Rozmowa z Tomaszem Sekielskim – dziennikarzem śledczym, reporterem i pisarzem

W branży dziennikarskiej rozpętała się dyskusja nt. zawodowej niezależności. Krzysztof Ziemiec z telewizji państwowej stwierdził na spotkaniu ze studentami, że nie istnieje coś takiego, jak dziennikarska niezależność. Zawsze jest ktoś, komu dziennikarz musi służyć, a wie co mówi, ponieważ przeżył już kilku prezesów TVP i różne okresy polityczne. Odezwali się inni dziennikarze, którzy twierdzą, że w pisowskiej telewizji niezależności oczywiście nie ma, ale są media, w których dziennikarz jest w pełni niezależny. Jak to jest z tą niezależnością w polskim dziennikarstwie?

Tomasz Sekielski. Fot. Newsbar.pl
Tomasz Sekielski. Fot. Newsbar.pl

-Pytanie na które trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Myślę, że są niezależni dziennikarze, ale nie generalizowałbym, że wszyscy. Wszystko zależy jaki człowiek ma kręgosłup i na jakie kompromisy jest gotowy pójść. Życie to całe pasmo kompromisów, to zawodowe także. Więc jeśli wymagasz ode mnie deklaracji “tak” lub nie “nie”, na pytanie czy w Polsce dziennikarz jest niezależny, to stwierdzę, że tak odpowiedzieć się nie da.

Byłem niezależny, może poza jednym przypadkiem…

-To zapytam inaczej. Czy  oceniając swoją karierę zawodową możesz powiedzieć, że byłeś dziennikarzem niezależnym?

-Byłem niezależny, może poza jednym przypadkiem… Nie narzucano mi nigdy robienia czegoś wbrew sobie. Oczywiście, że robiło się materiały na które nie specjalnie miałem ochotę, ale taka jest specyfika pracy reporterskiej. Dostaje się temat niejako z rozdzielnika i trzeba wykonać zadanie. Tak jest w każdej redakcji i jest to zupełnie normalne.

-A ten jeden przypadek, o którym wspomniałeś?

-To było po wyborach prezydenckich w 2000r. Po zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego zdjęto mi w TVN  gotowy materiał.

-O co w nim chodziło?

-Trzeba sobie przypomnieć pewne zdarzenie, gdy Marek Siwiec, ówczesny minister prezydenta, wychodząc z helikoptera kpił z papieża  całując ziemię kaliską. Kwaśniewski w kampanii wyborczej zarzucił, że nagranie jest zmanipulowane i jak dziennikarze dotrą do całości to powinni to puścić. Tę deklarację Kwaśniewski złożył tuż przed końcem kampanii. Już po wyborach chciałem spełnić życzenie prezydenta i przygotowałem nagranie. Oczywiście nie było żadnej manipulacji. Siwiec wychodząc z helikoptera ręką dał znak krzyża i później ucałował ziemię. Film można zobaczyć na You Tube.

I ten materiał mi zdjęto. Decyzję osobiście podjął Mariusz Walter. Popełnił błąd, bo nie miało to żadnego znaczenia. Było już po wyborach. Ale to były czasy, gdy sztaby po wyborach zapraszały na finał szefów redakcji, redaktorów naczelnych, wydawców itp. Przypuszczam, że Mariusz Walter wybierając się na wieczór wyborczy nie chciał drażnić tym materiałem prezydenta. Ale była też sytuacja odwrotna, gdy Aleksander Kwaśniewski mimo zapowiedzi nie przyjechał na otwarcie nowej siedziby TVN.

-I znów zawinił Sekielski?

-Prawdopodobnie tak. Na dzień przed otwarciem zrobiłem materiał o tym jak Leonid Kuczma, ówczesny prezydent Ukrainy, ogrywa Kwaśniewskiego. Materiał kończyłem stwierdzeniem, że w dyplomacji nadstawianie drugiego policzka nie ma sensu lub coś w tym rodzaju i widać, że Aleksander Kwaśniewski lubi bić bity dwa razy. To musiało urazić Kwaśniewskiego, bo poinformował, że nie przyjedzie na otwarcie z czego skrzętnie skorzystał Leszek Miler, który wtedy był premierem. On na otwarciu się pojawił. Podczas gali Mariusz Walter powiedział mi coś w tym rodzaju: no ładnie pan wkurzyłeś Kwaśniewskiego. Poza tym jednym przypadkiem, przez 15 lat pracy w TVN nie zdarzyły mi się żadne przypadki nacisku czy ingerencji w pracę dziennikarską.

