Rozmowa z sędzią Arkadiuszem Krupą z Sądu Rejonowego w Łobzie, gościem I Warmińskich Spotkań Prawniczych
-Czego sędzia robić nie powinien?
-Nie powinien łamać prawa oczywiście, ale to nie dotyczy tylko sędziów. Może powinienem powiedzieć co sędzia robić powinien?
-Nie, nie chodzi mi o to. Zapytam więc inaczej: czy sędzia może żartować z sądownictwa? Rysować i drwić z polityków, komentować rzeczywistość prawną, społeczną, polityczną itd.
-A dlaczego miałoby to być zakazane akurat w przypadku sędziów?
-Pytam bo rzecznik dyscyplinarny wszczął przeciwko panu postępowanie. M.in. za satyrę, którą uprawia pan w internecie, w gazecie Rzeczpospolita. Rysunki i komentarze do nich są niekiedy ostre w wymowie i mogą się rzeczywiście nie podobać środowisku prawniczemu.
-Muszę zdementować pewne informacje, które krążą w mediach. Otóż zastępca rzecznika, sędzia Przemysław Radzik, wezwał do złożenia wyjaśnień dwoje sędziów z Iustitii – mnie i Monikę Frąckowiak z Poznania. Powód? Oboje prowadziliśmy symulację rozprawy podczas festiwalu Pol’and’Rock Festival. Zarzucano nam, że „w trakcie parodii rozprawy użyliśmy stroju urzędowego w postaci togi i łańcucha z wizerunkiem orła, co naruszało powagę sprawowanego urzędu i stanowiło ujmę godności sędziego” . Przy okazji sędzia Radzik wystąpił do prezesów sądów o informacje na temat naszej pracy orzeczniczej w ostatnich trzech latach. Moje satyryczne rysunki nie mają tu nic do rzeczy.
-I jak przebiega postępowanie?
-Właśnie otrzymałem dobrą wiadomość: postępowanie zostało umorzone. Dla mnie od początku wątpliwości rzecznika były nieuzasadnione. To nie była parodia rozprawy, ale symulacja, która miała charakter edukacyjny i była zorganizowana na prośbę rzecznika praw obywatelskich. Edukacja prawna to nie parodia! Symulacje organizujemy na festiwalach od 2016 roku. Zresztą to nie pierwsze postępowanie wobec mnie. Wcześniej byłem przepytywany przez sędziego Waldemara Żurka – wówczas z Krajowej Rady Sądownictwa – chodziło o moje wystąpienie w mediach krytykujące KRS.
-Media raczej podkreślały, że powodem zainteresowania rzecznika dyscyplinarnego były pańskie rysunki satyryczne. Można powiedzieć, że rzecznik zrobił panu niezłą reklamę, nagle rysunki stały się popularne w internecie, a te wykonane podczas spotkania prawników w Olsztynie trafiły na licytację Orkiestry Owsiaka.
-Nie potrzebuję reklamy. Nie zajmuję się rysowaniem zawodowo. To moje hobby, rysowanie sprawia mi przyjemność. Nie tylko rysuję, ale także maluję akwarele i ta moja pozazawodowa działalność nie ma żadnego podtekstu komercyjnego. Cieszę się, że moje rysunki publikuje prasa. W odbiorze grafiki zdecydowanie bardziej preferuję papier niż ekran monitora lub smartfona.
-Kończył pan jakąś szkolę plastyczną?
-Nie, jestem samoukiem.
-A gdyby miał pan rysunkowo podsumować obecną reformę sądownictwa, to jaki tekst znalazłby się w obłoczku?
-Hm.. Trudno tak jednym zdaniem w trakcie wywiadu… Łatwiej jest mi komentować, gdy rysuję. Teksty przychodzą mi do głowy w trakcie rysowania, muszę czuć sytuację, zaangażować się emocjonalnie. W trakcie malowania inaczej mi mózg pracuje, nasuwa się więcej pomysłów, skojarzeń i wszystko wydaje się łatwiejsze.
-Zdarzyło się panu rysować w trakcie rozprawy?
-Nie, nie… Są pewne zasady na sali sądowej. Ale podczas rozmowy ze wspomnianym sędzią Żurkiem, gdy wyjaśniałem stawiane wątpliwości, powstał rysunek. Może umówmy się tak: nie skomentuję panu w tej chwili, jednym zdaniem tzw reform sądownictwa, tylko rozpocznę rysowanie i na koniec naszej rozmowy powstanie praca, która może być komentarzem, o który pan pyta. Rysunek proszę umieścić na końcu wywiadu. Będzie puentą.
–O ostatnich reformach sądownictwa mówi pan tak zwane reformy. Pozory zmian, niewłaściwy kierunek?
-Nie nazywam tego co się dzieje w sądownictwie reformami. To są po prostu zmiany, które z mego punktu widzenia nie wiążą się z czymkolwiek, co mi by pracę ułatwiało. I nie sądzę, aby te zmiany ułatwiały życie komukolwiek innemu. No, może poza jedną zmianą…
-Jaką?
