Rozmowa z Toniem Tyszkiewiczem, 11-letnim aktorem z Warszawy

-Jak trafiłeś do filmu?

-Całkiem normalnie. Poszedłem na casting, odbyło się coś w rodzaju przesłuchania, rozmowy i zostałem zaproszony do filmu “Ojciec Mateusz”. Gram w tym filmie syna policjanta, który łapie złodziei, a ja mu w tym trochę przeszkadzam. Przygoda z filmem trwa już kilka lat. Można mnie zobaczyć w telewizji we czwartki o godz. 20-tej, w TVP1. Niedawno rozpocząłem zdjęcia do drugiego filmu, serialu historycznego pt. “Stulecie Winnych”. Ma być emitowany też w TVP1 pod koniec roku. Teraz mogę wyglądać niemodnie, bo mam fryzurę taką jaką chłopcy w moim wieku nosili sto lat temu. To na potrzeby filmu.

-Czy wiesz o czym jest ten film?

Film to rodzaj magii, takie czary mary

-„Stulecie Winnych” to serial obyczajowy na motywach powieści Ałbeny Grabowskiej pod tym samym tytułem. Telewizyjna adaptacja ma przedstawiać losy zwyczajnej rodziny z podwarszawskiego Brwinowa, która została wpleciona w dramatyczne wydarzenia XX wieku. Akcja serialu rozpoczyna się z chwilą wybuchu pierwszej wojny światowej, a kończy po stu latach – w czasach współczesnych. W filmie grają Kinga Preis, Jan Wieczorkowski, Olaf Lubaszenko i Rafał Królikowski. Ja gram syna polskiego rolnika, jeszcze nie wiem, kto jest moim filmowym ojcem. Z perspektywy pojedynczego aktora trudno ogarnąć cały film, bo zna się tylko swoje sceny. Efekt widzi się właściwie dopiero w telewizji. Zawsze jestem pod wrażeniem, gdy oglądam siebie na ekranie. To niesamowite jakie efekty można osiągnąć poprzez pracę kamery, zbliżenia, montaż, muzykę. Bardzo mi się to wszystko podoba. Film to rodzaj magii, takie czary mary.

-W którym filmie lepiej się czujesz, który bardziej polubiłeś?

-Przyzwyczaiłem się już do “Ojca Mateusza”. Znam aktorów występujących w filmie, operatorów, reżyserów itd. Na planie jest wspaniała atmosfera, wszystko mi się tam podoba. Myślę, że w nowym filmie będzie podobnie. Pewnie trzeba trochę czasu, żeby się przyzwyczaić. Dla mnie praca w filmie to zabawa i przygoda. Czasem praca na planie jest wyczerpująca. Był taki dzień zdjęciowy, że musiałem przyjechać na plan o piątej rano, a skończyliśmy po 11-tej w nocy. W tym czasie kręciłem kilka swoich scen.

-Jak sobie radzisz z zapamiętaniem tekstu? Czy masz swobodę kreowania filmowych postaci?

-Przed pracą na planie dostaję SMS-a, że w agencji filmowej jest do odbioru scenariusz. Zwykle to gruba księga. Tekstu uczę się w domu na pamięć. Pomaga mi w tym mama. Ona udaje filmową postać, a ja do niej mówię. Zdarza mi się na planie zapomnieć tekstu, zwłaszcza, gdy mam dużo do powiedzenia. Ale jest suflerka, która w razie kłopotów podpowie brakujące słowo. Zauważyłem, że dorośli aktorzy też czasem zapominają tekst, więc można powiedzieć, że to całkiem normalne w tej pracy. Na planie o moich filmowych zachowaniach decyduje reżyser. On mi mówi jak mam się zachować, poruszać, gestykulować. Swobody jest niewiele…

-Czy udział w filmie przeszkadza Ci w nauce?

-Zdałem do piątej klasy szkoły podstawowej w Natolinie. Nie mam problemów z nauką. Gdy jest więcej zajęć filmowych, np. kilka dni zdjęciowych pod rząd, to później nadrabiam lekcje w domu.

-Chcesz zostać w przyszłości zawodowym aktorem?

Chciałbym być aktorem teatralnym i filmowym, bo mam rękę i do tego, i do tego

-Tak. Mam takie plany. Liczę, że zdobyte teraz doświadczenie przyda się podczas egzaminów do szkoły teatralnej. Chciałbym być aktorem teatralnym i filmowym, bo mam rękę i do tego, i do tego. Dobry aktor musi mieć talent, hydraulik – nie. To tak, jak ze śpiewakiem. Jak ma talent to jest podziwiany przez wszystkich. Może tak będzie i ze mną. Marzy mi się światowa kariera, udział w najlepszych produkcjach. Podpatruję w filmach i w teatrze najlepszych aktorów. Moimi idolami są Leonardo DiCaprio i Hugh Grant.  Nie boję się tego zawodu. Fajnie jest robić to co się lubi i jeszcze dostawać za to pieniądze…

-Jak często przyjeżdżasz do Olsztyna?

-Mam tu ciocię, wujka, kuzynkę i psa. Do Olsztyna przyjeżdżam przynajmniej raz w roku. Odwiedzam plażę, pływam po jeziorze. Tu jest super…

Rozmawiał: Marcin Kosak