Moja nowa książka pojawi się na rynku w kwietniu 2020 r. Będzie to dokument o przestępstwach seksualnych na nieletnich do jakich przez kilkadziesiąt lat dochodziło na wyspie Jersey. Na trop afery wpadłam pisząc z Dionisiosem Sturisem inną książkę pt. “Głosy Co się zdarzyło na wyspie Jersey” o polskim emigrancie, który wymordował całą swoją rodzinę.
Skala przestępstw seksualnych na wyspie Jersey była ogromna. Nieletnich wykorzystywano w lokalnych sierocińcach od 1945 r. Molestowanie seksualnie, gwałty, fizyczne i psychiczne maltretowanie. Na masową skalę i w warunkach bliskich społecznemu przyzwoleniu. Niesłuchane przez nikogo ofiary długo siedziały cicho. Raport nt. przestępstw seksualnych liczy prawie tysiąc stron. Niektóre rozdziały przypominają scenariusz horroru. Dość powiedzieć, że w filmie pt. Spotlight, o molestowaniu nieletnich przez księży w wielotysięcznym Bostonie, przed sądem zeznawało 90 osób, zaś na wyspie Jersey, którą zamieszkuje około 90 tys. aż 400 osób.
Jersey jest rajem wakacyjnym, a od II wojny światowej także podatkowym. Usługi finansowe stanowią ponad 60 proc. PKB (ok. 40 tys. dolarów rocznie na mieszkańca). Wyspa jest dependencją Korony Brytyjskiej, co oznacza, że rząd w Londynie odpowiada za obronę i politykę zagraniczną (wyspa nie należy do Unii Europejskiej). Przedstawicielem królowej jest gubernator. Realną władzę mają rząd i parlament, a zasiadający w nich politycy stosują się do reguł Jersey Way.
Z zeznań James, 60 lat, Haut de la Garenne:
– Żyłem w ośrodku 13 lat. Morag Jordan, która opiekowała się grupą maluchów, była potworem. Wysoka Szkotka z twarzą zdeformowaną na skutek polio. Nie znosiła mnie. Biła nas wszystkich, ale mnie chyba najczęściej. Policzkowała, kopała, potrafiła uderzyć kijem lub miotłą. Raz musieli założyć mi szwy w szpitalu. Zdarzało mi się moczyć w nocy. Za każdym razem obrywałem. W końcu Morag zaczęła zakładać mi co noc na penisa gumkę. Ściskała ją bardzo mocno. Budziłem się z członkiem napęczniałym jak balon. Kilka lat później chciałem się zemścić i zaczaiłem się na Morag z widelcem. Rzuciłem się na nią, nie widząc, że szedł za nią jej mąż. Strasznie mnie wtedy skatowali. Inna opiekunka molestowała mnie seksualnie. Po raz pierwszy, gdy miałem 12 lat. Wieczorem, gdy brałem prysznic, próbowała mnie zmusić do współżycia. Nie udało jej się, bo nie miałem erekcji, byłem za młody. Wściekła się. Groziła, że mnie utopi, biła, kopała. Najgorsze były noce. Nocami różni ludzie przychodzili do naszej sypialni i wyciągali dzieci z łóżek. Ciągnęli je, krzyczące. Wszyscy udawali, że nie słyszą błagania o pomoc, że śpią. Sam także udawałem, gdy akurat nie mnie wynoszono, ale innego nieszczęśnika.
Anthony, 50 lat, Haut de la Garenne:
– Jeden z opiekunów przychodził po mnie w nocy co najmniej cztery razy, może sześć. Prowadził mnie do swojego pokoju. Często bywał pijany i mnie także częstował alkoholem. Obmacywał mnie i zmuszał, bym go masturbował. Podniecała go również przemoc. Co kilka tygodni oświadczał, że musi mnie ukarać. Był zawsze podniecony, gdy chłostał do krwi moje nogi, plecy lub nagie pośladki. Przy różnych okazjach w naszym ośrodku zjawiali się ważni panowie, wśród nich także lokalni politycy. Przychodzili niby na inspekcję. Czasami w ciągu dnia, czasami w nocy. Opiekunowie – na prośbę dyrektora ośrodka Colina Tilbrooka – prowadzili nas do pokoju, w którym grywaliśmy w bilard. Ustawiali nas w rządku, jedno dziecko obok drugiego, chłopcy i dziewczęta, a panowie przyglądali się nam i wybierali według własnego gustu. Jak cielaki na targu. Niektórzy decydowali się na jedno dziecko, inni na dwoje. Wybrane dzieci opuszczały pokój razem z eleganckim panem i towarzyszyły mu przez następnych kilka godzin.
Shirley, 53 lata, Haut de la Garenne:
– Moje siostry umieszczono w innym skrzydle, zakazując im kontaktu ze mną. Molestowanie zaczęło się już w pierwszych tygodniach. Jedna z opiekunek regularnie kładła się obok mnie. Dotykała moich piersi i genitaliów. Byłam sparaliżowana strachem, dlatego nikomu o tym nie powiedziałam. Jej partner gwałcił mnie przez cały czas mojego pobytu w ośrodku. Gdy miałam 14 lat, zaszłam z nim w ciążę. Gdy poroniłam, zabrano mnie do szpitala. Pielęgniarki twierdziły, że boli mnie z powodu zwykłej miesiączki, ale nie wierzyłam im. Byłam molestowana także przez innego mężczyznę. Praktycznie co noc opiekunowie zabierali z sypialni kilkoro dzieci, których krzyki niosły się przez korytarze. Próbowałam powiedzieć o wszystkim władzom ośrodka, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Byliśmy bezradni.