-Sędzia, który jest na urlopie lub zwolnieniu lekarskim nie dostaje żadnego nowego wpływu. Dotychczas było tak, że po powrocie z urlopu w szafie było bardzo dużo nowych spraw, którymi musiałem się zająć. To się w oczywiście kłóciło z ideą wypoczynku. Teraz podczas urlopu wspomnianych wpływów nie będzie. Ale żeby takie oczywiste zmiany wprowadzić nie potrzeba zmieniać Sądu Najwyższego.
-Z punktu widzenia sędziego Sądu Rejonowego – jest co zmieniać w sądownictwie?
-Całe sądownictwo jest do zmiany. Trzeba sobie zadać pytanie jaka jest, powinna być pozycja ustrojowa sędziego i nie sądzę, aby jakakolwiek władza się nad tym w sposób obiektywny pochyliła. Trzeba jasno określić: czy sędzia ma realizować linię polityczną władzy, być swoistym urzędnikiem sądowym, czy też jest czynnikiem w pełni niezależnym i funkcjonuje w oderwaniu i jest władzą samą w sobie. Tu nawiązuję do monteskiuszowskiego trójpodziału władzy. To są trudne dylematy. Niedawno rozmawiałem z sędzią pracującym w systemie niemieckim, gdzie sędziów wybierają politycy. W Polsce sędziowie formalnie mają o wiele większe gwarancje niezawisłości niż sędziowie niemieccy. Ale gdy padło pytanie o postępowanie dyscyplinarne wobec jakiegoś sędziego niemieckiego, to nikt długo nie mógł sobie takiego faktu przypomnieć. Było przed laty postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego spod Stuttgartu, który zabił żonę.
-Skoro przykład niemiecki pokazuje, że jest możliwa niezawisłość sędziego wybranego przez polityka, to skąd w Polsce tyle szumu przy upolitycznianiu wyboru sędziego?
-Wszystko sprowadza się do kultury politycznej i nie wydaje mi się, aby w najbliższych latach coś się w tej materii miało zmienić. Ważne jest, aby do zawodu były dopuszczone osoby, które mają doświadczenie, więcej wiedzą o świecie i więcej niż jest napisane w podręcznikach.
-Ksiądz też zaraz po studiach pełni swoją funkcję. Spowiada, grzebie zmarłych, udziela sakramentów…
-Mówimy tu o ludzkich losach i w tym znaczeniu porównanie sędziego do księdza ma sens. Ale doświadczenie życiowe w zawodzie sędziego jest niezbędne. Wiem to po sobie. Kiedy zaczynałem pracę w tym zawodzie czułem, że tego doświadczenia życiowego mi brakuje. Byłem po prostu za młody na togę i łańcuch, tak to widzę z perspektywy czasu. Obecnie, aby zostać sędzią trzeba oczywiście skończyć studia prawnicze, ukończyć aplikację w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury obejmującą wykłady i praktyki w sądach. Studenci dostają ogromny zasób wiedzy. Pozostaje pytanie czy te osoby wchodząc na salę sądową mają predyspozycje mentalne do tego, aby osądzać ludzi.
-Jakieś sposoby co do oceny kandydata i później awansów sędziowskich chyba istnieją?
– To są najczęściej mierniki statystyczne, chodzi głównie stabilność orzecznictwa. System obowiązujący nie od dzisiaj, tak naprawdę premiował tych, którzy wydawali orzeczenia proceduralne w granicach tzw stabilności orzeczniczej. Jak zdawałem egzamin sędziowski, a było to kilkanaście lat temu, niektórzy z asesorów byli uczulani, albo sami dostrzegali zjawisko znane jako ostrożność asesorska. Asesor powinien w ocenie przełożonych mieć stabilność orzeczniczą, czyli nie powinien mieć wyroków uchylonych. Wyrok uniewinniający zwykle powodował uchylenie wyroku i przekazanie do ponownego rozpoznania. Bardziej opłacało się zatem skazać, niż uniewinnić – w razie uniewinnienia gdyby okazało się, że wyrok jest błędny, zostałby uchylony, w razie skazania – sąd odwoławczy zmieniłby go na wyrok uniewinniający. Różnica w statystyce i ocenie asesora olbrzymia. Wszyscy wiedzieli, że ta ostrożność asesorska istnieje. I niestety bardzo często pokutuje do dzisiaj, pojmowana raczej jako wydawanie wyroku zgodnego z oczekiwaniami instancji odwoławczej, niezgodnie z własnym sumieniem.
-Temida ma stępiony miecz…
-W mojej ocenie powoduje to wypaczenia zasad przede wszystkim procesu karnego i może prowadzić – nad czym ubolewam – do praktycznego zanegowania wartości zwanej jako „domniemanie niewinności”. Zaryzykuję stwierdzenie, że połowa wyroków uniewinniających w pierwszej instancji, jest uchylana. W Polsce, państwie demokratycznym poziom skazań jest mniej więcej taki jak na Białorusi. A my jako sędziwie w efekcie mamy potrzebę – bo tak nas zaprogramowano – szukania dowodów na skazanie, a to prowadzi do praktycznego funkcjonowania „domniemania winy”. Wystarczy zresztą spojrzeć na nasze społeczeństwo: te przecież także żąda ukarania winnych. A tych zawsze trzeba znaleźć.
