fot. Michał Brzozowski
fot. Michał Brzozowski

(korespondencja własna)

W Westminster City, w centrum Londynu, na ciała ofiar koronawirusa czeka już  tymczasowa  polowa kostnica. Będą kolejne takie obiekty, by wspomóc szpitalne kostnice. We wschodnim Londynie na szpital polowy zamienione zostało olbrzymie centrum wystawiennicze Excell London. Ma pomieścić 4 tysiące chorych w stanie ciężkim. Według pobieżnych szacunków do wczoraj w Londynie na ponad dwustu stacjach metra i kilkudziesięciu stacjach kolei podmiejskich krzyżowały się drogi ponad dwóch milionów pasażerów. W miniony weekend korzystając z pięknej, wiosennej, hiszpańsko-włoskiej pogody wielu londyńczyków wypuściło się do parków na spacery, albo za miasto do woodlands – podmiejskich lasów i zagajników.

Koronawirus zaatakował rodzinę królewską. Pozytywny wynik testu ma książę Karol

Koronawirus zaatakował rodzinę królewską. Pozytywny wynik testu ma książę Karol. W całej Wielkiej Brytanii jest ponad 8 tysięcy potwierdzonych przypadków. Zmarły 422 osoby. Pandemia galopuje. Przypadków zachorowań potwierdzonych testami i zgonów przybywa co 24 godziny. Podaję dane z chwili, gdy zacząłem pisać relację. Jest środa, 25 marca, w UK godzina 13.40. Dziesięciomilionowy Londyn jest brytyjskim centrum zarażeń. O godzinie 13.40, w środę, prawie 3 tysiące chorych, 156 zmarłych. Już po tygodniu od faktycznego wybuchu pandemii publiczne szpitale tracą wydolność. Mają je wspomóc szpitale prywatne udostępniając sale łóżkowe i inne pomieszczenia.

Ci, którzy boją się wirusa, nie mogą kupić płynów odkażających ręce, gumowych rękawiczek, masek. Ludzie z najwyższych grup ryzyka zarażenia, i ryzyka ciężkich powikłań, rozpaczliwie poszukują pomocy w mediach społecznościowych. Ludzie o dobrych sercach odstępują im po jednej choćby maseczce, jeśli mają jakikolwiek zapas. W zdobyciu masek czy rękawic nie ma co liczyć na pomoc NHS, brytyjskiej publicznej służby zdrowia. Ona sama cierpi na brak wszystkiego. Maski i rękawice to luksus zarezerwowany dla pracowników szpitali i wolontariuszy wspierających te placówki. Szpitale NHS w całym kraju mają w dyspozycji pięć tysięcy respiratorów. Mają otrzymać kolejne dwanaście tysięcy z produkcji specjalnej zamówionej przez rząd w kilku brytyjskich fabrykach. Ale i taka ilość – przestrzegają szefowie NHS, może okazać się niewystarczająca.

Jeszcze dwanaście dni temu ludzie premiera w randze ministrów mówili o konieczności wyrobienia w społeczeństwie brytyjskim odporności stadnej na koronawirusa

Spóźnione o co najmniej dwa tygodnie decyzje Borisa Johnsona i brytyjskiego rządu  przynoszą tragiczne rezultaty w skali całego kraju. Pierwsze przypadki zarażeń były w Anglii, kilka dni później, tuż przed 10 marca, zaczęły się ujawniać masowo w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Jeszcze dziesięć dni temu Johnson nie przewidywał zamknięcia szkół, pubów, restauracji, obiektów sportowych, teatrów, kin i innych miejsc użyteczności publicznej. Jeszcze dwanaście dni temu ludzie premiera w randze ministrów mówili o konieczności wyrobienia w społeczeństwie brytyjskim odporności stadnej na koronawirusa. To był przez krótką chwilę brytyjski patent na poradzenie sobie z pandemią. Oczywiście Johnson przestrzegł, że wiele rodzin straci swoich bliskich, ale kraj miał funkcjonować normalnie. Przedstawiciele rządu wygłaszali oficjalne racje patrząc prosto w oczy prompterów, a stacje telewizyjne emitowały, jedna po drugiej ich wypowiedzi.

