„Żyłem jak umiałem…” Wspomnienia o Erwinie Kruku, opracowanie, wstęp i kalendarium życia, twórczości literackiej i działalności publicznej poety Jan Chłosta, Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „Pojezierze”, Ośrodek Badań Naukowych im. W. Kętrzyńskiego, Towarzystwo Naukowe im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie, Olsztyn 2017.
Na okładce ascetyczna, brodata twarz o przenikliwym spojrzeniu. Kim był Erwin Kruk (1941–2017)? Jan Chłosta postanowił zrobić jego wielogłosowy portret i poprosił o napisanie wspomnień przyjaciół pisarza, badaczy jego twórczości i wreszcie osoby, które z nim działały na niwie publicznej. Do tak pozyskanego materiału dołożył na potrzeby książki kilka tekstów już drukowanych, m. in. reportaż Tadeusza Prusińskiego „Syn Hermana”. Jest 1989 rok, zbliżają się wybory do Sejmu i Senatu. Reporter przypadkiem zjawia się w morąskim domu dziecka, w którym przebywał kiedyś Erwin Kruk z bratem. Niegdysiejszy podopieczny, dziś uznany literat, kandyduje do Senatu z ramienia „Solidarności”. Kiedy dziennikarz wspomina o tym dyrektorce placówki, ta mówi, że dzień wcześniej pytali ją o to funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Podąża więc tym tropem. W końcu trafia do jednego z esbeków, którzy odwiedzili dom dziecka. „Rozejrzał się na boki. W końcu zastrzegając się, że mówi prywatnie (czyli jakby co, to on nic nie wie, nie zna, jego przy tym nie było), odpowiedział: – Jak zaczęła się kampania wyborcza, przyszedł do nas anonim, że ojciec Kruka był esesmanem i dlatego wywieziono go na Syberię. Matka podobno należała do jakiejś hitlerowskiej ligi kobiet. Szef, jak to przeczytał, mówi: „Chłopaki, sprawdzić to, bo nie możemy mieć w senacie syna esesmana. To sprawdzaliśmy”.
Ojciec pisarza, Hermann Kruk, po wkroczeniu Armii Czerwonej, został zabrany z innymi mieszkańcami na roboty w głąb Związku Sowieckiego. Umiera tam w kwietniu 1945 roku, w lipcu, w Dobrzyniu pod Nidzicą, na tyfus jego żona Meta z domu Stach. Troje osieroconych dzieci trafia pod opiekę jej siostry. Po kilku latach musi dwójkę (jeden z rodzeństwa wcześniej zmarł) oddać do domu dziecka…
Erwin Kruk po maturze w LO w Morągu (1960) zdaje na polonistykę do Torunia. Dwa lata wcześniej drukuje pierwszy wiersz w tygodniku „Na przełaj”. O czasach studenckich i działalności literackiej wspomina Zenon Złakowski, którego los rzucił po studiach, podobnie jak Kruka, do Olsztyna. „(…) Szczególnie fascynowała mnie wówczas jego walizka. Kiedy ją otwierał, można było dostrzec plik rękopisów zapisanych drobnym maczkiem. Była też tam gruba księga w ciemnej oprawie. To była Biblia. Jak się przekonałem, stanowiła ona podstawową lekturę Erwina, i niejednokrotnie była ona źródłem jego inspiracji literackich.”
„W 1980 roku Erwin Kruk poprosił, abym wspólnie z nim założył stowarzyszenie mazurskich ewangelików – wspomina Alfred Czesla, socjolog. – Mimo usilnych zabiegów inicjatywa ta okazała się znacznie spóźniona. Wielu Mazurów już wyjechało do Niemiec, w tym wielu moich przyjaciół (…).” Pisarzowi udało się jednak po latach stworzyć Mazurskie Towarzystwo Ewangelickie (1999).
Przytoczyłem wątki z trzech spośród 26 wypowiedzi. Kazimierz Brakoniecki zrobił to oryginalnie – w formie poematu. Prawie każdy z opublikowanych tekstów rzuca jakiś promyk światła na życie Erwina Kruka.
W latach siedemdziesiątych był jedynym pisarzem olsztyńskim, którego książki ukazywały się w wydawnictwa warszawskich, interesowała się nim i jego twórczością prasa centralna. Wiersze „polskiego poety mazurskiego”, by posłużyć się frazą z poematu Brakonieckiego, znalazły się w głośnej tamtego czasu antologii Andrzeja Lama „Kolumbowie i współcześni”, próbującej ustalić pewien klasyczny kanon autorów.
Pod koniec marca 1980 roku, kiedy jeszcze chyba nikomu nie śnił się karnawał „Solidarności”, składa wypowiedzenie w „Gazecie Olszyńskiej”, mając dość zakłamywania rzeczywistości. Potem angażuje się w „Solidarność”. Stan wojenny i kolejne lata to dla niego i żony trudny czas.
Wydawało się, że po przemianach 1989 roku twórczość literacka może tylko rozkwitnąć. W 2005 roku „Podczas promocji tomiku „Znikanie” pisarz napomknął, że tej wiosny obchodzi jubileusz – 25 lat bez jakiejkolwiek pracy w Olsztynie. Ta informacja nie napotkała się z odzewem i nikogo nie zdziwiła, nawet jubilata”. Warto zaznaczyć, że to sarkastyczna wypowiedź samego Kruka.
Autor „Powrotu na wygnanie” wydaje po transformacji jeszcze tylko dwa tomiki poezji, dwa zbiory esejów, w tym głośny „Spadek” i dwa opracowania historyczne, w tym „Warmia i Mazury” w znanej serii „A to Polska właśnie…”. Jakoś mało tego, nawet uwzględniając nasilające się kłopoty ze zdrowiem. W 2016 roku „za mazurski trwały wkład w literaturę polską” otrzymuje doktora honoris causa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Przy okazji wspomnień o autorze „Kroniki z Mazur” dorzucę i swoje. Jako literacki adept uczestniczyłem w spotkaniu autorskim z kilkoma prawdziwymi pisarzami. Chyba to było w Bisztynku. Oni wyłożyli na prezydialny stół swoje książki, ja ze swoimi kartkami odręcznie pisanymi… Erwin Kruk zaproponował, bym czytał wiersze jako pierwszy.
Książka przygotowana przez Jana Chłostę to kolejny autorski tom o ludziach pogranicza: byli „odpominani” Jan Baczewski, ks. Walenty Barczewski, Eugeniusz Buchholz, Władysław Gębik, Jan Liszewski, Seweryn Pieniężny, Kazimierz Jaroszyk… Piękna seria.