W czasach Związku Radzieckiego była gazeta Prawda, w której wszystko było kłamstwem. Dzisiaj mamy wolność i demokrację, a z prawdą dalej jest coś nie tak. Co się stało z prawdą? Fałsz i kłamstwo już nikogo w mediach nie rażą. Gdzie są dziennikarze, których misją jest oddzielanie plew od ziaren?

Szuramy po dnie jak posłowie. Odium spada na rzetelnych dziennikarzy

-Dziennikarze zostali wciągnięci do politycznych bitew, a w każdej wojnie prawda umiera pierwsza. Chodzi o to, żeby przywalić przeciwnikowi, zgnoić go. Jest wielu dziennikarzy, którzy sympatyzują z tą czy inną opcją polityczną i de facto stali się pionkami w bitwach politycznych. Jako dziennikarze tracimy zaufanie społeczne. Obserwuję to na spotkaniach autorskich. Ludzie głośno mówią, że nie wierzą dziennikarzom, pytają gdzie znaleźć prawdziwe informacje. Odpowiedzi nie znam, mówię tylko, że trzeba być świadomym odbiorcą przekazywanych treści. Często trzeba samemu weryfikować to co się gdzieś usłyszy lub zobaczy, bo nie ma żadnej gwarancji, że w tej telewizji to zawsze będzie prawda. To jest gigantyczny problem. Badania opinii publicznej nt. zaufania do poszczególnych zawodów pokazują, że dziennikarze spadają na dół tabeli. Pierwsze miejsca mieli strażacy, wojsko, policja, trochę niżej byli dziennikarze. Teraz to jest dramat, szuramy po dnie jak posłowie. Odium spada na rzetelnych dziennikarzy. Media zostały upolitycznione, panoszą się kłamstwa, przekłamania i półprawdy – ludzie przestają nam wierzyć. A jeśli nie wierzą nam to są podatniejsi na manipulacje polityków, którzy porozumiewają się ponad naszymi głowami.

-Obserwując otoczenie polityczno – medialne można odnieść wrażenie, że politycy przestają rozmawiać z dziennikarzami. Media stają się im niepotrzebne, mają własne – choćby konto na Twitterze…

-Politycy uważają, że nie muszą odpowiadać na pytania dziennikarzy. Mają właśnie twittery, facebooki, a konferencje prasowe są głoszeniem oświadczeń. Przychodzi polityk wygłasza oświadczenie półgodzinne, nie odpowiada na pytania i wychodzi. A niedoinformowane społeczeństwo to jest głupie społeczeństwo. Swoje wybory musimy opierać na wiedzy i prawdziwej informacji. Społeczeństwo musi mieć dostęp do wiedzy politycznej obrobionej przez dziennikarzy. Umówmy się, politycy to nie są osoby, które na sztandarach niosą uczciwość. Oni walczą o władzę i są gotowi zrobić wiele, aby tę władzę utrzymać, łącznie z posługiwaniem się kłamstwem.

-To jest problem nie tylko niskiej edukacji politycznej, ale edukacji w ogóle. Na przykład edukacji ekonomicznej, zdrowotnej itp. Niski poziom wiedzy sprawia, że rozwijają się ruchy antyszczepionkowe do tego stopnia, że wracają choroby zakaźne, a na rynkach finansowych działają hochsztaplerzy obiecujący złote góry.

-Ruch antyszczepionkowy to jest coś innego, on się opiera na braku zaufania do koncernów farmaceutycznych. Ludzie czytają – akurat prawdę – o tym jak koncerny żyłują ceny leków. W polityce zdrowotnej zdrowy pacjent to jest zły pacjent. Koncernom chodzi oto, aby było jak najwięcej chorych pacjentów, którym można nieustannie aplikować leki. Lekarz nie zarabia na tym, że wyleczy pacjenta tylko na tym, że ma pacjentów. Ten system tak działa, pojawiają się wynaturzenia i społeczny sprzeciw. Ja jestem z pokolenia, które uczono, że dziennikarstwo to zawód z misją. Tej misji – np. edukacyjnej i to w różnych dziedzinach – brakuje. Nie ma już dzisiaj programów edukacyjnych. Zniknęły. Na antenie TVP liczy się Sławomir i oglądalność jego występów. Nie od tego są media publiczne. OK, mogą robić słabiej oglądalne programy, ale edukacyjne.