Fot. Michał Brzozowski
Fot. Michał Brzozowski

Po kilku dniach Johnson z wierną ekipą z Downing Street skapitulował. Nie pod naciskiem mediów, które tuż przed wybuchem pandemii prowadziły prorządową politykę informacyjną, a m.in. za sprawą ponad dwustu  naukowców, którzy w wysłanym do premiera liście napisali, że jeśli nie zostanie wprowadzona izolacja ludzi, do czerwca, a najdalej do lipca, w Wielkiej Brytanii umrze z powodu koronawirusa  250 tysięcy osób. Dopiero gdy liczba zachorowań w przekroczyła pierwszy tysiąc, a liczba zgonów pierwszą pięćdziesiątkę, rząd zaczął wycofywać się rakiem z wcześniej wygłaszanych racji.

Dzisiaj obowiązują już w Wielkiej Brytanii ograniczenia podobne do wprowadzonych w innych krajach. Czynne są tylko sklepy sprzedające żywność i tzw. artykuły pierwszej potrzeby oraz apteki. Nie wolno tworzyć grup i grupek w miejscach publicznych, w pobliżu siebie mogą przebywać tylko dwie osoby, należy pozostać w domach, pilnować, aby dzieci nie uciekały z domów na place zabaw, a młodzież nie wałęsła się po ulicach. Postulowane przez rząd nakazy skutkują połowicznie. Jedni słuchają, inni po prostu nie. Na ulicach i w supermarketach można zobaczyć wiele osób w podeszłym wieku, choć ci, którzy mają siedemdziesiąt lat i więcej w ogóle nie powinni teraz wychodzić z domów. Korzystając z pięknej, wiosennej, hiszpańsko-włoskiej pogody wielu londyńczyków chadza do parków i na miejskie skwery. Spacerowiczów widzę z okna mojego mieszkania. Z siódmego piętra wieżowca mam doskonały podgląd na okolicę wokół mojego domu w zachodnim Londynie.

Nadal zapełnione jest londyńskie metro, mimo że od zeszłego piątku odbywa się stopniowe zamykanie brytyjskiej stolicy. I chociaż wiele firm i zakładów pracy już nie działa, nadal miliony londyńczyków przemieszczają się komunikacją miejską, by dotrzeć do pracy. To ludzie z firm należących do tzw. kluczowych sektorów wytypowanych przez brytyjskie władze do ciągłego funkcjonowania. Według pobieżnych szacunków do wczoraj w Londynie na ponad dwustu stacjach metra i kilkudziesięciu stacjach kolei podmiejskich krzyżowały się drogi ponad dwóch milionów pasażerów.

Osoby szczególnie narażone na zachorowanie z racji podeszłego wieku lub z racji posiadanych schorzeń, na przykład serca, układu krążenia, astmatycy, cukrzycy i osoby z nowotworami, powinni przebywać w samo-izolacji przez 12 tygodni począwszy od minionej niedzieli. Tak zaapelował premier. Jeśli mieszkają z rodziną, trzeba im wydzielić odrębne pomieszczenia. Takich ludzi, szczególnie podatnych na zarażenie, i którym zagraża śmierć,  jest półtora miliona w 66- milionowym brytyjskim społeczeństwie. Jeszcze w tym tygodniu wszyscy otrzymają specjalne listy z NHS z ostrzeżeniem i listą instrukcji. Rząd przewiduje, że do lata uda się powstrzymać szalejącego koronawirusa, ale do tego czasu może umrzeć w Wielkiej Brytanii 20 tysięcy osób. Zdaniem brytyjskich naukowców, to bardzo prawdopodobny szacunkowy bilans.

Do parlamentu trafiła społeczna petycja o całkowite zamknięcie kraju. Czy będzie lockdown? To okaże się wkrótce. Z mojego okna w wieżowcu widzę dwa terminale lotniska Heathrow. Samoloty lądują, samoloty startują. Co dwie minuty jeden.

Jacek Stachowiak