„Sanatorium miłości” nowy reality-show TVP bije rekordy popularności. Cztery miliony widzów ogląda przygody Teresy, Wiesławy i dwóch Ryszardów w Ustroniu-Zdroju. Ich i całej dziesiątki, która odważyła się postawić swoją trzecią młodość w świetle kamer. Na oko są otwarci, aktywni, gotowi zmieniać swoje życie.

Mimowolnie powielają też stereotyp, który wszyscy znamy z piosenki „Wesołe jest życie staruszka”. Sanatorium to nie uniwersytet trzeciego wieku, lecz kiedy dama po sześćdziesiątce oświadcza na cały regulator, że „potrzebuje chłopa nie kaleson”, robi się ryzykownie.

Rower, ryby, kino, koleżeńskie kontakty, to dotyczy tylko jednego na dziesięciu sześćdziesięciolatków

Osób 60+ jest już w Polsce około dziewięciu milionów. Prawda jest taka, że tylko niewielu z nich próbuje zrobić coś sensownego ze swoim wiekiem. Rower, ryby, kino, koleżeńskie kontakty, to dotyczy tylko jednego na dziesięciu sześćdziesięciolatków. Gdy policzymy tych, co namiętnie spędzają czas przed telewizorem jest niestety na odwrót.

Na gnuśnych sześćdziesięciolatków krzyk nie działa, bo tylko pewien procent z nich uskarża się na jakieś przewlekłe, utrudniające życie dolegliwości, lecz gdy zbadamy osiemdziesięciolatków można się przerazić. Wśród nich naprawdę nieliczni są w pełni samodzielni. Bohaterowie „Sanatorium miłości” przedstawiani są jako „single 60+”, o singlach 80+ się zapomina? Tymczasem składające się z takich właśnie osób „jednoosobowe gospodarstwa domowe” to dziś główni podopieczni i wyzwanie dla opieki społecznej.

Jednak to nie państwo, lecz tysiące padających na twarz córek i opiekunek z Ukrainy (tylko w Olsztynie jest ich już kilkadziesiąt) dba o godną starość swoich sędziwych bliskich. Staruszkowie w „domach pogodnej starości”, wesołego życia na pewno nie mają. Nawet jeśli rodzinę stać, by płacić trzy i pół tysiąca złotych miesięcznie, nie ma gwarancji czy ojciec/matka dostaną obiad i przepisaną dawkę leków i czy ktoś im raz na jakiś pomoże się im wykąpać.

Rynek tego typu usług nie nadąża za upływem lat, a jakość opieki obniża się odpowiednio do wydłużającej się kolejki oczekujących. Żeby wyjechać do zwykłego sanatorium, też zresztą trzeba się naczekać. Według informacji oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Olsztynie… 20 miesięcy. (bs)