-Za pieniądze publiczne można robić dobrą, atrakcyjną telewizję edukacyjną. Przykładem może być francusko-niemiecka telewizja arte.tv finansowana z pieniędzy unijnych i dostępna także po polsku. Dlaczego takie programy nie powstają u nas? W przypadku telewizji produkcja chały kosztuje tyle samo co dobrego programu…

-Albo nawet więcej, bo trzeba wysłać wielką liczbę ludzi i sprzętu, żeby transmitować koncert w Zakopanem. Domy mediowe, które obsługują reklamodawców chcą mieć ratingi, a jakość programu ich nie interesuje. To się trochę zmienia wraz z coraz silniejszą pozycją internetu. I tu jest nadzieja. Reklamodawcy mając do wyboru wykupienie drogich nalotów dywanowych, czyli prime-time w telewizji i nie do końca wiedząc do kogo trafiają, przechodzą na reklamy internetowe, które precyzyjnie docierają do odbiorcy. Być może przeniosą się do sieci. To, że będą się przenosić to jest pewne, pytanie tylko jak szybko. Może, w sytuacji zagrożenia, przyjdzie w telewizji jakieś otrzeźwienie. Na razie w telewizji publicznej próbuje się tworzyć “nowego Polaka” – czyli Bóg, Honor, Ojczyzna.

Te proste, toporne przekazy i ta propaganda bez jakiejkolwiek finezji wynika raczej z chwilowego zapotrzebowania

-A może stoją za tym tzw agenci wpływu działający w obcym interesie…

-Raczej to politycy wszystko spłycają sądząc, że w ten sposób pozyskują sobie, a raczej hodują, elektorat. Te proste, toporne przekazy i ta propaganda bez jakiejkolwiek finezji wynika raczej z chwilowego zapotrzebowania. Do tego jeszcze program stał się przerywnikiem między reklamami. I dotyczy to nie tylko telewizji polskiej, żeby była jasność. Tak się dzieje na całym świecie. Telewizja traktuje nas jak konsumenta na globalnym rynku.

-Ale seriale oglądasz, o czym mówisz otwarcie…

-Oglądam, ale bez reklam!. To nie są te seriale z cyklu “M – jak miłość”, a ambitne produkcje ze świetnym aktorstwem, scenariuszem. Współczesne seriale odpowiadają na zapotrzebowanie sztuki jakim jest kino. Nagle się okazało, że w świecie filmu jest nie tylko Hollywood, ale takie firmy jak np. Netfilx, która potrafi wyprodukować seriale na najwyższym poziomie i które ogląda się z zapartym tchem. Dla mnie sztuka filmowa w postaci dzieła filmowego przeniosła się z kina na ekran telewizyjny i przybrała formę serialu. Niektóre filmy tak mnie wciągają, że potrafię cały dzień przesiedzieć przed monitorem. Nawet w swoim gabinecie tak przestawiłem ekran, żeby żona – która jest jednocześnie szefową naszego wydawnictwa – nie widziała co robię.

Niektóre seriale mają rzeczywiście świetne scenariusze. Wątki się przeplatają, akcja zaskakuje, widz jest stale targany emocjonalnie. Trochę tak, jak w Twoich książkach. Są tak pisane, aby złapać czytelnika za gardło i nie pozwolić mu odetchnąć. Jak już przeczyta pierwszy rozdział, to ma książkę w jedną noc pochłonąć od deski do deski…