Tim, 55 lat, Haut de la Garenne:
– Rodzice alkoholicy oddali mnie, gdy miałem siedem lat. Jeden z naszych opiekunów bił nas bez przerwy. Ktoś odezwał się za głośno, ktoś za cicho, poduszka leżała przekrzywiona, takie były powody. Byliśmy szarpani za włosy i uszy, rzucani po ścianach, bici mokrymi ręcznikami po gołym ciele. Zdarzało się, że z powodu widocznych siniaków i pręg na twarzach czy rękach nie mogliśmy chodzić do szkoły. Gdy przeszedłem do grupy pana Williamsa, nie było dnia bez kopniaka, policzka, bez wyzywania. Nocami budził mnie i innych chłopców i kazał stać na baczność przez kilka godzin. Wybebeszał nasze łóżka, przewracał meble. Twierdził, że pójdziemy do więzienia, że jesteśmy złodziejami. Podczas zajęć na basenie próbował mnie podtapiać. Raz straciłem przytomność. Wściekł się i powiedział, że za karę nie będę mógł pojechać do dziadka, który zabierał mnie na weekendy. Wizja dwóch dni poza ośrodkiem trzymała mnie przy życiu, na każdy piątek czekałem jak na wybawienie. Pan Williams o tym wiedział. Miałem 11 lat, gdy zmarł dziadek. Chciałem popełnić samobójstwo. Stałem już na parapecie, ale pan Williams wciągnął mnie z powrotem do pokoju. Do dziś żałuję, że nie skoczyłem. Oficjalnie mógł nas chłostać tylko dyrektor Tilbrook. Robił to często i porządnie. Gdy płakałem z bólu, przytulał mnie i tłumaczył, że musi karać niegrzecznych chłopców. I dotykał moich genitaliów. Nie miałem komu o tym powiedzieć.
Linda, 48 lat, Haut de la Garenne:
– Byłam ulubienicą dyrektora Colina Tilbrooka. Miałam niecałe siedem lat, gdy zaczął się przystawiać. Na początku zabierał mnie do domu, dotykał, całował. Później zaglądał do łazienki, gdy brałam prysznic. Wkładał mi ręce między nogi i mówił, że sprawdza, czy dobrze się umyłam. Wtedy też zaczął mnie gwałcić w różnych pozycjach, także analnie. Nie wzruszało go, gdy odmawiałam seksu oralnego, gdy mówiłam, że mam miesiączkę. Zawsze potrafił znaleźć sposób. Miałam 12 lat, gdy zdecydował, że będę brała pigułki antykoncepcyjne. Mniej więcej wtedy próbowałam popełnić samobójstwo. Trafiłam do szpitala, gdzie zrobiono mi płukanie żołądka. Przyszedł Tilbrook i wytłumaczył, że nikt mi nie uwierzy, jeśli powiem, co mi robił. Będę miała tylko kłopoty. Mój oprawca umarł nieosądzony. Czuję się winna, bo gdybym doniosła na Tilbrooka, ktoś by go być może powstrzymał i inne dzieci miałyby więcej szczęścia niż ja.
Andy, 69 lat, Sacré Coeur i Haut de la Garenne:
– Kiedy skończyłem 13 lat, zacząłem się stawiać zakonnicom. Gdy mnie biły, oddawałem. W końcu przeniesiono mnie do Haut de la Garenne. Tam w szatni jedna z opiekunek zaczęła mnie obmacywać. Odskoczyłem i zapytałem, co wyprawia. Odpowiedziała, że jestem bezczelny i brak mi manier. Ciągle mówili tam o braku manier. Innego dnia zostałem wezwany do dyrektora ośrodka. Pan Tilbrook stwierdził, że ma do czynienia z kolejnym awanturnikiem, i oświadczył, że musi mi dać nauczkę. Spodziewałem się, że wychłoszcze mnie przez spodnie, tak jak robiły to zakonnice. Ale dyrektor kazał mi się rozebrać do naga. Wymierzył mi rózgą sześć porządnych razów. Ból był okropny. Którejś nocy jeden z opiekunów obudził kilku z nas i oznajmił, że zabiera nas na bal przebierańców. Przyniósł nam kostiumy. Ktoś dostał strój baletnicy, inny klauna. Poprowadził nas do pokoju, gdzie trwała impreza. W powietrzu unosił się dym papierosowy, czuć było alkohol. Zauważyłem Tilbrooka oraz innych mężczyzn, wszyscy byli pijani. Jeden powiedział, że jestem brzydki i że moi koledzy są ładniejsi. Odesłali mnie do kąta, schowałem się za zlewem, siedziałem skulony twarzą do ściany. Pomimo głośnej muzyki słyszałem krzyki innych chłopców – byli gwałceni.
Cytowane wypowiedzi świadków znajdą się w książce Ewy Winnickiej. Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione
Spotkanie autorskie z Ewą Winnicką odbyło się 15 lutego br. w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Wcześniej aktorzy teatru odczytali fragmenty książki z zeznaniami świadków.