-To nawet widać gołym okiem po tzw aresztach wydobywczych.
-Areszty, które teraz się stosuje w niektórych sprawach są ewidentnie uwarunkowane jakąś koniunkturą. I to nie jest presja władzy, to jest presja społeczna. Przykład ostatni: właściciel firmy prowadzi escaperoom, ginie pięć dziewczynek. Presja społeczna jest taka, że go zamykamy. Co z tego, że on prowadzi biznes, że nie ucieknie, że płaci podatki. Opinia publiczna domaga się aresztu. Co nie oznacza, że uważam, iżby w tej sytuacji nie istniała potrzeba zastosowania aresztu, przecież nie znam akt sprawy. Cała odwaga w każdej sprawie polega na tym, żeby taki sędzia, który ma aresztować polityka lub inną osobę z pierwszych stron gazet, miał w sobie odwagę wydać po prostu rozstrzygnięcie obiektywne. Sędzia z doświadczeniem jeśli nie zgadza się z orzecznictwem Sądu Najwyższego, to je po prostu odrzuca i formułuje swój wyrok. Własny przykład. Toczyłem walkę z wiatrakami, gdy twierdziłem, że nie należy orzekać zakazu prowadzenia roweru wobec nietrzeźwych rowerzystów. Moje wyroki były skarżone, pojawiła się nowa, odmienna od dotychczasowej linia orzecznicza. A ileż toczyło się w tych sprawach procesów, jaką wykrywalnością mogli popisać się policjanci czatujący na nietrzeźwych rowerzystów. O tym, że jednak miałem rację może świadczyć to, że po paru latach czyn ten stał się na powrót wykroczeniem. I gwałtownie spadła wykrywalność tego rodzaju wybryków – statystycznie stało się to nieopłacalne także dla policji.
-Dlaczego w Polsce sądy działają powoli?
-Powodów jest dużo. Powrót do procesu kontradyktoryjnego to jest fundament. Kontradyktoryjny model procesu polega na tym, że toczy się on przed neutralnym sędzią, a strony samodzielnie zbierają i realizują dowody. Sędzia dopuszcza i uznaje dowody, wysłuchuje strony i ustala wynik sporu. To model teoretyczny. Praktyka wygląda inaczej. Najsłabszym ogniwem wymiaru sprawiedliwości w zakresie prawa karnego są prokuratura i policja. Obie instytucje działają fatalnie. Starsi stażem policjanci wycofują swoje zaangażowanie, przychodzi młodzież, która niewiele potrafi. Etos zwykłej operacyjnej roboty policyjnej upada. Jakość pracy prokuratorów też pozostawia wiele do życzenia. Wysyłają niedopracowany akt oskarżenia i sąd ma się martwić czy postawiony zarzut jest w ogóle prawdziwy. Prokuratorzy wychodzą z założenia, że sędzia naprawi ich błędy. Sędziowie też muszą poprawić jakość swojej pracy, m.in. poprzez system szkoleń, których notabene nie ma. Potrzebne są szkolenia psychologiczne, z zakresu nowych technologii, zmieniającej się gospodarki i praw rządzących rynkiem. Powinno się poprawić warunki pracy sędziego i nie chodzi wcale o jego uposażenie. Mam na myśli np. wynagrodzenia osób współpracującymi z sędziami, chodzi także o to, aby tych pracowników było w sądach więcej. Uważam, że gdyby obsada była większa, a praca dobrze zorganizowana, to mógłbym wydać dwa, trzy razy więcej rozstrzygnięć niż obecnie.
-Wróćmy do tzw reform sądownictwa. Czy dotyczą one w jakimś zakresie sędziów najniższego szczebla?
-Pracuję jak potrafię najlepiej i nie czuję oddechu władzy, gdy wygłaszam wyroki. Zmiany nie są merytoryczne, nie budują lepszej pozycji sędziego, ale dokonały jednego: sędziowie nagle poczuli się pewną wspólnotą. Okazało się, że podziały środowiskowe na sędziów pałacowych, rejonowych się spłaszczyły. Pojawiły się też obawy, gdy mowa o awansach sędziowskich, które teraz przebiegają na nietransparentnych, niejasnych zasadach, w dodatku wbrew środowisku sędziowskiemu. To powoduje, że wewnętrzny autorytet sędziów wybranych do wyższych instancji jest niski. Trudno będzie o szacunek do rozstrzygnięć osób, które awansowały według niejasnych kryteriów.
-Widzę, że rysunek jest gotowy. Można zobaczyć?
-Proszę go opublikować pod tekstem, niech będzie komentarzem do naszej rozmowy…
Rozmawiał: Sławomir Ostrowski