Tomasz Sekelski. Fot. Newsbar.pl
Tomasz Sekielski. Fot. Newsbar.pl

-Tak, absolutnie. Właśnie z takim zamiarem piszę. Kiedyś wszystkie postaci, wątki rozrysowywałem na papierze i rozklejałem je na ścianie gabinetu. W ten sposób miałem wszystko pod kontrolą. Gabinet jednak zaczął przypominać wnętrze pomieszczenia głównego bohatera z filmu “Piękny umysł”, któremu wydawało się, że pracuje dla rządu Stanów Zjednoczonych i próbuje wykryć siatkę szpiegowską. Żeby tak nie było, to zacząłem używać do tego specjalnego programu komputerowego umożliwiającego tworzenie rysunkowej koncepcji książki. Mapuję w ten sposób myśli jakie nachodzą mnie podczas pisania. To daje też czytelnikowi gwarancje logicznego przejścia przez powieść. Przy czym w trakcie pisania założone cele nie zawsze są realizowane i akcja toczy się w innym kierunku niż chciałem początkowo. Np. uśmiercam jednego ze swoich bohaterów i wtedy konieczne są nowe wątki. Program komputerowy ułatwia zachowanie toku myślenia pisarza. W ogóle sądzę, że książki czekają na to aż ktoś je wymyśli na nowo. Nie wiem jak taka książka miałaby wyglądać, ale myślę, że pojawi się jakiś Steve Jobs, który zaskoczy, i wydawców, i czytelników.

-Można powiedzieć, że w ostatnich latach telewizja została wymyślona na nowo. Pojawiły się technologie doprowadzające obraz do doskonałości, mamy streaming, interaktywność itp. Inne media jak np. prasa czy radio zostały w tyle i nie wykorzystały potencjału drzemiącego w cyfryzacji. Tu też powinien pojawić się branżowy Steve Jobs…

Radio się rozwija cyfrowo, stagnacji nie widzę

-Nie zgodzę się. Moim zdaniem radio ewoluuje i staje się interaktywnym portalem informacyjnym, w którym są kamery i można nie tylko słuchać, ale i oglądać. Pojawia się interaktywność, na stronach internetowych są archiwa audycji itd. Radio się rozwija cyfrowo, stagnacji nie widzę. Dla mnie radio jest pierwszą dziennikarską miłością i cieszę się, że się rozwija w internecie, jak np. weszło.fm Ono przypomina trochę rozmowy kumpli przy piwie, ale tam jednak jest rozmowa, a nie szafa grająca, jak to jest w typowych stacjach. Jestem przekonany, że są ludzie, którzy chcą słuchać rozmowy, drugiego człowieka, czyjejś opowieści. Zaczynałem pracę w radiu i wtedy trzeba było umieć mówić do sitka. Dzisiaj odnoszę wrażenie, że do radia przyjmuje się ludzi, którzy szybko przeczytają napisany przez kogoś tekst. Kiedyś słuchałem dłużej jednej z komercyjnych stacji ogólnopolskich i zauważyłem, że w różnych przedziałach czasowych powtarzają się te same puenty.

-Jaka jest przyszłość dziennikarstwa? Świat może się obyć bez dziennikarzy? Wystarczą media społecznościowe? Własne transmisje on line, krótkie przekazy podawane na Twitterze przez polityków, sportowców, firmy…?

-Potrafię sobie wyobrazić świat bez dziennikarzy, ale to byłby świat propagandy, kłamstw i manipulacji jak u Orwella w roku 1984. Mam jednak nadzieję, że internet, który pozwala przekazywać informacje właściwie bezkosztowo jest dla dziennikarstwa wielką szansą. Liczę także, że znajdą się słuchacze, widzowie, czytelnicy, którzy będą gotowi płacić za tzw treści premium redagowane przez zawodowych dziennikarzy.

Rozmawiał: Sławomir Ostrowski


Tomasz Sekielski – dziennikarz śledczy, reporter, korespondent, pisarz i reżyser. Obecnie również wydawca. Jest twórcą wielu programów telewizyjnych (m.in. Prześwietlenie, Teraz My!, Czarno na białym, Po prostu), a także filmów dokumentalnych (m.in. Władcy marionetek). Jest autorem bestsellerowej trylogii „Sejf”. Wyróżniony prestiżowymi nagrodami: m.in. Dziennikarz Roku, Grand Press, Wiktory, Telekamery, Niptel. Przez dwa lata, w programie „Po prostu” na antenie TVP1 ukazywał się jego 45-minutowy reportaż nt. najważniejszych lub najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń na świecie np. nt. morderstwa Litwinienki, kartele narkotykowe w Meksyku, problemy żołnierzy walczących na froncie na Ukrainie, obozy dla uchodźców (Calle), terroryzm itd.