu stanęło na tym, że pieniędzmi będzie zarządzać Fundusz. Kwota ogromna, której łatwo wydać się nie da. W funduszu zwiększono więc zatrudnienie, przejęto dodatkowy budynek na biura (przy ul. Lelewela) i ogłoszono pierwsze konkursy. Fundusz miał się zająć efektywnością energetyczną i bioróżnorodnością, finansować duże i skomplikowane projekty. Np. tylko na projekty związane z odnawialnymi źródłami energii fundusz ma do dyspozycji do 2020r. około 100 mln euro. Na poprawę efektywności energetycznej w sektorze MŚP przeznaczono 20 mln euro, a na gospodarkę odpadami ponad 20 mln euro.

PiS dobrze wie, że w funduszach jest duża kasa, którą w różny sposób można przeznaczyć na wybory samorządowe i parlamentarne.

Skok na kasę jest im potrzebny także dlatego, że w przyszłości można skorygować politykę wydawania funduszy unijnych. Zamiast wydawać kasę na spalarnię odpadów można sypnąć groszem na konwencjonalne źródła ciepła oparte np. o polski węgiel. Zamiast wprost popierać odnawialne źródła energii można poprzeć politykę Morawieckiego, który szuka pieniędzy na samochody elektryczne ładowane prądem pochodzącym z konwencjonalnych elektrowni (też oparte na polskim węglu). Przejęcie kontroli nad funduszami to także potencjalne korzyści dla kościołów, które szykują się do inwestycji związanych z ogrzewaniem świątyń, elektrycznym podgrzewaniem ławek kościelnych itp.

Więc PiS skacze na kasę zmieniając odpowiednią ustawę, która podporządkowuje wojewódzkie fundusze wojewodom. To oni poprzez okrojone rady nadzorcze będą wybierać dwuosobowe zarządy funduszy. Ustawa przeszła kilka dni temu przez sejm, czeka na obrady senatu i oczywisty podpis prezydenta. Zmiany zarządów będą ekspresowe. Ich kadencje automatycznie wygasną po dwóch tygodniach obowiązywania ustawy.

Urzędy Marszałkowskie oczywiście obserwują losy projektów ustaw i działają. W Olsztynie marszałek zadziałał w ten sposób, że nagle pozbawił WFOŚiGW miana instytucji pośredniczącej we wdrażaniu RPO i wycofał wspomniane 206 mln zł z kasy funduszu. Przy okazji z funduszu przejdzie do Urzędu Marszałkowskiego około 20 osób, które zapewne wyleciałby z roboty gdy fundusz opanuje PiS.

Miał być skok na kasę i będzie, tyle, że pustą… /Kel/