KPO kultura to w ostatnim czasie największy program grantowy (fundusze unijne). Dla instytucji kultury, w tym osób prywatnych i firm zajmujących się kulturą, było do rozdania ponad 130 mln złotych. Krajowy Plan Odbudowy miał wesprzeć instytucje kulturalne, które ucierpiały w czasie pandemii. Wówczas oczywiście ucierpieli wszyscy, ale najbardziej firmy prywatne i organizacje pozarządowe nie mające regularnych dochodów z budżetu.

Ministerstwo kultury jak mogło zachęcało do składania wniosków. Pieniędzy jest tyle, że możecie realizować swoje marzenia – mówili urzędnicy z ministerstwa kultury, puszczając oko zwłaszcza do organizacji pozarządowych, których konta stale świecą pustkami. Wreszcie będziecie mogli urzeczywistnić projekty, na które wcześniej nie było pieniędzy. Organizacje pozarządowe uwierzyły. Na konkurs wpłynęło ponad 8 tys. projektów.

Nasuwa się jeden wniosek: niezależni twórcy i organizacje pozarządowe zostały wystrychnięte na dudka. Dotacje przyznano głównie samorządowym i ministerialnym instytucjom kultury, które i tak mają zapewnione finansowanie z budżetu

Jest oczywiste, że nie każdy mógł zyskać dofinansowanie. Ze zgłoszonych wniosków wybrano około 1,5 tys. Mnóstwo odpadło. Po analizie ogłoszonych rezultatów nasuwa się jeden wniosek: niezależni twórcy i organizacje pozarządowe zostały wystrychnięte na dudka. Dotacje przyznano głównie samorządowym i ministerialnym instytucjom kultury, które i tak mają zapewnione finansowanie z budżetu (niektóre otrzymały dotacje na 4-6 projektów). Wśród nich są wielkie teatry, filharmonie, muzea, domy kultury itp. Oczywiście w takich sytuacjach zawsze używa się listka figowego, żeby znalazło się uzasadnienia dla podejmowanych decyzji, więc na liście są niezależne fundacje i stowarzyszenia. Nie one jednak stanowią trzon obdarowanych.

Weźmy olsztyńskie rozdanie. Jest na liście kilka organizacji pozarządowych, ale pieniądze dostały właśnie instytucje samorządowe lub ministerialne. Wśród nich są teatry, biblioteki, domy kultury, planetarium itp. utrzymujące się z dotacji budżetowych. Krótko mówiąc instytucje, które z definicji powinny być nie tyle wykluczone z konkursu, co brane pod uwagę w dalszej kolejności, wtedy, gdy nie ma wokół lepszych pomysłów. A w przypadku Warmii i Mazur były. I to wiele. Od filmów na tematy lokalne, poprzez koncerty, występy artystyczne po lokalne radio historyczne i prezentacje multimedialne. Pominięto oddolne inicjatywy na korzyść kalendarzowych, repertuarowych i sztampowych urzędniczych inicjatyw.

Dlatego mówimy w imieniu licznych organizacji pozarządowych: nie dajmy się nabrać w przyszłości. Tam gdzie są pieniądze, władza zawsze najpierw rozdaje je swoim!

Sławomir Ostrowski