Podwyżka cen za wywóz śmieci była do przewidzenia. I to już dawno, mniej więcej wtedy, gdy pojawiły się pierwsze protesty przeciw budowie spalarni odpadów. Dziś też można łatwo przewidywać cenową przyszłość.

Jeśli nie zbudujemy spalarni, to koszty utylizacji odpadów będą stale rosły i będziemy pod tym względem jednym z najdroższych regionów w Polsce. Chyba, że przyjmiemy wariant neapolitański czyli zgodzimy się na miasto tonące w śmieciach.

Będziemy dalej wywozić śmieci, może jeszcze nie do Szwecji, ale na sto procent do Bydgoszczy lub Białegostoku

Od stycznia 2019r. olsztyński ZGOK podnosi ceny za przyjęcie tony odpadów z 300 na 428 zł. Powoli zbliżamy się do cen światowych. Np. szwedzkie spalarnie biorą na bramie ok. 100 euro za tonę odpadów (bez transportu). Do Szwecji swoje śmieci przywożą Brytyjczycy, Norwegowie, a nawet Włosi ze wspomnianego Neapolu. Dostawca odpadów musi jeszcze ponieść niemałe koszty transportu. Tak będzie i z naszymi odpadami jeśli nie zbudujemy profesjonalnej spalarni. Będziemy dalej wywozić śmieci, może jeszcze nie do Szwecji, ale na sto procent do Bydgoszczy lub Białegostoku, gdzie takie spalarnie w ostatnich latach powstały. Tamci zarobią, a my – mieszkańcy – będziemy płacić. Od stycznia o ok. 2 zł miesięcznie więcej od osoby, ale za kilka lat będzie to np. 10 zł.

Odpady gotowe do przetworzenia. Fot. Newsbar.pl
Odpady gotowe do przetworzenia. Fot. Newsbar.pl

rząd PiS rzuca lokalnym władzom kłody pod nogi dając wiarę miejscowym aparatczykom, którzy twierdzą, że spalarnia to samo zło

To rząd PiS przenosi nas do ciemnogrodu. Plany budowy nowoczesnej spalarni produkującej ciepło i prąd z odpadów władze Olsztyna mają od dawna. Niestety, rząd PiS rzuca lokalnym władzom kłody pod nogi dając wiarę miejscowym aparatczykom, którzy twierdzą, że spalarnia to samo zło, bo dużo kosztuje i truje. Nowoczesna spalarnia rzeczywiście kosztuje, ale daje też wiele korzyści. Przede wszystkim jest ekologiczną elektrociepłownią zasilaną własnym paliwem zwożonym z terenu 37 okolicznych gmin. Odpady, które nie nadają się do recyklingu są bardzo dobrym opałem. Można z niego produkować ciepło (latem chłód) i energię elektryczną, która w ostatnim czasie drożeje m.in. dlatego właśnie, że nie mamy spalarni (dużo płacimy za emisję CO2 w konwencjonalnych elektrociepłowniach).

Zresztą ludzie, którzy obejmują stanowiska po znajomości nigdy nie są skłonni do strategicznego działania. Kierują się wschodnią zasadą “cisze budziesz dalsze pojedziesz”, a ich nadrzędnym celem jest przetrwanie na stołku jak najdłużej i poprzez pozorne reformy wyciągniecie z publicznej kasy jak największych pieniędzy. Polski nepotyzm dlatego właśnie jest groźny, że promuje ludzi nijakich, niekompetentnych i tchórzliwych, którzy w skali makro powodują zastój gospodarczy kraju.

Olsztyn powinien mieć nie tylko własną spalarnię, ale także nowoczesną biogazownię, która dostarczałaby metan do miejskiej sieci gazowej

Olsztyn powinien mieć nie tylko własną spalarnię, ale także nowoczesną biogazownię, która dostarczałaby metan do miejskiej sieci gazowej lub autobusów napędzanych gazem. Hamulcowych sprzeciwiających się postępowi jest więcej i nie tylko w rządzie. Wiele do powiedzenia mają pod tym względem Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska, dysponujące dużymi pieniędzmi na wsparcie inwestycji ekologicznych. Ale tam też do głosu doszło prowincjonalne zacofanie. Wojewoda – z wykształcenia, zresztą, katecheta – uzyskał ustawowy wpływ na obsadę stanowisk w radzie nadzorczej i zarządzie funduszu. Instytucją kierują więc osoby, które popierają pro węglową politykę rządu. Nie mają pojęcia, że miasto mogłoby mieć własną instalację gazową wytwarzającą metan (tej samej jakości co ruski gaz ziemny) z odpadów biodegradowalnych, których też mamy w nadmiarze.

Przy właściwej polityce dotacyjnej Olsztyn mógłby być  w tej części Europy pokazową stolicą zielonego regionu. Potrzebuje jednak nie tylko pieniędzy unijnych na inwestycje proekologiczne, ale przede wszystkim wizjonerskiego wsparcia polityków tymi dotacjami dysponującymi. /Bar/